Kupić dom przy granicy

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
– Tani dom do remontu można u nas znaleźć stosunkowo tanio, a ofertę sprzedaży mamy bardzo bogatą – zachwala Viera Horakova, agent biura MM Reality.
– Tani dom do remontu można u nas znaleźć stosunkowo tanio, a ofertę sprzedaży mamy bardzo bogatą – zachwala Viera Horakova, agent biura MM Reality. Krzysztof Strauchmann
Rzuciliśmy się na głęboką wodę. To był wielki życiowy eksperyment - przyznają dwa małżeństwa z Głuchołaz, które trzy lata temu, niezależnie od siebie, kupiły domy w Czechach, w pobliżu granicy.

- Spróbowaliśmy i teraz wiemy, że żyje się tu bardzo dobrze. Nie żałujemy tej decyzji.

Krzysztof i Anna za 20-letni dom na dużej działce w cichej uliczce w Zlatych Horach zapłacili o 100 tys. złotych mniej niż za podobną nieruchomość musieliby dać w sąsiedztwie Głuchołaz.
- Nie miałem poważniejszych problemów z kupnem - mówi Krzysztof, 40-letni inżynier. - Samo spisanie umowy odbyło się w Jeseniku w restauracji, przy obiedzie.

Łukasz i Joanna, młode małżeństwo z małą córeczką, zdecydowali się kupić wiejski, stary dom z dużym ogrodem w Janovie, w Górach Opawskich, po drugiej stronie Kopy Biskupiej. Zapłacili trzy razy taniej niż za podobny dom w Polsce. Gratis dostali górskie powietrze i wspaniałe widoki z okien.

- Nosiliśmy się z zamiarem budowy domu, mieliśmy już działkę budowlaną - opowiada pan Łukasz. - Wystarczyła jedna wizyta na stronie internetowej czeskiej agencji nieruchomości, żeby zdecydować się na kupno domu w Czechach. Nawet nasi znajomi Czesi dziwią się, że trafiliśmy na taką okazję.

Żyją wahadłowo. Rano do auta, dzieci do żłobka czy szkoły, samemu do pracy w Nysie, Prudniku czy dalej w Polsce. Po południu z powrotem do domu, gdzie chwalą sobie przede wszystkim ciszę i spokój.

- 30 lat mieszkałem we Wrocławiu. Tam kilka kilometrów przez centrum w szczycie pokonuje się ponad godzinę - opowiada pan Łukasz. - Tu podróż autem zajmuje mi 25 minut. Droga, choć przez góry, jest dobrze utrzymana nawet zimą. Kursują czeskie autobusy. Odległość nie jest dla nas większym problemem.

- Do Głuchołaz mam samochodem 10 do 15 minut jazdy prostą drogą. Zanim się tu zdecydowaliśmy na kupno, mąż specjalnie obwodził mnie po wioskach wokół Głuchołaz, gdzie też były domy na sprzedaż.

Chciał mi pokazać, że do Czech mam krótszą i wygodniejszą drogę - mówi Anna. - Po południu mam trochę krążenia, bo trzeba wozić dzieci na dodatkowe zajęcia, ale wiosną czy latem jeżdżą same na rowerze albo nawet chodzą pieszo. Szkolni koledzy córek mieszkający na wsiach mają podobne problemy. Jednak przydałby się jakiś stały autobus z Głuchołaz do Zlatych Hor, choćby dwa razy dziennie.

Dali radę bez języka

- Od 1993 roku, kiedy prowadzę biuro pośrednictwa nieruchomości w Zlatych Horach, sprzedałem Polakom trzy nieruchomości - mówi Ladislav Job ze Zlatych Hor. - Jeden dom na wsi i dwie działki budowlane w okolicach miasta. Zainteresowanie ze strony obcokrajowców nie jest duże.

Jak wyjaśnia pośrednik, jeszcze 5 lat temu cudzoziemcy nie mogli kupować w Czechach nieruchomości. Potem wymagane było co najmniej półroczne zamieszkanie w Czechach.

Od roku nie ma już takich wymogów. W praktyce jednak już wcześniej biura pośrednictwa nieruchomości pomagały znaleźć kogoś, kto czasowo zameldował Polaków u siebie, żeby "w papierach" przemieszkali wymagany okres.

W województwie ołomunieckim, gdzie leży większa część Jeseników, z tym przepisem nie było większych problemów. Inaczej prawo egzekwowali urzędnicy województwa morawsko-śląskiego, na terenie którego leży Janov.

- Formalności były dość uciążliwe - przyznaje Łukasz. - Urząd Katastralny w Krnovie (odpowiednik naszego wydziału ksiąg wieczystych) domagał się od nas udokumentowania 2,5-letniego okresu zamieszkania w Republice Czeskiej. Za pomocą biura pośrednictwa przedstawialiśmy im wyjaśnienia prawne, że w innych województwach wymagania są mniejsze.

Oni nam odpowiadali, że taka jest ich interpretacja prawa. Przez parę miesięcy jeździłem w tej sprawie do Krnova nawet dwa razy w tygodniu. Chyba zauważyli, że nam bardzo zależy i zmienili interpretację. Nie słyszałem o innych obcokrajowcach kupujących tu ziemię i domy. Chyba że na tzw. słupy, czyli podstawionych obywateli Czech.

Anna i Krzysztof kupili właściwie nie dokończoną budowę, którą bank przejął od poprzedniego właściciela za niespłacony kredyt. Spadł więc na nich dodatkowo obowiązek kolaudacji, czyli dokończenia budowy, przyłączenia wody i energii, przeprowadzenia wszystkich urzę- dowych odbiorów i pozwoleń na użytkowanie. To jednak pozwoliło im wynegocjować od sprzedającego banku trochę niższą cenę.

- Kupiliśmy dom za kredyt hipoteczny w czeskim banku w Jeseniku - opowiada pani Anna. - Wszystko załatwiał nam pośrednik, my tylko dostarczaliśmy mu przetłumaczone dokumenty i zaświadczenia z naszych miejsc pracy o zarobkach w Polsce. Pośrednik bankowy skontaktował nas też z inżynierem, który w naszym imieniu poprowadził w urzędach całą formalną kolaudację budynku. Sam wpis do katastru czeskiego załatwiliśmy na koniec na miejscu. Nigdy nie uczyliśmy się wcześniej czeskiego, ale wszędzie mogliśmy sobie poradzić.

Dodatkowym plusem czeskich miejscowości jest spokój i bezpieczeństwo, podobno większe niż u nas. Policja zwraca tu baczną uwagę na obcych, a bardziej hałaśliwi wieczorni goście knajp to zazwyczaj Polacy.

- Tu mogę nie zamknąć mieszkania i spokojnie wyjechać - opowiada Łukasz. - Kiedyś tak zrobiłem, to sąsiad przyszedł i zamknął bramę za mnie. Jako Polak w Czechach czuję się bardziej bezpieczny niż oni.

Czeski strach przed Azjatami

W ciągu ostatnich trzech lat na rynku czeskich nieruchomości sporo się zmieniło. Posesje na mniej atrakcyjnych dla Czechów terenach przygranicznych też zaczynają drożeć.

Oferta jest natomiast bardzo szeroka. W samych Jesenikach można znaleźć w internecie ponad 400 nieruchomości na sprzedaż, od działek po mieszkania i domy.

Nadal można trafić na okazje cenowe, zwłaszcza w rejonie miasteczek Żulowa, Javornik czy Vidnava na południe od Otmuchowa i Paczkowa. Najtańsze stare domy w tej okolicy zaczynają się nawet od równowartości 50-70 tys. zł. Za ładnie położone i wyremontowane domy trzeba zapłacić od 1,5 miliona koron (250 tys. zł). Czesi swoje domy zgłaszają sami do polskich biur pośrednictwa.

- Mamy w ofercie mieszkania w blokach w Zlatych Horach, które mogą być cenowo interesujące dla Polaków - mówi Ladislav Job. - Trzypokojowe mieszkanie ze standardowym wyposażeniem można kupić już za 450-550 tys. koron (72 do 88 tys. zł).

- Tani dom do remontu można u nas znaleźć stosunkowo tanio, a ofertę sprzedaży mamy bardzo bogatą - zachwala Viera Horakova, agent biura MM Reality. - Polacy też się do nas zgłaszają i nawet sprzedaliśmy komuś z Polski dom w Mikulovicach. Przeważają osoby z pogranicza, choć domami rekreacyjnymi są też zainteresowani ludzie z całej Polski.

- Odwiedziło mnie wielu Polaków, choć udało się sfinalizować tylko jedną transakcję - mówi Pavel Simon, właściciel biura Reality Jesenik. - Pewien klient z Polski kupił duży dom w Zlatych Horach. Wyremontował go i teraz nieruchomość jest warta dziesięć razy więcej.

Polaków interesują najbardziej domy w okolicach stacji narciarskich, budynki rekreacyjne. Mieszkania rzadko, bo u nas są problemy z pracą. Najbardziej smuci nas fakt, że tutejszy rynek nieruchomości zdominowali Azjaci.

Na spadek zainteresowania czeskimi nieruchomościami wpłynęło ostatnio znaczne umocnienie się korony wobec złotówki. W ciągu 3 lat kurs korony podrożał o 30 procent. Za to nieco tańsze niż u nas jest w Czechach utrzymanie domu, w tym podatki gruntowe.

- Za wywóz śmieci od pięcioosobowej rodziny płaciłem w Głuchołazach po 50-70 zł miesięcznie - opowiada pan Krzysztof. - W Czechach płacę podatek od każdego członka rodziny, w sumie 2,5 tys. koron rocznie (ok. 400 zł). Trochę tańszy jest gaz.

Polskie rodziny w Czechach karniaka płacą za międzynarodowe połączenia telefoniczne, gdy ktoś nieświadomie zadzwoni z Polski na komórkę. Młodsze pokolenie stale korzysta z komputerowych, bezpłatnych komunikatorów. Krzysztof z Anną szukają urządzenia, które pozwoli im wzmocnić sygnał polskiej sieci, łapany w jednym miejscu na podwórku.

Skazani na integrację

Polskie rodziny najszybciej zintegrowały się z czeskimi sąsiadami. Odwiedzają się, doglądają sobie domów i podwórek, pomagają w drobnych pracach.

- Nikt nam nie daje odczuć, że jesteśmy tu obcy - mówi Łukasz. - W gospodzie siadamy razem, przy jednym stoliku. Czasem tylko znajomi delikatnie podśmiewają się z Polaków, kiedy się np. okazuje, że nie zdążymy wybudować autostrad na Euro.

- Z sąsiadami staramy się mówić po czesku i właściwie to od nich uczymy się języka - opowiada Anna. - Czasem razem z dziećmi sprawdzamy czeskie wyrazy w słowniku, zwłaszcza te bardziej specjalistyczne, np. związane z lepieniem bałwana w ogródku.

- Dla córki kupiliśmy czeską telewizję, żeby dziecko oglądało bajki i naturalnie uczyło się języka - opowiada pan Łukasz. - My z żoną w kinie czy teatrze jeszcze nie byliśmy.
Mogą też na własnym przykładzie obserwować różnice w obyczajach i tradycjach.

- W lany poniedziałek nasz najbliższy sąsiad wpadł do domu i zaczął okładać witkami wszystkie dziewczyny. Taki mają zwyczaj, żeby kobiety były zdrowe przez następny rok - śmieje się Anna. - Potem mój mąż musiał iść do sąsiada i zrewanżować się tym samym.

Pani Anna bezskutecznie namawia starsze córki na studia na czeskich uczelniach. Czescy Polacy rozważają natomiast korzystanie z innych możliwości mieszkania za granicą - tańszych przedszkoli, łatwiejszego egzaminy na prawo jazdy, innych możliwości podatkowych. Po 5 latach w Czechach będą się mogli ubiegać o prawo stałego pobytu, albo wręcz czeskie obywatelstwo. To da im między innymi prawo udziału w wyborach.

- Moi znajomi Czesi dziwią się, czemu nie szukamy pracy w Czechach - opowiada pan Łukasz. - Zarobki są tu średnio dwa razy większe niż u nas na porównywalnych stanowiskach.
Niedługo po przeprowadzce Łukasz spróbował zresztą szczęścia i wystartował w konkursie na informatyka w jednej z czeskich korporacji.

- Pojechałem na rozmowę kwalifikacyjną - wspomina. - Ja mówiłem po angielsku, oni ze zrozumieniem kiwali głowami, ale mówili do mnie po czesku. Rozmowę zakończył jeden z Czechów uwagą: Ale jak on nam będzie robił szkolenia? Po angielsku? Zrozumiałem, że muszę się najpierw dobrze nauczyć ich języka.

- Najbardziej obawiałam się o moją mamę - mówi pani Anna. - Martwiłam się, jak ona zniesie przeprowadzkę do nowego miejsca, innego kraju, daleko od starych znajomych. Tymczasem mama przyzwyczaiła się błyskawicznie. W czeskim kościele ma polskiego księdza, chodzi tam na msze, w powrotnej drodze plotkuje z czeskimi sąsiadkami. Wcale nie mówi o tym, żeby wracać do Głuchołaz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska