Ksiądz Jan, heros ducha

Ryszard Rudnik
Ryszard Rudnik
Ryszard Rudnik
Ryszard Rudnik archiwum
Wczoraj zmarł ksiądz Jan Kaczkowski. W 2012 roku lekarze zdiagnozowali u niego glejaka. Dawali mu kilka miesięcy życia, ks. Jan postanowił wykorzystać je najlepiej jak umiał, jak sam mówił - „na pełnej petardzie”.

Swoim przykładem, swoimi książkami pocieszał innych śmiertelnie chorych, był elementem ich terapii, a oni byli terapią dla niego. Oni - nie tylko chorzy, nie tylko wierni, po prostu ludzie, którzy przychodzili, żeby go posłuchać, którzy czytali jego książki po to, żeby się nie poddać i nasączać się jego słowem, które niosło nadzieję, otuchę, wiarę i miłość.

U księdza Kaczkowskiego z kilku miesięcy życia, które dawali mu lekarze, zrobiło się kilka lat. Wszyscy czują, że Ręka Boska była tu w użyciu. Pod koniec ubiegłego roku był z kazaniem i na spotkaniu u opolskich jezuitów. Szedł przez kościół boczną nawą, lekko się zataczając, podparty laseczką. Takiego Go zapamiętam. Herosi ducha nie przypominają greckich tytanów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska