Kto ma słabe nerwy, niech zostaje w domu. Kolejny zwycięski thriller Gwardii!

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Po zakończeniu meczu gwardziści oszaleli ze szczęścia.
Po zakończeniu meczu gwardziści oszaleli ze szczęścia. Mariusz Matkowski
Gwardia Opole w kolejnym meczu u siebie pokazała wielki charakter. Pokonała Pogoń Szczecin 24:23, a zwycięską bramkę zdobył na trzy sekundy przed końcem Rok Simić.

Opolanie przyzwyczaili już kibiców, że gdy mecz z ich udziałem odbywa się przy Kowalskiej, to muszą być emocje. Wcześniejsze spotkania z KPR-em Legionowo, Śląskiem Wrocław czy Górnikiem Zabrze rozstrzygali na swoją korzyść w ostatnich sekundach. Tak też było w starciu z Pogonią Szczecin.

Zanim publiczność wpadła w euforię, przeżyła chwilę zwątpienia. W klarownej sytuacji, przy stanie 23:23, w słupek trafił Mateusz Jankowski, a po chwili został ukarany dwoma minutami. Szczecinianie stanęli przed ogromną szansą na zwycięstwo. Nie wykorzystali jej jednak, a gwardziści - nie pierwszy raz w tym sezonie - udowodnili, że potrafią wychodzić z opresji. Po stracie gości mieli kilkanaście sekund na przeprowadzenie decydującej akcji. Pogoń broniła twardo, ale sprawy w swoje ręce wziął Rok Simić.

Spychany do parteru na trzy sekundy przed końcem oddał rzut z niewygodnej pozycji, lecz piłka wpadła do siatki obok bezradnego Adama Morawskiego. Kibice i zawodnicy Gwardii oszaleli ze szczęścia. Dla tego zespołu warto przychodzić na mecze!

- Myślałem tylko o tym, żeby zdobyć gola - tłumaczył Simić. - Staraliśmy się z całych sił i wykazaliśmy się w końcówce ogromną determinacją, dlatego uważam, że zasłużyliśmy na wygraną. Zawsze chciałbym wygrywać różnicą dziesięciu bramek, ale polska liga jest tak wyrównana, że we wszystkich spotkaniach trzeba dać z siebie absolutnie maksimum.

- Kto ma słabe nerwy, niech zostaje w domu - dodawał Mateusz Jankowski. - Tak napisałem na portalu społecznościowym. Czy nie możemy zwyciężać łatwiej i wyżej? Jeśli każdy wyrównany mecz będzie kończył się naszym triumfem, to nie mam nic przeciwko. We własnej hali niesie nas doping kibiców. Przełamanie na wyjeździe też jeszcze nadejdzie.

Do przerwy niewiele wskazywało na zwycięstwo Gwardii. Podopieczni Rafała Kuptela nie radzili sobie z wysoko ustawioną obroną Pogoni i nie grzeszyli skutecznością. W efekcie do szatni z trzybramkową przewagą schodzili goście. Na drugą połowę opolanie wyszli bardzo zmobilizowani. Dobrze spisywała się ich defensywa (na czele z Taletovicem), a sposób na bramkarza Pogoni Edina Tatara znalazł Nenad Zeljic. W 47. min Gwardia wreszcie objęła prowadzenie, które po trafieniu Simicia urosło do dwóch goli (18:16). Przyjezdni doprowadzili do remisu w 56. min, jednak z nerwowych końcówek to nasi szczypiorniści zwykli wychodzić zwycięsko.

Gwardzistom należą się pochwały przede wszystkim za nieustępliwość, ciągłą wiarę w sukces i charakter. Ta drużyna, nawet kiedy ma słabszy dzień, umie się podnieść. A widowiska takie jak te w sobotę są doskonałą reklamą piłki ręcznej.

Gwardia Opole - Pogoń Szczecin 24:23 (9:12)

Gwardia: Malcher, Taletović - Trojanowski 6, Knop, Łangowski, Rumniak, Zeljic 6, Tarcijonas 1, Mokrzki 3, Jankowski 1, Milas 3, Simić 4. Trener Rafał Kuptel.
Pogoń: Tatar, Morawski - Bruna 3, Walczak 3, Gierak 2, Krupa, Krysiak 2, Jedziniak 4, Zaremba 3, Kniezeu 6. Trener Rafał Biały.
Sędziowali: Andrzej Chrzan i Michał Janas (obaj Tarnów). Kary: Gwardia - 8 min.; Pogoń - 10 min. Widzów: 900.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska