Kto zastrzelił Azję? Pies zginął od kuli w Starej Jamce

fot. archiwum własne
Na spacerze Azja odbiegła na chwilę i już nie wróciła. Niecałą godzinę później pani Marta znalazła ją na śniegu. Leżała we krwi i już nie żyła.
Na spacerze Azja odbiegła na chwilę i już nie wróciła. Niecałą godzinę później pani Marta znalazła ją na śniegu. Leżała we krwi i już nie żyła. fot. archiwum własne
Mieszkanka podkorfantowskiej wsi usłyszała strzały, a chwilę później znalazła swojego psa martwego na skraju lasu. Sprawcy nie złapano.

Wiem, że mojej Azji nikt już życia nie wróci, ale usiłuję dojść prawdy w trosce o inne zwierzaki i ku przestrodze ich właścicielom - mówi Marta ze wsi Stara Jamka, która w poniedziałek powiadomiła o podejrzeniu popełnienia przestępstwa nyską prokuraturę. - Nie godzę się na bezkarne strzelanie. I nieważne, czy zrobił to kłusownik, czy myśliwy...

Bo pani Marta nie wyklucza, że równie dobrze strzelać do jej psa mógł myśliwy. Tym bardziej, że w dniu, kiedy do tego doszło, ktoś był w terenie. - Usłyszałam strzały, ale najpierw myślałam, że to spóźnione noworoczne fajerwerki - opowiada właścicielka zwierzaka. - Byłam wówczas z psami na spacerze, a Azja odbiegła kawałek ode mnie. Już nie wróciła.

Pani Marta znalazła ją niecałą godzinę później. Leżała zakrwawiona na śniegu. Nie żyła. - Wokół były ludzkie ślady, a naprzeciw myśliwska ambona, z której mógł paść śmiertelny strzał - podejrzewa. - Najpierw pomyślałam, że to myśliwy z pobliskich Rzymkowic i wiele się nie zastanawiając poszłam mu zrobić awanturę. Okazało się jednak, że to nie jego rewir, tylko koła Szarak 4 z Tułowic.

- Może to kłusownicy - zastanawia się Jerzy Piędzioch, prezes tułowickiego Szaraka. - Bo my przeprowadziliśmy już wewnętrzne śledztwo w kole i nic nie wskazuje na to, by psa zastrzelił któryś z naszych myśliwych. - Faktem jest, że jeden z nich był w terenie, ale ani nie widział psa, ani tym bardziej nie oddał żadnych strzałów, z których przecież musi się rozliczać.

Prezes, i owszem, przyznaje, że zdarza się, iż myśliwi złoszczą się na wałęsające się po lesie psy, które polują albo w najlepszym wypadku płoszą zwierzynę. - Denerwują się, ale nie znaczy to, że od razu zabiją - mówi. - Przecież też jesteśmy ludźmi i szkoda nam zwierzaka. Więc przede wszystkim staramy się go złapać i oddać właścicielowi. To przykre, że pani Marta podejrzewa nas o najgorsze...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska