Kto zabił Annę? Tajemnicza śmierć w Gogolinie

Tomasz Gdula
Według śledczych Annę Kornas zamordował jej mąż, Jan. To tylko hipoteza, choć i dowodów nie brakuje. Równie wiele jest jednak wątpliwości, których nie udaje się rozwiązać od 13 lat. Bo Jan przepadł jak kamień w wodę.

Anna i Jan Kornasowie mieszkali w jednorodzinnym domu przy ul. Matejki w Gogolinie. We wtorek 1 października 1996 roku Annę odwiedziła jej siostra. Z jej późniejszej relacji wynika, że między małżonkami wybuchła kłótnia.

- W domu Kornasów zdarzały się awantury, prawdopodobnie dochodziło także do przemocy - mówi jeden z policjantów pracujących nad tą zagadkową sprawą. - Mimo to Anna i Jan uchodzili wśród sąsiadów i znajomych za normalne, raczej zgodne małżeństwo - dodaje.

W tej sprawie aż roi się od pytań i niejasności, a pewne jest tylko, że niedługo po wyjściu siostry Anna Kornas została zamordowana drewnianą pałką.

Podejrzenia od razu padły na jej męża. Po pierwsze dlatego, że na miejscu zbrodni znaleziono odcisk jego palca, zbroczonego krwią Anny; po drugie ze względu na fakt, że Kornas po śmierci żony zniknął bez śladu.

Biegacz i jego wierna towarzyszka
Jan Kornas był w Gogolinie znanym i szanowanym człowiekiem. Pracował w Szkole Podstawowej nr 1, był nauczycielem wychowania fizycznego.
- Janek pochodził z Rozwadzy, znałam go od dzieciństwa. Był skryty, małomówny, od zawsze lubił sport - opowiada znajoma Kornasa. - Później pracowaliśmy razem, nigdy bym nie pomyślała, że może być mordercą.

- Maratony to była jego pasja i sposób na życie - mówi jeden z gogolińskich nauczycieli. - Wszyscy podziwiali go za systematyczność, z jaką trenował biegi długodystansowe.
W treningach stale towarzyszyła mu żona. Anna była od Jana o dziesięć lat starsza i od 1992 roku przebywała już na emeryturze. Prowadziła dom i jeździła z mężem na zawody. Jan Kornas co roku zaliczał kilka maratonów, był znany i lubiany w środowisku długodystansowców.

Anna i Jan uchodzili w Gogolinie za ludzi majętnych, gdyż podczas wakacji regularnie wyjeżdżali do prac polowych w Niemczech. W latach 90. był to znakomity interes - kilka tygodni harówki pozwalało zarobić na rok godnego życia w Polsce. A ponieważ Kornas miał też nauczycielską pensję, zaś jego żona emeryturę, małżeństwu powodziło się całkiem dobrze.

- Wbrew oczekiwaniom podczas oględzin domu w październiku 1996 nie znaleźliśmy tam zbyt wiele gotówki - przyznaje policjant pracujący nad tą zagadkową sprawą. - Kornas jest formalnie podejrzewany o zabójstwo żony, gdyż wskazują na niego ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni. Nie ma jednak najważniejszego, motywu.
Są tylko wersje, które można mnożyć w nieskończoność: że Jan zabił Annę w przypływie furii, może nawet niechcący, a potem wziął pieniądze i zniknął; albo że zabił żonę, by zrabować pieniądze i zacząć nowe życie. Jednak możliwe też, że Jan nie był sprawcą, lecz podobnie jak jego żona padł ofiarą zbrodni.

W gąszczu domysłów
Mimo krwawego odcisku palca Jana Kornasa, śledczy wcale nie wykluczają, że to nie on zabił. Nieznajomość motywu jest tu podstawową przesłanką, ale nie jedyną.
- Można oczywiście podejrzewać, że zabójstwo było spowodowane eskalacją konfliktu, od dawna tlącego się między małżonkami. To jednak tylko kolejna hipoteza - przypominają policjanci.

Jednocześnie nie wykluczają, że zbrodni dokonał ktoś inny.
- Na przykład ruska mafia - rzuca jeden ze śledczych. - Skoro Kornasowie tak często wyjeżdżali do Niemiec i uchodzili za ludzi zamożnych, taka wiedza mogła też trafić do świata przestępczego. Tym bardziej, że nie wiemy z kim to małżeństwo kontaktowało się za granicą, a połowa lat 90. to przecież czas bujnej ekspansji wschodnioeuropejskich grup przestępczych na Zachód.
Jedna z wersji zakłada, że do domu Kornasów przy ul. Matejki w Gogolinie 1 października 1996 wtargnęli jacyś przestępcy i zażądali pieniędzy. Annę zamordowali, a Jana uprowadzili, bo może nie chciał zdradzić, gdzie są schowane oszczędności. Gdy to wyjawił, został zabity i zakopany gdzieś w lesie.

- Zwłoki Anny Kornas zostały znalezione dopiero dwa dni po morderstwie. Co w tym czasie działo się w domu, gdzie był jej maż i co robił, to wszystko ciągle jest tajemnicą - przyznają policjanci.

Jak kamień w wodę
Żaden inny mieszkaniec Opolszczyzny nie jest poszukiwany przez policję tak długo, jak Jan Kornas. Stróże prawa próbują go namierzyć od prawie 13 lat. Rozesłano międzynarodowy list gończy i pod koniec lat 90. wydawało się, że Kornas już prawie jest w rękach policji.

- Dostaliśmy wtedy sygnał, że widziano go w okolicach Hamburga - opowiada podinsp. Jarosław Dryszcz. - Niestety ślad szybko się urwał.
Nie pomogła nawet nagroda 2 tysięcy marek, wyznaczona przez niemiecką policję za wskazanie miejsca pobytu gogolinianina. Od ponad dziesięciu lat nie ma o nim żadnych wieści.
- Dlatego wśród licznych hipotez, jakie bierzemy pod uwagę, jest i taka, że Jan Kornas już nie żyje - przyznaje podinsp. Dryszcz. - Ale żadnych dowodów na to nie ma, więc formalnie jest on wciąż podejrzany o zabójstwo żony i poszukiwany - zastrzega.

Jeden z policjantów podrzuca też inny trop.

- Nie wiem, czy osoby pracujące bezpośrednio nad tą sprawą brały to pod uwagę, ale ja nie wykluczam, że Kornas mógł wstąpić do Legii Cudzoziemskiej. Był wysportowany, miał kondycję, a w tamtych czasach ta formacja przyjmowała nawet osoby mające konflikt z prawem - tłumaczy nasz rozmówca. - Po odbyciu cyklu szkoleń, Legia zmienia tożsamość swoich najemników, a to mogłoby tłumaczyć, w jaki sposób Kornasowi udaje się skutecznie ukrywać przez tak wiele lat.
Znacznie częściej wymieniana jest jednak wersja, że Kornas przeniósł się na tamten świat.

- Teraz, gdy podróżowanie stało się tak powszechne, a wymiana informacji błyskawiczna, bardzo trudno prowadzić nowe życie, będąc ściganym przez międzynarodową policję - mówią stróże prawa.

Pytań w tej sprawie jest wciąż więcej od niebudzących wątpliwości odpowiedzi.
Dopóki Jan Kornas - żywy lub martwy - nie zostanie znaleziony, to, co zdarzyło się w domu Kornasów 1 października 1996, pozostanie tajemnicą. Jeśli jednak były nauczyciel z Gogolina żyje i, tak jak wskazują bezpośrednie dowody, ma na sumieniu swoją żonę, do końca swoich dni będzie musiał obawiać się aresztowania. Jeśli Jan Kornas żyje, to ma dziś 57 lat, a jego sprawa ostatecznie zniknie z akt dopiero w 2046 roku, gdy minie pół wieku od śmierci Anny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska