Pierwszy swoją kreatywność pokazał senator Ryszard Knosala (do niedawna w Platformie Obywatelskiej). Plakaty z jego zdjęciem i informacją o darmowych dyżurach prawnika w biurze senatorskim wiszą niemal na każdym słupie ogłoszeniowym w Opolu. Tuż pod nimi można zobaczyć plakaty Jolanty Kaweckiej, radnej miejskiej PO w Opolu. Radna - ubrana w śląski strój - reklamuje nie siebie, ale, jak twierdzi, śląską tradycję. Stąd na plakacie słówka z gwary śląskiej i ich polskie tłumaczenia.
- Jaka kampania? To, że wiszę obok senatora Knosali to czysty przypadek - mówi radna i dodaje: - Tak naprawdę to ja dopiero jestem kandydatem na kandydata. Nawet nie wiem, jakie będę miała miejsce na liście do parlamentu.
Plakaty nie pojawiły się przypadkowo. Jesienią oboje zamierzają startować w wyborach parlamentarnych. Pokazując się na plakatach teraz, mogą znacznie wcześniej zacząć kampanię. Co ważne, w prawdziwej kampanii wydatki są limitowane, na co politycy lubią narzekać.
- Jeśli na plakatach nie ma informacji, że te osoby startują, to nie jest to kampania, ale... reklama polityczna - ocenia Rafała Tkacz, dyrektor opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. - Obecne przepisy nie regulują tego typu plakatów. Nie tylko nasi politycy z nich korzystają.
Potwierdza to politolog Błażej Choroś z Uniwersytetu Opolskiego.
- To chwyt stary jak świat, ale jego skuteczność trudno ocenić - zastrzega Choroś. - Takie plakaty i inne formy reklamy są dobre dla polityków, którzy nie są aktywni ani obecni w mediach. Dla nich takie przypomnienie się wyborcom jest dobre, zwłaszcza przed kampanią wyborczą, która czeka nas jesienią - puentuje Choroś.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?