Ktoś chciał wziąć na pana kredyt! „Na bank!” - jak (o mało co) nie dałem się wkręcić w telefoniczne oszustwo

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Najważniejsze jest, żeby nie podawać swojego loginu i hasła dostępu do konta!
Najważniejsze jest, żeby nie podawać swojego loginu i hasła dostępu do konta! Archiwum
Dziesiątki razy jako dziennikarz pisałem informacje o poszkodowanych, którzy dali się nabrać wydzwaniającym do nich oszustom z legendą na wnuczka, policjanta, na bank. A mimo to sam prawie dałem się oszukać!

Minęła godz. 13:00. Nie wiem czy pora jest przypadkowa, ale u mnie w pracy to okres największego natężenia zajęć. Taki telefon potrafi jednak postawić na nogi.

- Pan Krzysztof? – głos w słuchawce zaciągał wschodnim, łagodnym akcentem. W pierwszej chwili trochę mnie to zaniepokoiło, ale pomyślałem, że to przejaw ksenofobii. Pan w słuchawce grzecznie się przedstawił z nazwiska i jako reprezentant Banku PKO BP. A potem zaczął recytować wyuczone formułki, jak wszyscy pracownicy call center.

Odbierałem takie rozmowy wiele razy, to jednak nie była kolejna oferta kupna odkurzacza czy zaproszenia na spotkanie w sprawie garnków.

- Nasz system odnotował złożony przez pana dziś rano przez naszą platformę internetową wniosek o pożyczkę wysokości 20 tysięcy złotych. Czy pan autoryzuje ten wniosek, czy pan wystąpił o kredyt? - zapytał głos w słuchawce.

Ładne klocki - pomyślałem, ktoś chce mnie wrobić w spłatę pożyczki na 20 tysięcy zł! Oczywiście, zaprzeczyłem, żebym ja lub moja żona starali się o taki kredyt.

Pan grzecznie powiedział, że w tej sytuacji anuluje wniosek, ale że ktoś obcy dysponuje moimi danymi osobowymi i może złożyć więcej takich wniosków.

Zapytałem, na jakie dokładne dane zostały wypisane w ten wniosek, jaki podano adres, numer PESEL, ale pan grzecznie odmówił, tłumacząc się ochroną danych.

W międzyczasie stwierdził, że ma problemy techniczne, słabo mnie słyszy. Zadzwonił po chwili ze stacjonarnego, a identyfikacja numeru wyświetliła: PKO BP SA.

- Ponieważ prawdopodobnie padł pan ofiarą oszustwa bankowego, nasz bank powiadomi niezwłocznie policję i zawiadomi o tej próbie pana bank. Proszę powiedzieć, w jakim banku ma pan swoje konto? - zapytał.

Przez chwilę się opierałem. Poprosiłem, żeby zawiadomił wszystkie banki, że ktoś może na mnie wyłudzać pieniądze, ale pan stwierdził: Wszystkie? To niemożliwe!

Pomyślałem, że niewiele ryzykuję i podałem nazwę mojego banku.

Zdążyłem tylko zadzwonić do żony, żeby się upewnić, że nie brała kredytu. Już miałem wykręcać numer do swojego banku, kiedy znów zadzwonił telefon.

Numer był prawie identyczny jak wyszukana przed chwilą infolinia mojego banku. Różnił się tylko jedną cyfrą. Kolejny mężczyzna o śpiewnym akcencie zawiadomił mnie, że dzwoni z działu bezpieczeństwa mojego banku w związku z przekazaną im informacją o próbie wyłudzenia kredytu.

- Do tej pory udało nam się ustalić, że wniosek na pana nazwisko został złożony w Krakowie. Czy ktoś w Krakowie mógł to zrobić w pana imieniu? Czy ma pan przy sobie kartę bankową i dowód osobisty? Czy kupował pan coś ostatnio w internecie, na Allegro albo OLX? Czy udostępniał pan komuś swoje dane osobowe i hasła do bankowości internetowej? Czy korzysta pan z otwartych sieci WiFi? - zadawał kolejne pytania.

W tle rozmowy słychać było delikatny hałas centrum telefonicznego. Rozmówca brzmiał profesjonalnie, robił wrażenie doskonale przeszkolonego pracownika banku. Dokładnie jak ci bankowcy, z którymi wcześniej miałem do czynienia, dzwoniąc po jakąś pomoc.

Po dłuższej rozmowie, w czasie której moje zaufanie rosło, pan poprosił: - A teraz proszę się zalogować na pańskie konto bankowe i sprawdzić, czy nic nie zginęło.

- W tej chwili nie mogę wejść na moje konto. Proszę zadzwonić za chwilę, a ja w międzyczasie sprawdzę – odpowiedziałem.

U pana w słuchawce wzbudziło to irytację:

- A dlaczego pan nie może? Jesteśmy działem bezpieczeństwa pana banku, chcemy zabezpieczyć pana przed próbami oszustw, a pan nie chce współpracować? – naciskał dość ostrym tonem.

Kiedy mu odpowiedziałem, żeby zadzwonił za kilka minut, bo ja teraz nic nie będę sprawdzał, rozłączył się bez słowa pożegnania.

Całkiem nieprofesjonalnie. A ja już wiedziałem, że to była próba oszustwa.

Dwa kolejne telefony wykonałem do mojego banku (numer infolinii ze strony w internecie) i na policję.

Bank przyjął zgłoszenie o próbie oszustwa i upewnił mnie, że skoro nie podałem haseł i loginów, to moje pieniądze są bezpieczne.

Od policjanta na dyżurce dowiedziałem się natomiast, że codziennie mają nawet po kilka takich zgłoszeń, ale nawet szybkie przekazanie numerów telefonów oszustów w niczym policji nie pomoże, bo oszuści błyskawicznie zmieniają numery. No, ale skoro chcę zgłosić usiłowanie oszustwa, to zapraszają na komendę.

Niewiele brakowało, a spłacałbym kredyt za oszustów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska