MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto nas będzie leczył?

Małgorzata Fedorowicz [email protected]
Otwieraniu kopert z ofertami na świadczenie podstawowej opieki zdrowotnej przyglądali się ci, którzy je złożyli - lekarze i pielęgniarki.
Otwieraniu kopert z ofertami na świadczenie podstawowej opieki zdrowotnej przyglądali się ci, którzy je złożyli - lekarze i pielęgniarki.
Od nowego roku około 70 procent mieszkańców Opolszczyzny może być pozbawionych podstawowej opieki medycznej. Narodowy Fundusz Zdrowia nie unieważni konkursu, na co liczyli lekarze, którzy go zbojkotowali.

Wczoraj o godz. 14 w opolskim oddziale funduszu nastąpiło oficjalne otwarcie ofert z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej. Ogółem wpłynęło ich 105, ale od lekarzy pochodziło tylko 57 (pozostałe były od pielęgniarek).
Na koniec października tego roku do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej w naszym województwie było zadeklarowanych 941 tysięcy 248 osób. Te 57 ofert oznacza, że "kryjące" się pod nimi przychodnie obejmą opieką populację liczącą 323 tysiące 358 osób. Czyli 2/3 ubezpieczonych od nowego roku pozostanie bez swojego lekarza. Tzw. białe plamy obejmą bardzo duże obszary naszego województwa - poza regionem opolskim, grodkowskim, namysłowskim i częściowo głubczyckim.

- Wracam właśnie z centrali funduszu w Warszawie, gdzie uczestniczyłem w spotkaniu dyrektorów wszystkich oddziałów z prezesem Panasem, na którym jednoznacznie ustaliliśmy, że odwrotu już nie ma - powiedział wczoraj wieczorem Kazimierz Łukawiecki, dyrektor opolskiego NFZ. - Ja to strasznie przeżywam emocjonalnie. Ale skoro lekarze nie zgłosili się do konkursu, to co ja mogę zrobić? Rozumiem, że oni nie chcą funkcjonować w tym systemie.
Centrala funduszu nadal obstaje przy swoim pomyśle, że lekarze, którzy nie przystąpili do konkursu, zostaną zastąpieni przez innych medyków - ze szpitali, z ambulatoriów działających przy domach pomocy społecznej lub przez osoby, które dopiero zechcą otworzyć praktykę lekarską. Wystarczy, że złożą ofertę, a fundusz ułatwi im załatwienie wszystkich formalności.
- Chcemy oprzeć się przede wszystkim o istniejące publiczne ZOZ-y oraz będą otwierane dodatkowe gabinety na bazie szpitali - wyjaśnia dyrektor Łukawiecki. - Dla wielu z tych placówek może się to okazać zbawienne, bo zyskają na tym finansowo. Już od środy zaczniemy w tym kierunku intensywne przygotowania, gdyż obecnie naszym najważniejszym celem jest zapewnienie opieki pacjentom od nowego roku bez żadnych zakłóceń. Chwilowo mogą nastąpić zakłócenia, gdyż cały proces uległ rozpadowi. Ale będziemy ten system tworzyć od nowa.

- To jakiś absurd - uważa dr Adam Tomczyk, wiceprezes Stowarzyszenia Lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej Opolszczyzny oraz członek prezydium porozumienia zielonogórskiego, skupiającego medyków z 8 województw, którzy nie złożyli ofert na przyszły rok. - Sytuacja staje się dramatyczna, a władze funduszu idą w zaparte. Umrą setki osób, jeśli fundusz nie wycofa się ze swoich pomysłów. To nie jest zabawa. Nagle cofamy się do Trzeciego Świata, bo wielu pacjentów nie będzie w stanie fizycznie dotrzeć do najbliższego szpitala, odległego często o kilkadziesiąt kilometrów od ich miejsca zamieszkania.

