Kupcy muszą szmuglować towar do własnych sklepów

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Tu jest jak w warszawskim getcie: zaopatrzenie przerzuca się przez płot lub bramę. Właśnie "dowieźli” worek ziemniaków.
Tu jest jak w warszawskim getcie: zaopatrzenie przerzuca się przez płot lub bramę. Właśnie "dowieźli” worek ziemniaków. Radosław Dimitrow
Powraca sprawa podwórka przy narożnej kamienicy w Strzelcach Opolskich, u zbiegu ulic Marka Prawego i Krakowskiej.

Słynne już podwórko, które znajduje się przy narożnej kamienicy w środku miasta, u zbiegu ulic Marka Prawego i Krakowskiej, z początkiem marca zostało odcięte od świata, bo z jednej strony lokatorzy ze spółdzielni mieszkaniowej postawili wysoki płot, a z drugiej strony właściciel hurtowni zamknął bramę dojazdową.

Kuriozalna sytuacja mocno utrudniła życie okolicznym mieszkańcom, którzy nie mogą wjechać autem pod dom.

Teraz okazuje się, że płot może być powodem zamknięcia sklepów. Miejscowi kupcy nie mają bowiem jak zaopatrywać sklepowych półek.

- Nie możemy tego robić frontowymi drzwiami, bo jest to niezgodne z wymogami sanepidu - mówi Michał Domerecki, właściciel spożywczaka. - Musimy więc każdorazowo szmuglować towar nad bramą albo murem. Wygląda to tak, że jedna osoba przerzuca kartony z produktami z jednej strony, a drugi pracownik łapie je i zanosi do sklepu. O ile w przypadku lekkich rzeczy, np. pieczywa, nie ma problemu, o tyle w przypadku worka z ziemniakami jest już gorzej.

Szmuglowanie towaru do sklepów odbywa się po kilka razy dziennie. Samo przerzucanie nie jest jednak jedynym problemem. Znacznie większym są pracownicy hurtowni, którzy przeganiają auta z zaopatrzeniem, ilekroć podjeżdżają pod bramę.

- Wtajemniczeni zaopatrzeniowcy wiedzą, że u nas trzeba działać prędko, bo inaczej nie dowiozą towaru - dodaje Domerecki. - Jeden z nich przyjeżdża do nas ze szwagrem, żeby rozładunek trwał krócej. To chora sytuacja! Tak się nie da prowadzić interesów. Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie zamknąć sklep.

- Nikogo nie obchodzi to, jak mamy sobie radzić - dodaje Urszula Juda, właścicielka sklepu papierniczo-chemicznego. - Ja noszę towar do sklepu na piechotę z sąsiedniego parkingu, który jest oddalony o 300 metrów. Zaopatrzeniowcy pukają się po głowie, dziwiąc się, kto takie coś wymyślił.

Właściciele sklepów pytali w gminie, czy urząd może im obniżyć chociaż trochę czynsz do czasu przywrócenia drogi dojazdowej. Dowiedzieli się, że przepisy nie uwzględniają takiej sytuacji. O obniżce czynszu zdecydować mogą tylko radni, rozpatrując każdy przypadek z osobna.

Żeby unormować sytuację odciętego podwórka, gmina dwukrotnie proponowała właścicielowi hurtowni, że odkupi od niego część wjazdu, by przekształcić go w drogę publiczną.

W ten sposób każdy będzie mógł z niej legalnie korzystać. Piotr Rus, prezes firmy "Piast", która jest właścicielem hurtowni, na to się jednak nie zgodził.
W związku z tym gmina przygotowała wniosek do sądu o ustanowienie tzw. drogi koniecznej.

- Niech sąd się wypowie, jak zorganizować dojazd do tej posesji - mówi Ewa Hałek z Gminnego Zarządu Mienia Komunalnego.

Sąd ma możliwość przymuszenia sąsiadów, np. by udostępnili swoje drogi innym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska