Swoim przykładem, swoimi książkami pocieszał innych śmiertelnie chorych, był elementem ich terapii, a oni byli terapią dla niego. Oni - nie tylko chorzy, nie tylko wierni, po prostu ludzie, którzy przychodzili, żeby go posłuchać, którzy czytali jego książki po to, żeby się nie poddać i nasączać się jego słowem, które niosło nadzieję, otuchę, wiarę i miłość.
U księdza Kaczkowskiego z kilku miesięcy życia, które dawali mu lekarze, zrobiło się kilka lat. Wszyscy czują, że Ręka Boska była tu w użyciu. Pod koniec ubiegłego roku był z kazaniem i na spotkaniu u opolskich jezuitów. Szedł przez kościół boczną nawą, lekko się zataczając, podparty laseczką. Takiego Go zapamiętam. Herosi ducha nie przypominają greckich tytanów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?