- Oni chcieliby, żeby mój pacjent, z którym ja się identyfikuję i pracuję z nim codziennie, przeszedł gdzie indziej - oburza się dr Krystian Adamik, prezes Stowarzyszenia Lekarzy POZ Opolszczyzny. - Byłoby to uderzenie w prawo wolnego wyboru lekarza przez ubezpieczonego. Przecież w ustawie jest zapisane, jakie warunki powinien spełniać świadczeniodawca, żeby pełnić określone usługi. Pierwszym podstawowym warunkiem jest posiadanie tzw. listy aktywnej pacjentów. Żaden szpital takiej nie ma, a my ich nie przekażemy.
Lekarze ze stowarzyszenia podkreślają, że muszą oni też spełnić szereg innych warunków, aby móc wykonywać swoją pracę. Np. gabinet lekarza rodzinnego musi mieć 25 metrów kwadratowych powierzchni, przychodnia powinna być wyposażona w specjalny ciąg komunikacyjny dla dzieci zdrowych i chorych, musi być wydzielony punkt szczepień itd. A niespełnienie tych żądań grozi różnymi konsekwencjami - z zamknięciem przychodni włącznie.
- Niech więc ktoś sobie wyobrazi korytarz szpitalny, na którym nagle zjawi się tłum chorych, dorosłych i dzieci - dodaje dr Adamik. - Gdzie jest to dobro pacjenta, którym fundusz tak szafuje? A poza tym, dlaczego fundusz miałby teraz potraktować kogoś ulgowo, skoro od nas tak wiele się wymaga?
- Jesteśmy ZOZ-em publicznym, więc zostaliśmy zobligowani do przystąpienia do konkursu - stwierdził dr Władysław Grabowski, dyrektor ZOZ-u Łubniany, który był obecny w trakcie otwierania ofert. - Gdyby to był ZOZ niepubliczny, to kto wie... Mnie nikt nie szantażował pozbawieniem stanowiska, ale gdym zapytał nasz organ założycielski, czyli radę i zarząd gminy, czy mogę konkurs zbojkotować, to nie dostałbym na to zgody. Byłaby to samowola z mojej strony.
Jedna oferta lekarska w trakcie wczorajszego postępowania konkursowego została odrzucona z powodu niespełnienia tzw. wymogów formalnych. Złożył ją NZOZ ZWM-Malinka w Opolu, który należy do porozumienia zielonogórskiego.

- Brakowało w tej ofercie propozycji cen za usługi, jakie ten ZOZ zamierza świadczyć, przedstawionej w wersji papierowej, bo w wersji elektronicznej została dostarczona, ale to nie wystarcza - tłumaczy dr Roman Kolek, zastępca dyrektora opolskiego oddziału NFZ ds. medycznych. - Dyrektor ZOZ złożył protest, co wstrzyma całe postępowanie konkursowe na 48 godzin. Nie sądzę, żeby to był zabieg celowy, ale trzeba to wyjaśnić.
W kraju, według centrali funduszu, wpłynęło o 22 procent ofert mniej na podstawową opiekę zdrowotną niż w tym roku. Zdaniem porozumienia zielonogórskiego dane te są mocno zawyżone. Z informacji uzyskanych przez Tomczyka i Adamika wynika m.in., że w Wielkopolskiem na 684 poradni wysłało ofertę dziewiętnaście, na Dolnym Śląsku nie przystąpiło ich do konkursu 40-50 proc. , a w Białymstoku uczyniło to tylko 3 lekarzy rodzinnych.

Co stanie się z lekarzami na Opolszczyźnie, którzy zbojkotowali konkurs? - Nie wiem - odpowiada Kazimierz Łukawiecki. - To się stało na ich własne życzenie. Dla mnie jest niezrozumiałe niepodejście do konkursu. Kopertę trzeba było złożyć, a potem - negocjować.
- Będą nas straszyć, jak długo będą mogli. Ale nasza determinacja jest bardzo silna - podkreślają doktorzy Tomczyk i Adamik.

Otwieraniu kopert z ofertami na świadczenie podstawowej opieki zdrowotnej przyglądali się ci, którzy je złożyli - lekarze i pielęgniarki.

To tylko uchybienie
Dr Jarosław Bochyński, dyrektor NZOZ ZWM-Malinka w Opolu: - Byłem pewien, że wszystko w naszej ofercie jest w porządku. Okazało się jednak, iż w kopercie brakuje naszego planu rzeczowo-finansowego w formie papierowej, co ogromnie mnie zdziwiło. Bo na dyskietce on był i ja to wszystko wcześniej, przed włożeniem do koperty, podpisałem. Zapewniam, że nie doszło z naszej strony do żadnego przekrętu. Poza tym uważam to tylko za uchybienie formalne. Dzisiaj odbędzie się nad naszą ofertą głosowanie - myślę, że z pozytywnym rezultatem - dla dobra pacjentów i personelu przychodni.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska