Kto pomoże uratować pomnik?

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Adam Konopka, szef Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Cmentarzy i Pomników chciałby ustawić pomnik na jego pierwotnym miejscu.
Adam Konopka, szef Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Cmentarzy i Pomników chciałby ustawić pomnik na jego pierwotnym miejscu. Krzysztof Strauchmann
Ważący kilka ton postument z I wojny bez rozgłosu powrócił do miasta. Teraz czeka na sponsora, który zapłaci za ustawienie go w dawnym miejscu.

Pomnik ma prostą formę kamiennej kostki z napisami. Po I wojnie światowej ufundowali go mieszkańcy ówczesnej Górnej Wsi, która dziś jest dzielnicą Nysy. Zawiera nazwiska mieszkańców wioski poległych na frontach I światowej wojny. Na jednej ze ścian są też nazwiska ojców werbistów, także ofiar wojny, którzy w sąsiedztwie mieli już wówczas swój klasztor.

Pomnik stał zapomniany na rogu ulic Rodziewiczówny i Długosza do lat 70. ubiegłego wieku, kiedy to w pobliżu prowadzono prace drogowe. Po cichu, bez pozwoleń, zabrał go wtedy do swojego zakładu kamieniarz ze wsi pod Nysą.

- Kilka lat temu odnalazłem ten pomnik na posesji kamieniarza - opowiada Adam Konopka, prezes społecznego Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Cmentarzy i Pomników. - Był przeznaczony do pocięcia na płyty nagrobne, ale ocalał, bo trudno było znaleźć tak dużą piłę. Zgłosiłem to prokuraturze, ale uznała, że sprawa się przedawniła.

W 2007 roku Konopka przewiózł kamienny postument na swoją posesję w pobliżu dworca kolejowego. Dzięki wsparciu Mniejszości Niemieckiej z Opola odnowił napisy. Jednocześnie wystąpił do Starostwa w Nysie o ponowne ustawienie postumentu na dawnym miejscu.

W 2007 roku starosta Adam Fujarczuk wyraził na to zgodę, ale zaznaczył, że koszty przeniesienia pomnika, w sumie kilkanaście tysięcy złotych, musi pokryć stowarzyszenie.
Tymczasem jego prezes nie ma pieniędzy nawet na dzierżawę placu, gdzie przechowuje postument i grozi mu eksmisja. Na dodatek sama zgoda starosty nie kończy procedury. Pozwolenie na budowę musi też wcześniej zaopiniować Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie.

- Pomocy finansowej nie przyznała mi już Mniejszość Niemiecka - opowiada Adam Konopka. - Przed rokiem napisałem do burmistrz Nysy, ale też odpowiedziano mi, że nie ma pieniędzy. Sam jestem chory, ledwo chodzę, utrzymuję się z 700 złotych emerytury. Chciałbym wreszcie przenieść ten pomnik, ale bez pomocy nie dam rady.

Nysa jest kolejnym miastem zamieszkanym w całości przez ludność napływową, gdzie podejmowana jest inicjatywa odbudowy pomnika niemieckich ofiar I wojny. W niektórych miejscowościach wciąż budzi to kontrowersje i sprzeciw mieszkańców.

- Ten pomnik powinien stanąć na pierwotnym miejscu uzupełniony jeszcze o krzyż, który zaginął - uważa ks. Mikołaj Mróz, proboszcz nyskiej parafii św. Jakuba. - Będę przekonywał miejscową parafię o. Werbistów, aby zaangażowała się w jego odtworzenie, bowiem postument upamiętnia także zakonników.

Tymczasem poseł Mniejszości Niemieckiej Ryszard Galla poinformował sejmową komisję mniejszości, że władze Nysy popierają odbudowę pomnika, ale chcą go przenieść na cmentarz. - Na razie nie ma żadnych rozstrzygnięć w tej sprawie - mówi Artur Pieczarka z Urzędu Miejskiego. - Decyzja należy do radnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska