Leczenie na peryferiach?

Redakcja
Oddział obserwacyjno-zakaźny, który mieścił się w szpitalu w Nysie, został przeniesiony do Paczkowa. Zdaniem Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego, stało się to ze szkodą dla pacjentów.

Przeprowadzkę zarządził dyrektor ZOZ-u w Nysie, któremu podlegają oba szpitale, a zrobił to wbrew negatywnej opinii konsultanta wojewódzkiego ds. chorób zakaźnych i Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego. Konsultant zmienił potem zdanie (podobno uległ tajemniczym naciskom), ale podkreślił, że zgadza się tylko na tymczasową przeprowadzkę.

- Ja w ogóle nie wyraziłam na nią zgody, gdyż przeprowadzka nie wyjdzie na dobre chorym. Szpital w Paczkowie jest położony na obrzeżu województwa, gdzie dojazd jest utrudniony. Przy oddziałach zakaźnych są poradnie, punkty szczepień, a na peryferie nikt nie zechce dojeżdżać. Placówka w Paczkowie nie spełnia podstawowych wymogów, gdyż nie ma w niej wymaganego zaplecza laboratoryjnego, komory dezynfekcyjnej, w której dezynfekuje się łóżka, a jest ona w Nysie - mówi dr Wiesława Błudzin, wojewódzki inspektor sanitarny.
Szpital w Nysie zatrudnia różnych specjalistów, którzy - w razie potrzeby - udzielali na miejscu konsultacji pacjentom z oddziału zakaźnego. Takich porad wymagali na przykład chorzy, przyjmowani z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych. Teraz nikt ze specjalistów nie będzie się fatygował do Paczkowa. Personel oddziału zakaźnego też musi tam dojeżdżać z Nysy i już nie jest cały czas "pod ręką", jak wcześniej.

- Dowiedzieliśmy się od dyrektora ZOZ-u, że musimy się przenieść z powodu remontu pomieszczeń, które zajmowaliśmy. A we wrześniu znowu tam wrócimy. Chcielibyśmy w to wierzyć - mówi dr Piotr Sarzyński, ordynator oddziału obserwacyjno-zakaźnego, który nie chce szerzej komentować przeprowadzki.
Tymczasem chorzy nie chcą być kierowani do Paczkowa. Pacjenci z biegunką zapewniają, że wolą leczyć się sami w domu. Dr Sarzyński obawia się, że "zaowocuje" to zwiększoną ilością salmonelli, czy ukrytych żółtaczek. Bo tzw. stan kliniczny pacjenta może być dobry, ale, ze względów epidemiologicznych, musi on być izolowany.
- Oddział obserwacyjno-zakaźny nie został przeniesiony na stałe - odpowiada dr n. med. Norbert Krajczy, dyrektor ZOZ-u w Nysie - a tylko na czas remontu i jeżeli nic się nie zmieni, to w październiku ruszy on ponownie w Nysie. Na moją decyzję może się oburzać każdy, ale ja miałem pozytywną opinię m.in. konsultanta wojewódzkiego ds. chorób zakaźnych. Z drugiej strony - oddział zakaźny jest ratunkiem dla zagrożonego szpitala w Paczkowie. Chciałbym jednak zaznaczyć, że ten oddział jest deficytowy. Średnio przebywa na nim ok. 4-5 pacjentów, a od kasy chorych dostaliśmy na niego o 30 proc. pieniędzy mniej niż w ubiegłym roku.
- Obawiam się, że ten oddział w ogóle przestanie istnieć. Byłoby to złe posunięcie. Oddziały zakaźne są specyficzne. Nie można likwidować łóżek, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy będą nagle potrzebne. Na Opolszczyźnie jest i tak ich minimalna ilość - dodaje dr Błudzin.
Konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych dr Jerzy Ciecierski przebywa do końca miesiąca na urlopie, dlatego nie mógł całej sprawy skomentować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska