Kto wyemigrował z Heimatu, kto wróci

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
- Wyjechałem z Polski w 1979 roku i nie było mi łatwo zostawić Śląsk i moją pierwszą miłość - mówi z filmowego ekranu Andrzej Klamt. - W Niemczech ukończyłem szkołę średnią i studia. Nauczyłem się wielu nowych rzeczy.
- Wyjechałem z Polski w 1979 roku i nie było mi łatwo zostawić Śląsk i moją pierwszą miłość - mówi z filmowego ekranu Andrzej Klamt. - W Niemczech ukończyłem szkołę średnią i studia. Nauczyłem się wielu nowych rzeczy.
Film "Podzielona klasa" Andrzeja Klamta prowokuje na nowo do pytań: Czy warto wyjeżdżać na Zachód? i Co musi się zdarzyć, by warto było powrócić?

Andrzej Klamt jest niemieckim reżyserem pochodzącym z Bytomia. Urodzony w 1964 roku, w 1971 zaczął naukę w bytomskiej szkole podstawowej nr 5.

- Pomysł na film zrodził się, kiedy pięć lat temu wszedłem na portal Nasza Klasa - mówi reżyser - uświadomiłem sobie, że połowa dawnych koleżanek i kolegów, podaje tam adresy niemieckie. Pomyślałem, że może z tego powstać coś więcej niż tylko opowieść o kolegach ze szkoły. Przecież proces wyjeżdżania, szczególnie w stanie wojennym, dotyczy całego Śląska, a podział na tych, co wyjechali i tych, którzy zostali, dotyczy praktycznie każdej rodziny w regionie.

W minioną środę film "Podzielona klasa/Die Getailte Klasse" można było obejrzeć w Centrum Kultury Oleska 45 w Opolu podczas pokazu zorganizowanego przez Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej. Niedużą salę kinową wypełnili przede wszystkim przedstawiciele mniejszości. Zabrakło znaczącej grupy studentów historii czy germanistyki.

W filmie Klamta zderzają się wspomnienia tych, którzy wyjechali (oni konsekwentnie mówią o sobie po niemiecku) i tych, których rodzice nie zdecydowali się na wyjazd.
We wspomnieniach pojawiają się wątki charakterystyczne dla emigrantów ze Śląska. - Już w szkole dawano mi do zrozumienia, że nie jestem Polką i to nie było miłe - mówi jedna z pań. - A mnie wyzywano od hitlerowców, choć przecież nie małem z nazizmem nic wspólnego. Czułem się Polakiem z niemieckimi korzeniami - dodaje ktoś inny.

Wyjeżdżający przywołują racje, jakie kierowały ich rodzicami wyjeżdżającymi na Zachód i zabierającymi swe dorastające dzieci. Nie zawsze zresztą zachwycone tym, że muszą zostawiać miejsce urodzenia i pierwsze młodzieńcze miłości. A racje wyjeżdżających były złożone, bo składały się na nie świadomość niemieckiej tożsamości, i chęć ułożenia sobie życia w lepszym, bogatszym, dającym inne perspektywy świecie.

- Własny dom, samochód, wyjazd na wakcje za granicę były tutaj głównie w sferze marzeń, a tam na wyciągnięcie ręki - przyznaje jeden z bohaterów filmu. - W szarej rzeczywistości socjalizmu pisaki i ubrania przysyłane z Niemiec były szczególnie kolorowe.
- Kiedy zacząłem pracować, w Polsce szybko dano mi do zrozumienia, że mogę awansować tylko do pewnej granicy. To co powyżej nie jest dla mnie Ślązaka - wspomina jeden z mężczyzn. - Inna sprawa, że w Niemczech doświadczyłem czegoś podobnego. Na Śląsku dla cześci ludzi byłem Niemcem, za granicą jestem dla niektórych Polakiem.

Sens filmu Klamta wykracza daleko poza sentymentalne wspomnienia z opuszczonego Heimatu. Zamiarem reżysera było pobudzić społeczeństwa po obu stronach granicy do reflesji: kto i co stracił, a kto i co zyskał na masowej emigracji ze Śląska na Zachód.
- Temat wyjazdu z regionu pół miliona autochtonów wciąż nie został w Polsce na serio podjęty - uważa Andrzej Klamt. - W Niemczech jest problem symetryczny. Tam nikt się specjalnie nie zastanawia, co przyjeżdżający, którzy się zaasymilowali w niemieckim społeczeństwie, do tego społeczeństwa wnieśli. W obu krajach film interesuje przede wszystkim Ślązaków i ludzi mających ze Śląskiem jakieś więzi. I oni reagują na niego bardzo uczuciowo. Bardzo bym chciał, żeby krąg jego odbiorców się poszerzył.

Opolski demograf, dr Kazimierz Szczygielski, potwierdza diagnozę reżysera. Masowe migracje ze Śląska są tematem trochę zapomnianym, który nigdy nie był tematem głębszych analiz. Potrzebnych w obu krajach.

