Lalki w cieniu aktorów

Redakcja
Z Anną Proszkowską, reżyserem i pedagogiem, przewodniczącą jury XXI OFTL, rozmawia Małgorzata KROCZYŃSKA

- Czy w ocenie tego, co najlepsze na tym festiwalu, wśród jurorów panowała jednomyślność?
- Od początku w naszych dyskusjach na czoło wysuwał się "Biały statek", a w przedostatnim dniu festiwalu bardzo wyraźnie zaznaczyły się jeszcze "Dzikie łabędzie". Te dwa przedstawienia wyróżniły się pod wieloma względami, w obu wyraźnie wiemy, o co chodzi ich autorom. A w innych spektaklach takiej jasności nie dostrzegliśmy i generalnie one prezentowały podobny poziom, dlatego nie mieliśmy powodu, żeby - poza pierwszymi - kolejne nagrody stopniować.
- Te najwyżej ocenione inscenizacje wiele też różni, na co wskazuje zresztą uzasadnienie werdyktu. Autor "Dzikich łabędzi" został wyróżniony za "piękno, prawdę i szlachetność formy teatralnej", "Białego statku" - za "etyczne przesłanie i odwagę w podejmowaniu trudnych problemów współczesności".
- "Biały statek" ma pewne wyraźne przesłanie i przestrogę. On pokazuje wulgarność, agresję, obecne w naszej teraźniejszości. Patrzy na to dziecko, z jego poziomu oglądamy świat. To przerażające, że my, dorośli możemy zabić piękno, które jeszcze tkwi w dziecku. Ta przestroga jest dla mnie największą wartością "Białego statku". Chociaż, oglądając spektakl, poczułam też niepokój, czy to nie jest niebezpieczny zabieg, czy to nie jest przeżycie zbyt traumatyczne dla dziecka. Ale dowiedziałam się, że autorzy obwarowali przedstawienie takim zabezpieczającym pakunkiem w postaci spotkań z psychologami. I wtedy to, moim zdaniem, nabiera jeszcze większej wartości, nawet terapeutycznej.
- Dlaczego jednak jurorzy nie zdecydowali się przyznać opolskiemu przedstawieniu Grand Prix?
- Mamy w pamięci takie piękne dzieła, jak "Ptak" Smandzika. To był kamień milowy w rozwoju teatru, zupełnie nowy styl, nowy środek wyrazu i to zasługiwało na Grand Prix. A "Biały statek" jednak nie jest jeszcze takim kamieniem milowym.
- Dwa lata temu mówiła pani, że teatry lalkowe "odchodzą od lalki". Jaką diagnozę postawić można tym scenom po tegorocznym festiwalu?
- Należę do pokolenia, które chciałoby widzieć lalkę nie tylko jako znak teatralny, a dzieje się właśnie tak, że lalka coraz częściej staje się takim znakiem, symbolem, a do głosu dochodzi żywy aktor, który coraz bardziej wysuwa się na pierwszy plan. Jeszcze nie czas na ocenianie, czy to dobrze czy źle, na razie wypada stwierdzić fakt, że tak jest. Poza tym w polskich teatrach lalek zaznacza się bardzo obecność twórców czeskich, ich estetyka, ich specyficzne poczucie humoru. Nie powiem, że to jest niebezpieczeństwo, ale wolałabym, żebyśmy zachowali swoją odrębność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska