Ktoś truje opolskie bieliki

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
- Na Opolszczyźnie żyje tylko nieco ponad 20 par tych pięknych ptaków - mówi Jacek Wąsiński. Wczoraj razem z miłośnikami dzikich zwierząt wypuścił na wolność dwa wyleczone bieliki.
- Na Opolszczyźnie żyje tylko nieco ponad 20 par tych pięknych ptaków - mówi Jacek Wąsiński. Wczoraj razem z miłośnikami dzikich zwierząt wypuścił na wolność dwa wyleczone bieliki. Radosław Dimitrow
Ptaki wróciły właśnie z przymusowego leczenia w ośrodku dla dzikich zwierząt w Mikołowie. Można je podziwiać w strzeleckich lasach, gdzie zostały wypuszczone na wolność.

Kurację po ciężkim zatruciu zakończyły właśnie dwa bieliki. Jednego strzeleccy leśnicy znaleźli we wrześniu.

- Ptak był bardzo osłabiony - wspomina Ryszard Miller, nadleśniczy ze Strzelec Opolskich. - Natrafiliśmy na niego na jednej ze ścieżek. Bielik chodził po ziemi, co nie było dla niego naturalnym zachowaniem. Bez problemu go schwytaliśmy.

Po przewiezieniu go do ośrodka dla dzikich zwierząt okazało się, że samica bielika była podtruta.

- To nie pierwszy ptak ze strzeleckich lasów, który w ostatnich latach trafił do nas z takimi objawami - mówi Jacek Wąsiński z ośrodka w Mikołowie. - Bieliki najprawdopodobniej padają ofiarą hodowców ryb. Właściciele stawów, chcąc zminimalizować straty powodowane przez dzikie ptactwo i zwierzynę, podrzucają mięso nasączone toksynami.

Polują w ten sposób np. na wydry, jastrzębie. A bieliki stają się przypadkowymi ofiarami.
Znaleziona we wrześniu samica wróciła właśnie do strzeleckich lasów. Miłośnicy dzikich zwierząt przywieźli razem z nią innego bielika, którego znaleźli w podobnych okolicznościach na Lubelszczyźnie.

- To również samica, ale jest znacznie młodsza, bo na wolności żyła niespełna rok - dodaje Wąsiński. - W ośrodku była karmiona rybami i padliną, by nie "zapomniała", że powinna jeść takie rzeczy. Ale z racji młodego wieku może być jej nieco trudniej wrócić do środowiska.

Opiekun bielików przyznaje, że kuracja nie była łatwa, bo ptaki są bardzo nieufne. Potrzeba było wielu tygodni, zanim się uspokoiły i pozwoliły do siebie podejść.

Pierwsze chwile na wolności też były trudne dla bielików. W obu przypadkach samice wzbijały się w powietrze, a po chwili musiały lądować na gałęziach, by nabrać sił. Zarówno leśnicy, jak i pracownicy ośrodka są jednak przekonani, że ptakom będzie dobrze w strzeleckich lasach.

Ptaki przed wypuszczeniem na wolność zostały zaobrączkowane, by można je było w przyszłości rozpoznać.

- Na Opolszczyźnie żyje nieco ponad 20 par tych ptaków - mówi Waldemar Michalik, który z ramienia stacji ornitologicznej zajmuje się ich obrączkowaniem. - Dzięki oznakowaniu wiemy, gdzie wędrują i co się z nimi dzieje.

Przez najbliższe dni strzeleccy leśnicy, uzbrojeni w lornetki, będą obserwować, jak ptaki radzą sobie na łonie natury. Bieliki objęte są ścisłą ochroną gatunkową. To oznacza, że nie tylko nie można ich tępić, ale nawet zbliżać się do ich gniazd - w okresie lęgu są one otoczone strefą ochronną o promieniu pół kilometra!

Bielik uważany jest za króla ptaków, a ze względu na to, że niegdyś licznie u nas występował, przyjmuje się, że został uwidoczniony na godle Polski. Choć potocznie zwany jest orłem, to formalnie należy do rodziny jastrzębiowatych. Mylnie jest zatem nazywany "orłem bielikiem".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska