Ksiądz Powszechny. Alfabet księdza Adama Bonieckiego

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Ksiądz Adam Boniecki.
Ksiądz Adam Boniecki. Fot. Szymczak Krzysztof
Ks. Adam Boniecki, redaktor senior „Tygodnika Powszechnego”, były generał zakonu marianów, jedna z twarzy tzw. Kościoła otwartego w Polsce. Od kilku lat ma zakaz wypowiadania się w innych mediach niż „TP”.

A jak Adam Boniecki
Urodziłem się w zeszłym stuleciu, w roku 1934, więc już 82 lata żyję na tym świecie. Pracuję w „Tygodniku Powszechnym”, gdzie jestem redaktorem seniorem, czyli - powiedzmy wprost: po prostu starzejącym się emerytem (śmiech).

D jak duszpasterz akademicki

Byłem nim w Krakowie. Mianował mnie Karol Wojtyła. Bycie duszpasterzem akademickim to twarda szkoła, zwłaszcza kontakt z bezczelnością studentów, którzy sami najczęściej jeszcze niczego mądrego nie zrobili, ale już wytykają wszystkie potknięcia starszych. Ta bezczelność sięgała nawet konfesjonału. Pamiętam taką spowiedź, kiedy jeden ze studentów wyspowiadał się, ja mu daję jakieś mądre wskazówki, a on mówi: „Poczekaj chwilę! Pozwól, że teraz ja powiem ci kilka słów na twój temat”. I zrobił mi rachunek sumienia z moich grzechów, co nie jest raczej rzeczą przyjętą w spowiedzi.

F jak Franciszek
Papież pomaga nam w pogłębianiu ewangelicznej wiary. Ogłosił Rok Miłosierdzia i powiedział, że miłosierdzie nie polega na tym, że dasz dziadkowi 5 złotych. Miłosierdzie to przede wszystkim nie sądzić. Pamiętamy, jak papież wracał z Brazylii, a dziennikarze zapytali go o wierzącego homoseksualistę. Franciszek odpowiedział: „Kim ja jestem, żeby sądzić tego człowieka? Sędzią jest Bóg”. Polscy katolicy, tzw. prawdziwi katolicy, bardzo się oburzyli: „Jak to? Papież jest od tego, żeby sądził”. A przecież już Pan Jezus powiedział: „Nie sądźcie”. Najważniejszym elementem miłosierdzia jest dopatrywać się dobrych cech u ludzi. Drugim elementem jest przebaczyć. Zadać sobie pytanie: dlaczego jestem taki zacięty, a moja złość ciągle mnie zatruwa? Święty Paweł mówił: „O ile to możliwe, o ile od was to zależy, zachowujcie pokój ze wszystkimi ludźmi”. Dopiero trzecim elementem miłosierdzia jest dzielenie się tym, co mamy: dobrami materialnymi, ale także własnym czasem.

H jak hejt w internecie
Kiedyś, jak ktoś był wściekły, to zamykał się na haczyk w wychodku, na ścianie scyzorykiem pisał „Gomułka dupa” i mu ulżyło. Niektóre wpisy w internecie robią na mnie właśnie takie samo wrażenie. Ludzie, którzy nie są w stanie wziąć odpowiedzialność za to, co mówią, piszą anonimowo wyjątkowo głupie rzeczy. Żyjemy w czasach, w których jest dużo emocji, a mało rozumu.

J jak Jan Paweł II

Kiedy papieżem został arcybiskup krakowski, mój dobry znajomy, to robiło wrażenie! Najciekawsze było dla mnie, że mogłem chodzić po Watykanie jak po własnym podwórku i być zapraszanym przez papieża na obiad albo śniadanie. Mogłem po prostu iść do papieża i porozmawiać. Widzenie Watykanu od środka było szalenie ciekawe.

K jak Kościół otwarty

W latach siedemdziesiątych moi przełożeni wysłali mnie na studia za granicę. Ponad dwa lata byłem we Francji. Prawdę mówiąc, żadnych dyplomów nie zrobiłem, ale chodziłem na wykłady do Paryskiego Instytutu Katolickiego i starałem się jak najwięcej nauczyć innego Kościoła w innym kraju. Ten pobyt w Paryżu bardzo rozszerzył moje widzenie świata. Każdy taki wyjazd za granicę, nie turystyczny, tylko taki, kiedy trzeba przez jakiś czas żyć w innym kraju, w kompletnie innym świecie, daje tyle co dwa lata uniwersytetu. Dzisiaj być człowiekiem wierzącym to jest wybór. To już nie czasy Bolesława Chrobrego, kiedy tym, którzy nie zachowywali postu, wybijano zęby. Dzisiaj każdy z nas sam wybiera Chrystusa. Mając świadomość, że personel Kościoła jest czasami nie na poziomie…

M jak media

Moje nazwisko jest na literę „B”, czyli jestem na początku notesu, więc pewnie dlatego dziennikarze często zapraszali mnie do różnych telewizji. Wydawało mi się, że mam coś do powiedzenia, więc mówiłem. Ale widocznie coś chlapnąłem, powiedziałem za dużo, bo mój zakon zabronił mi występować w mediach. Tylko w „Tygodniku Powszechnym” mogę nadal pisać. Na spotkanie autorskie też mogę jeździć, ale zdarzały się już takie przypadki, że proboszcz dzwonił do moich przełożonych: „Boniecki u nas występuje!”. Taka jest miłość bliźniego w Kościele…

N jak nienawiść

Nie wiem, jak zatrzymać tę falę nienawiści w społeczeństwie. Myślę, że jedną z jej przyczyn jest niepewność swojej racji. Ludzie czują, że ich argumenty są słabe, więc się zacietrzewiają, wpadają w agresję obronną, dyskwalifikują przeciwnika. Boją się, że ich świat wewnętrzny, zbudowany ze słabego materiału, zostanie naruszony, dlatego robią się agresywni. Także na temat religii ludzie nie potrafią spokojnie rozmawiać, kiedy są niepewni swego. Jako chrześcijanie powinniśmy pogłębiać swoją wiarę, a nie używać jej jako młotka do walenia przeciwnika po głowie!

P jak Polacy

Kiedy obserwuję, jak bardzo jesteśmy podzieleni, zastanawiam się, co nas jako Polaków łączy? Kameruńczycy dzielą się na liczne plemiona, ale łączy ich futbol. Kiedy gra ich reprezentacja, wszyscy jej kibicują. W Izraelu są duże podziały, ale Izraelczyków łączy troska o bezpieczeństwo ich państwa. My, Polacy, jesteśmy złączeni tylko wtedy, kiedy ktoś umrze: Jan Paweł II, ofiary katastrofy prezydenckiego samolotu. Ale jak długo nas to łączy? Tydzień, a potem nienawiść i oskarżenia są jeszcze większe.

T jak „Tygodnik Powszechny”

Zostałem zaproszony do redakcji w 1964 roku, po studiach na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. To było jedyne pismo między Władywostokiem a Łabą, gdzie mimo cenzury zachowywano przyzwoitość w latach komuny. To czasopismo było znienawidzone przez władze, ponieważ było na tyle zakorzenione w świadomości światowej i wspierane przez Episkopat, że trudno było je zniszczyć. Służba Bezpieczeństwa podsłuchiwała nas. Kiedy na zebraniu redakcyjnym ktoś powiedział coś za dużo, wtedy patrzeliśmy na lampę i mówiliśmy: „Panie pułkowniku, to był żart!”. Myliliśmy się. Jak potem się okazało, aparatura podsłuchowa była nie w lampie, tylko w ścianie. „Tygodnik Powszechny” to jest czasopismo katolickie, ale nie kościelne. Nie jest finansowane z funduszów kościelnych, nie jest sprzedawane przez Kościół. Ta redakcja to nie kółko ministrantów. To pismo nie ukazuje się, żeby zarobić pieniądze, tylko dlatego, że jest parę rzeczy do powiedzenia. Nie jest to natomiast czasopismo, które stawia sobie za główny cel, żeby ksiądz biskup był zadowolony.

„Tygodnik Powszechny” jest katolicki, ale robiony na własną odpowiedzialność. To jest zresztą ważne pytanie, jakie ma być pismo katolickie, które nie będzie nachalną propagandą kościelną, nie będzie zamiatać nieprzyjemnych rzeczy pod dywan. Zawsze ryzykujemy, że Kościół może odebrać nam logo, nazwę, która jest własnością Kościoła. Ale mimo zakusów i nacisków osób, które nas nie cierpią, kolejni biskupi krakowscy zawsze nas bronią.

T jak Turowicz

Twórca i wieloletni redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”. Atakowano go, cytując list od Jana Pawła II, w którym papież napisał, że Kościół nie czuje się dość miłowany przez „Tygodnik Powszechny”. Tymczasem to były spory dwóch wielkich ludzi Kościoła, które nie zaciążyły na ich przyjaźni. Z kardynałem Wyszyńskim Jerzy Turowicz również toczył czasami spory. Kiedy Turowicz był już bardzo chory, Jan Paweł II dzwonił jeszcze do niego. Podczas pielgrzymki papieskiej spotkali się na chwilę, Turowicza karetka przywiozła na to spotkanie prosto ze szpitala.

Z jak zakon

Nie byłem specjalnie pobożnym młodzieńcem. Ale bezsens życia w PRL-u tak mnie uderzył, że poczułem chęć zaangażowania się w coś, co ma sens, co czemuś służy. Wstąpiłem do niezwykle prężnego zakonu marianów, czyli Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Wielki entuzjazm, mała biurokracja, pełne zaufanie do ludzi - tym przyciągnęli mnie marianie. W tym zakonie jestem już kilkadziesiąt lat.

Ż jak żart

Mówi się, że jak ktoś nie ma niczego do powiedzenia, to opowiada żarty. Ale moje spotkanie autorskie w Oleśnie zorganizowano pod hasłem „Czasem trzeba zażartować”, więc opowiem dowcip:

Do Pana Jezusa przyprowadzono cudzołożnicę, którą miano ukamienować. Jezus rzekł: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem”. Nagle w stronę cudzołożnicy leci jeden kamień. Pan Jezus odwraca się i mówi: „Mamo, przecież mówiłem, żebyś się nie wtrącała!”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska