"Moje życie bez pracy"
Wczoraj rozdaliśmy nagrody w konkursie NTO "Moje życie bez pracy", który trwał od czerwca do końca września br. Na konkurs przysłano 76 prac, z których część opublikowaliśmy w cotygodniowym dodatku "Praca". Zawarte w nich zwierzenia stanowią cenny materiał o życiu bezrobotnych. Artykuły na ten temat opublikujemy w kolejnych, sobotnich magazynach NTO.
Główną nagrodę, 1000 zł, jury przyznało pani Małgorzacie, z którą rozmowę publikujemy powyżej.
- Czym dla pani jest pierwsza nagroda w konkursie?
- To wielka niespodzianka. Ucieszyłam się, że ktoś docenił moją pracę, wybrał ją spośród kilkudziesięciu. To znacznie więcej niż wygrana na loterii. O wygranej decyduje "ślepy los", o nagrodzie w konkursie - jury. Przez jakiś czas będzie mi towarzyszyło poczucie sukcesu, które jest mi bardzo potrzebne. Od trzech lat szukam pracy. Bezskutecznie.
- Sukcesem każdy chciałby się pochwalić, a pani nie chce podać swojego nazwiska, nie chce zdjęcia w gazecie. Dlaczego?
- Gdybym pod pracą na konkurs musiała się podpisać, nigdy bym się nie zdecydowała na udział w nim. Pisałam w tajemnicy nawet przed nastoletnią córką. Tylko ona wie, że jestem laureatką konkursu. Pogratulowała mi, ale powiedziała: "Jak to dobrze, mamo, że się pod tą pracą nie podpisałaś. Po co ludzie mają wiedzieć, jak nam jest ciężko? Nikt nam nie pomoże, a mogą się z nas wyśmiewać". Ponieważ w konkursie napisałam całą prawdę, już ktoś ze znajomych mnie rozpoznał. Powiedziano, że chcę zrobić karierę na biedzie. Dlatego wolę się cieszyć po cichu.
- Kiedy czytałam pani pracę, wyobrażałam sobie, że jest pani bardzo energiczną kobietę, a z pani wypowiedzi wyłania się wielka niepewność. Więc jaka pani jest naprawdę?
- Jestem, a raczej byłam, optymistką. Życie obeszło się ze mną surowo. Sama wychowuję córkę, nie mam pracy. Córce bardzo zależy na tym, żeby nikt nie wiedział, w jakiej jesteśmy sytuacji. Nie pożyczam pieniędzy, ubieramy się w lumpeksach, ale wyglądamy schludnie i elegancko, mam działkę, która pozwala żywić się bardzo tanio i zdrowo, niedawno znalazłam pracę na zlecenie - jestem ankieterką PENTOR-u. Czasem udaje mi się zarobić coś dodatkowo...
- Na co przeznaczy pani otrzymaną nagrodę?
- Nie musiałam się długo nad tym zastanawiać. Za 100 złotych kupię na pamiątkę coś do domu. Może mikser albo żelazko, ponieważ te urządzenia są już bardzo stare. Resztę przeznaczę na zapłacenie zaległości czynszowych. Mam 2 tysiące długu. Teraz zmniejszy się on o połowę. Ponieważ bardzo boję się eksmisji, bo byłam już świadkiem takiego wydarzenia, dzięki tej nagrodzie taka wizja od nas się oddali i wzrośnie moje poczucie bezpieczeństwa. Nie wiem, czy jest lepsza i ważniejsza rzecz, którą można sobie kupić. Chyba lek dla chorego.
- Jakie ma pani plany na najbliższą przyszłość?
- Na razie wiążą się one także z mieszkaniem. Mam propozycję wyjazdu na dwa miesiące do Holandii, by zaopiekować się starszą osobą. Kiedy wrócę, mam nadzieję spłacić cały dług za mieszkanie. Potem chciałabym skończyć drugi semestr pomaturalnej szkoły ekonomicznej albo kurs pracownika socjalnego. Mam nadzieję, że ta nagroda będzie początkiem lepszej passy.