Historia całej czwórki jest piękna, wzruszająca, ale i tragiczna. Putinowska inwazja Rosji na Ukrainę, całkowicie zmieniła ich życie. Błąkają się po świecie, szukając miejsca na spokojne życie i uprawianie ukochanego sportu. Jarosława Mahuczich mieszkała w Niemczech i Belgii, Kateryna Tabasznyk straciła matkę na wojnie, a Andrij Procenko tułał się z rodziną po wioskach stepowych całego kraju, by w końcu wylądować na Płw. Iberyjskim, a ważący dobrze ponad 100 kg Roman Kokoszko ledwo wiązał koniec z końcem.
- Jestem dumna, że reprezentuję swój kraj. Jest to dla nas niezwykle ważne, aby pokazać, że Ukraina żyje - wyjaśnia numer 1 światowego ranking w skoku wzwyż, Jarosława Mahuchikh. - Chciałabym wrócić do swojego kraju, trenować w nim, cieszyć się życiem. Tak samo chciałoby wielu moich rodaków, oddzielonych od swoich rodzin. Rodzice tracą swoje dzieci, wiele dzieci jest osieroconych. To jest straszne, bo codziennie musimy walczyć o swoje państwo. Dlatego musimy zrobić wszystko, aby Rosjanie i Białorusini nie pojawili się na bieżni. Jeżeli wystartują na igrzyskach olimpijskich, ogłosimy bojkot. Nie wyobrażam sobie, aby w tak ważnej imprezie uczestniczyli ludzie, którzy zabijają innych. Wielu lekkoatletów rosyjskich czy białoruskich popiera tę wojnę. Jestem niezwykle wdzięczna krajom, które nam pomagają.
Niewiele osób może już pamięta, ale Andrij Procenko to dwunasty człowiek w historii, który uporał się z wysokością 2.40 m w skoku wzwyż! Kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, został zmuszony do opuszczenia domu. Wraz z żoną Kateriną oraz dwiema córkami, 5-letnią Sofią i 9-miesięczną Poliną. Od marca do listopada ubiegłego roku, rodzinny Chersoń znajdował się pod okupacją sił rosyjskich. Zdecydował się żyć na prowincji, na zachodzie kraju, nie mając żadnego zaplecza treningowego. Wszystkie obiekty sportowe były zwyczajnie niedostępne. Samodzielnie musiał wykonać płotki ze złomu, zmajstrować ciężarki, sztangę przy użyciu starego, metalowego drążka, dodając opony samochodowe, które znalazł...
- Nie trudno było stworzyć coś od nowa - wspomina Andrij Procenko, który na co dzień trenuje w… Łodzi. - Najważniejsze było znaleźć motywację do trenowania, ale na szczęście dałam radę. Na początku była to cisza. Wioska, w której mieszkaliśmy była raczej bezpieczna, ale z czasem wojska rosyjskie zbliżyły się i zrozumieliśmy, że czas opuścić to miejsce. Mogłem trenować maksymalnie cztery razy w tygodniu. Po kilku tygodniach przeniosłem się do Portugalii, potem Hiszpanii. Rodzina znalazła schronienie we Francji. Proszę świat o wsparcie dla Ukrainy. Ukraińcy są silni i trzymamy się razem. Postaram się pomóc Ukrainie w każdy możliwy sposób.
Pół roku temu, w Charkowie, Rosjanie zabili Katerynie Tabasznyk mamę, a syn siostry ledwo uszedł z życiem. - Chciałam wtedy chwycić za broń i zabić wszystkich Rosjan - powiedziała bardzo emocjonalnie Tabasznyk. - Nie mogłam im wybaczyć tego, co stało się temu małemu chłopcu. Bardzo ważne było dla mnie, aby pokazać, że nasza Ukraina jest żywa, że nasi obywatele są bardzo mocni. Naprawdę trudno nas zabić podczas tej wojny…
Postawił na Rosję, teraz gra za darmo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?