- Powodem wyjazdów była nie tylko kwestia jakości życia - uważa dr Szczygielski. - Choć z jej powodu wiele osób gotowych było pracować za granicą poniżej swoich kompetencji i możliwości. Wiele osób nie czuło się pewnie w sytuacji społecznych napięć pamiętanych z PRL-u i przełomu ustrojowego. One trochę na wszelki wypadek udawały się do państwa porządku. Wyrażającego się nie tylko tym, że na ziemi nie leżą papierki. Szło raczej o stabilny porządek społeczny.

Nie ma wątpliwości, że masowa migracja - zrozumiała z ludzkiego punktu widzenia - jest z dzisiejszej perspektywy personalną stratą dla regionu i dla mniejszości niemieckiej. Wyjechało przecież wiele osób o ugruntowanej tożsamości, przedsiębiorczych, mających pomysły. Gdyby wówczas udało się ich zatrzymać, mniejszy byłby dziś problem demograficzny w regionie. A i mniejszość nie miałaby pewnie nigdzie problemów z przekroczeniem ustawowego 20-procentowego progu.

- Jak bardzo tych ludzi brakuje w regionie uświadomiłem sobie niedawno, nawiązując kontakt z urodzonym już w Niemczech wnukiem dawnego chrząstowickiego nauczyciela - mówi Rafał Bartek, dyrektor generalny Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. - W internecie zobaczyłem, na ilu polach ten człowiek się angażuje: gra, komponuje, prowadzi chór, działa w samorządzie i w parafii. Pomyślałem, jak wiele gmina i region mogłyby dzięki takim ludziom zyskać, gdyby tu byli. Bez nich - widać to przy wielu wyborach akademickich, samorządowych, politycznych - często obracamy się latami wokół tych samych nazwisk.

Samo narzekanie, że migrantów nie ma na Śląsku, jest oczywiście mało sensowne. Istotniejsze jest pytanie: co musi się zdarzyć, by dawni migranci lub ich potomkowie zdecydowali się na powrót.

- To na pewno nie będzie łatwe - przyznaje dr Szczygielski - Polska nadal sąsiaduje z Niemcami, czyli z trzecią gospodarką świata. Ma to wiele skutków pozytywnych, szczególnie dla naszych eksporterów, ale na dorównanie poziomem takiemu potentatowi jeszcze przez wiele lat nie mamy szans. Warto przypomnieć, że statystyczna gospodyni w Niemczech ma 9 razy większe oszczędności niż jej koleżanka z Polski. Szansą na przyciągnięcie emigrantów do regionu byłyby duże niemieckie inwestycje, najlepiej znanych firm. Do inwestora z Chin niekoniecznie wrócą, ale do takiego, który wzbudza zaufanie, tak.

Zdaniem Rafała Bartka, czynnikiem decydującym dla decyzji o powrocie byłaby, oczywiście, dobra praca na miejscu. Ale ona sama nie wystarczy. Potrzebna jest jeszcze polityka na poziomie samorządu i rządu. Także polityka prorodzinna.

- Znam taką sytuację: dwie rodziny budują dom. Jedna w Kolonii, druga w cierpiącym na wysokie bezrobocie Mikołowie. Ta niemiecka rodzina ma trójkę dzieci, więc korzysta z takich zniżek, że jej dom udało się wybudować taniej. Oczywiście, możliwości są w Niemczech inne niż w Polsce, ale u nas nie ma na razie w ogóle myślenia w tym kierunku. I kwestia stabilności. Wielu naszych nauczycieli lęka się o pracę z powodu likwidacji szkół. Na zachodzie nauczyciel, który jest urzędnikiem państwowym ma pewność, że państwo się o pracę dla niego zatroszczy.

Zdaniem doktora Szczy-gielskiego, o przyciąganiu migrantów z powrotem trzeba myśleć już dziś. Śląsk Opolski może być świetnym miejscem na spędzanie wypracowanej w Niemczech emerytury - we własnym zostawionym tu przed wyjazdem domu lub gwarantujących odpowiedni poziom ośrodkach.

- Ponadto niedługo będziemy z powodów demograficznych zmuszeni "importować" ludzi - mówi Kazimierz Szczygielski. - Mieszkańcom Śląska z pewnością łatwiej będzie zaakceptować wracających swoich ziomków niż przybyszów z Chin, Indii lub innego kraju azjatyckiego.
Tymczasem film Andrzeja Klamta łatwiej zobaczyć w Niemczech niż w Polsce. Fragment był już prezentowany w niemieckiej telewizji. Pełną wersję można będzie zbaczyć w drugiej połowie roku (ścisły termin nie został jeszcze ustalony). W Polsce na razie takiego zainteresowania nie było. Informacje o filmie i jego zwiastuny dostępne są na stronie: www.die-geteilte-klasse.de

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska