Lekarka odmówiła przyjazdu do chorej

Redakcja
- Lekarka dostała pieniądze za dyżur, którego tak naprawdę nie pełniła - uważa Zofia Hańbicka.
- Lekarka dostała pieniądze za dyżur, którego tak naprawdę nie pełniła - uważa Zofia Hańbicka. Paweł Stauffer
- Pani doktor oświadczyła, że nigdzie jechać nie będzie, i rzuciła słuchawką - tak Zofia Hańbicka z Opola relacjonuje rozmowę z wzywaną do jej chorej synowej lekarką z Optimy.

Pani Wioleta, synowa Zofii Hańbickiej, kilka dni temu poczuła się źle. Początkowo sądziła, że to niegroźne przeziębienie, więc leczyła się domowymi sposobami. W piątek wieczorem (25 stycznia) jej stan się jednak pogorszył.

- Dostała prawie 40 stopni gorączki! Pojechaliśmy z Wiolą do przychodni Optima przy Krakowskiej, bo tam mają dyżury nocne - opowiada teściowa chorej. - Lekarz kazał łykać witaminę C i na tym się skończyło.

Wrócili do domu, a pani Wioleta czuła się coraz gorzej, gorączka, pomimo zażywania leków, zamiast spadać, rosła. W sobotę wieczorem kobieta dostała duszności.

Zaniepokojona rodzina wezwała pogotowie. - Przyjechali błyskawicznie, zbadali synową i stwierdzili, że to poważniejsze niż przeziębienie. Powiedzieli jednak, że oni żadnych recept wypisać nie mogą, musimy wezwać lekarza dyżurującego z Optimy - relacjonuje Zofia Hańbicka. - Na odchodne dodali jeszcze, że nie będzie żadnego problemu, bo jeśli pacjent jest w takim stanie, że nie może sam dotrzeć do przychodni, to lekarz dyżurujący ma obowiązek przyjechać do chorego.

Było już po 22.00, gdy mąż pani Wiolety zadzwonił do Optimy i poprosił o wizytę domową, powołując się przy tym na pogotowie.

- Od pani doktor usłyszał jednak, że ona nigdzie jechać nie będzie. Syna wręcz zamurowało, ale po chwili się zreflektował i zażądał, by lekarka mu się przedstawiła. A pani mu odparła, że nie ma takiej potrzeby i... rzuciła słuchawką - opowiada teściowa chorej kobiety. Jak dodaje, była świadkiem tej rozmowy i potem próbowała skontaktować się z lekarką jeszcze kilkakrotnie, ale bezskutecznie: - A że stan synowej się nie poprawiał, wzięliśmy ją do samochodu i zawieźliśmy do szpitala na Witosa. Tam dostała zastrzyki, antybiotyk i do rana pozostała na obserwacji.

Cała historia skończyła się dobrze, ale pani Zofii nie daje spokoju, dlaczego lekarka z Optimy odmówiła przyjazdu do chorej: - Przecież ona za to, że dyżuruje, bierze pieniądze. Dlatego uznałam, że tak tego zostawić nie można. Już wysłałam skargę do Optimy, Narodowego Funduszu Zdrowia i do Opolskiej Izby Lekarskiej.

O wyjaśnienia poprosiliśmy Adama Szlęzaka, prezesa NZOZ Optima Medycyna SA w Opolu, ale komentarz był krótki: - Na razie żadna skarga do nas nie wpłynęła. Jak wpłynie, to się nią zajmiemy. Wszystkie rozmowy są nagrywane, więc ustalenie, jak przebiegała ta konkretna, czy była kulturalna i merytoryczna, nie będzie trudne.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska