Kwiaty na grobie proboszcza

Fot. Sebastian Stemplewski
Francuzi przed grobem księdza Kutza. Od lewej stoją Noel Haennequin i wiceburmistrzowie Strzelec.
Francuzi przed grobem księdza Kutza. Od lewej stoją Noel Haennequin i wiceburmistrzowie Strzelec. Fot. Sebastian Stemplewski
W Płużnicy Wielkiej gościli wczoraj Francuzi. Odwiedzili grób księdza Kutza, który uratował od śmierci francuskiego jeńca.

W styczniu 1945 roku bracia Teodor i Karol Haennequin zbiegli z kolumny śmierci, prowadzonej przez Niemców do obozu w Jaworzynie. Teodor dotarł do plebani w Płużnicy Wielkiej i ocalał dzięki pomocy proboszcza.
Wczoraj kilkudziesięcioosobowa grupa spokrewnionych z Haennequinami osób i ich znajomych złożyła na grobie księdza Emila Kutza kwiaty. Noel, bratanek Teodora, cytował fragmenty z książki, którą były jeniec napisał po powrocie do rodzinnego kraju.
We wspomnieniach Francuz pisał: "Jest 22 stycznia 1945 roku. Ustalam plan działania. Ukryję się w kościele. Nie chce mi się wierzyć, że ksiądz, nawet niemiecki, odmówiłby gościnności. Nie chcę jeszcze umierać".
- Zaskoczyła mnie dokładność opisów wuja Teodora. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Płużnicy, w 1994 roku, bez trudu natrafiłem na miejsca, które wymieniał we wspomnieniach - mówił Noel.

Syn Teodora był wzruszony pobytem w Polsce. - Stan zdrowia ojca i sytuacja polityczna w waszym kraju nie pozwoliły mu nigdy na odwiedzenie "miejsca jego powrotu do życia", dlatego my z rodziną i znajomymi odwiedzamy grób jego dobroczyńcy. Nigdy byśmy tutaj nie trafili, gdyby nie historia taty - wspominał Chrystian.
- Po uratowaniu ojciec dostał się w ręce żołnierzy radzieckich - uzupełniał opowieść o Teodorze.

Prawdopodobnie płużnicki ksiądz przypłacił swój uczynek śmiercią przez rozstrzelanie. Można tego domyślać się po dacie nagłego zgonu proboszcza Emila Kutza, który nastąpił pierwszego lutego 1945 roku. Ksiądz miał wówczas 52 lata. Nad tablicą nagrobną rodzina Haennequin wmurowała tabliczkę ze słowami podziękowania za opiekę nad Teodorem.
Potomkowie drugiego z braci nie poznali jeszcze jego losów na polskiej ziemi. Podejrzewają, że Karol zginął gdzieś w okolicach Płużnicy. - Być może, że za pośrednictwem mediów uda nam się dotrzeć do osób, które wiedzą coś o ojcu - mówił Noel.
Francuska grupa przyjeżdża do Płużnicy od 1994 roku. W tym roku rodzinie Haennequin towarzyszą osoby, których rodzice zginęli na terenie Polski podczas wojny albo byli tu deportowani. - Wśród nas jest były deportowany z Blachowni. Zwrócimy się do archiwum w Opolu, żeby jak najwięcej dowiedzieć się o obozie, w którym pracował - powiedziała tłumaczka francuskiej grupy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska