Kwalifikacje IO siatkarzy. Polska - Niemcy 3:2

Paweł Hochstim/AIP/Press Focus/x-news
Press Focus/x-news
Reprezentacja Polski wygrała z Niemcami 3:2 w meczu o trzecie miejsce Europejskiego Turnieju Kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich. Oznacza to, że biało-czerwoni wywalczyli awans do ostatniego turnieju kwalifikacyjnego w Tokio.

- Z Niemcami w niedzielę zagramy zupełnie inny mecz, niż ten w piątek. To będzie mecz i na innym poziomie sportowym, i emocjonalnym – zapowiadał środkowy polskiej reprezentacji Marcin Możdżonek. Stawka tego meczu była ogromna, bo z gry o miejsce w igrzyskach w Rio musiał wypaść albo mistrz świata, albo brązowy medalista tamtej imprezy. A nawet można powiedzieć więcej – nie z gry, a z awansu, bo trudno sobie wyobrazić, by którykolwiek z najlepszych europejskich zespołów mógł przegrać kwalifikację w Tokio.

Niemcy to zespół bardzo niewygodny, z naprawdę dobrymi, albo bardzo dobrymi siatkarzami i kapitalnym trenerem na ławce. W większości grają w najmocniejszych europejskich ligach, a do tego mają Gyorgi Grozera, czyli jednego z kilku siatkarzy na świecie, który umie wygrywać mecze w pojedynkę. Wprawdzie Grozer obecnie koncentruje się już nie na grze na wysokim poziomie, a na zarabianiu pieniędzy, bo występuje w lidze koreańskiej, ale to nadal bardzo wysoka półka.

I niestety w pierwszym secie bardzo mocno dał się we znaki Polakom, którzy, po kiepskim początku, przy stanie po 19 mogli jeszcze mieć nadzieję na dobry wynik. Cóż z tego, skoro Grozer zaczął strzelać do nich zagrywkami, które – w najlepszym wypadku – można było odebrać na drugą stronę. Niemcy szybko zakończyli tę partię.

Problemem Polaków nie był jednak Grozer, a przynajmniej nie tylko on. Biało-czerwoni mieli wielkie trudności w ataku, bardziej wyszarpywali punkty, niż je zdobywali. Męczył się bardzo obciążony w ataku Bartosz Kurek, który w pierwszej partii skończył pięć z piętnastu ataków. Grzegorz Łomacz nie radził sobie z omijaniem bloku, a gra polskiej drużyny poprawiła się wtedy, gdy w drugiej partii zmienił go Fabian Drzyzga. Dość szybko na ławkę rezerwowych trafił też Kurek, któremu Antiga musiał dać chwilę wytchnienia. I choć jego zmiennik Dawid Konarski nie skończył żadnego ataku, to gra Polaków zaczęła być skuteczniejsza. Choć najsilniejszą broń mieliśmy jeszcze na ławce.

Przy stanie 20:21 Mateusz Bieniek zablokował Grozera, Heynen poprosił o przerwę, a tuż po niej Bieniek został zastąpiony przez Marcina Możdżonka. Niedawny kapitan reprezentacji pokazał, że choć na boisku pojawia się rzadko, to jest dla tej drużyny nie zastąpiony. Trudno przypomnieć sobie mecze, w których dawałby słabe zmiany, ale w niedzielne popołudnie przeszedł samego siebie blokując w dwóch kolejnych akcjach najpierw Grozera, a później Denisa Kaliberdę. I tak, jak w pierwszym secie Grozer, zamknął temat.

Nie było widać, by wygrany set wprowadził psychikę polskich siatkarzy na wyższy poziom. Na boisko wrócił Kurek, został na nim jeden z bohaterów drugiej partii Drzyzga, ale szybko okazało się, że gra polskiej drużyny wcale nie jest lepsza. Po wyrównanym początku Niemcy zaczęli błyskawicznie wykorzystywać rosnącą po polskiej stronie siatki nerwowość, a przewaga rosła bardzo szybko.

Kurek atakował na poziomie z pierwszego seta, a dramatycznie, bo do dwudziestu procent, spadła skuteczność Mateusza Miki. Po porażce 16:25 trudno było wierzyć, że w tym meczu może Polaków spotkać jeszcze coś dobrego. Tym bardziej, że czwartą partię rozpoczęli od nieporozumienia w obronie, źle przyjętej zagrywki i dwukrotnego dotknięcia siatki. A do pierwszej przerwy technicznej zdążyli jeszcze posłać piłkę w aut i przekroczyć linię trzeciego metra. Taki był obraz kompletnie rozbitej drużyny. Zresztą ten rozbity zespół stał już na boisku od połowy trzeciej partii, w której sam oddał rywalom 11 piłek.

Ale na szczęście Niemcy nie grali wielkiego meczu i mieli ogromne problemy z dobiciem rywala. Po zerwanym ataku Grozera wygrywali zaledwie 12:10, a gdy chwilę później niemiecki atakujący został zablokowany na siatce, było już remis. Zacięta walka trwała do samego końca, Grozer raz cieszył się z punktów, a raz spuszczał głowę po autowych atakach, czy zablokowanych. Przy stanie 20:19 biało-czerwoni mieli okazję wyjść na prowadzenie, ale Łomacz źle wystawił piłkę Kurkowi.

Niemcy mieli już nawet piłkę meczową, ale biało-czerwoni się obronili, a po bloku Bieńka uzyskali inicjatywę w grze na przewagi. Przy trzecim setbolu dla biało-czerwonych Mika zatrzymał na siatce Grozera i mecz się przedłużył do tie-breaka. A w nim była już prawdziwa wojna, nikt nie odpuszczał żadnej piłki, długie akcje były na porządku dziennym. Szybko było widać, że zdecydują detale, jakaś pojedyncza akcja, a może jakieś szaleństwo.

To "szaleństwo" zaprezentował Michał Kubiak, który przy stanie 8:7 nawet nie uderzył, a po prostu przebił drugą piłkę i biało-czerwoni pierwszy raz wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Za chwilę jednak znów był remis, a Niemcy wyszli na prowadzenie po tym, jak zablokowali Kubiaka (11:12). Gdy jednak Kubiak zaatakował pod górę, biało-czerwoni mieli piłkę meczową. Pierwszej jeszcze nie skończyli, ale przy drugiej Mika zadał ostateczny cios!

Polska – Niemcy 3:2 (20:25, 25:22, 16:25, 28:26, 16:14)
Polska: Łomacz, Kubiak, Bieniek, Kurek, Mika, Kłos, Zatorski (libero) oraz Wojtaszek (libero), Konarski, Drzyzga, Możdżonek, Buszek. Trener: Stephane Antiga.
Niemcy: Kampa, Kaliberda, Collin, Grozer, Fromm, Böhme, Markus Steuerwald (libero) oraz Tille (libero), Dünnes, Patrick Steuerwald, Hirsch. Trener: Vital Heynen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska