Dla mistrza olimpijskiego z Tokio był to pierwszy start w imprezie tak dużej rangi na tym dystansie, ponieważ ... poniekąd musiał się na niego przestawić. Kiedy w stolicy Japonii Tomala zdobywał olimpijskie złoto, dodatkowo wpisał się do historii tym, że został ostatnim triumfatorem igrzysk w chodzie na 50 km. Podczas kolejnej najważniejszej sportowej imprezy, która odbędzie się w 2024 roku w Paryżu, chodziarze będą bowiem już tylko rywalizować na 20 i 35 km.
- Z jednej strony cieszy, że zostałem zwycięzcą niejako historycznego wyścigu, ale z drugiej żal, iż po raz ostatni rywalizowaliśmy na 50 km – mówił Tomala po swoim wielkim triumfie w Tokio. – Postaram się przedstawić na dystans 35 km, ale nie mogę zapewnić, czy dobrze się na nim odnajdę. Nic na to jednak już nie poradzę i po prostu czas pokaże, czy stać mnie będzie jeszcze na kolejny olimpijski sukces.
Na razie widać, że na nowym dystansie Tomala nie odnajduje się jeszcze najlepiej. Już podczas rozgrywanych w maju mistrzostw Polski, które odbyły się w Opolu, musiał zadowolić się jedynie 2. pozycją, ustępując pola Arturowi Brzozowskiemu.
W Eugene też długo lepiej spisywał się Brzozowski, lecz będąc na 12. lokacie, na 16. kilometrze otrzymał czwarty wniosek o dyskwalifikację, co oznaczało dla niego koniec udziału w zawodach.
Na tym etapie rywalizacji Tomala plasował się na 14. miejscu, lecz im bliżej końca, tym musiał uznać wyższość kolejnych rywali. Spadł nawet w pewnym momencie na 22. pozycję, ale w końcówce był jeszcze w stanie nieco ją poprawić. Nie zmieniło to jednak faktu, że tym razem do ścisłej czołówki zabrakło mu bardzo wiele.
