Leków brakuje, bo apteki ich nie zamawiają

Redakcja
Sławomir Kowalski
Wcześniej brakowało wielu leków w aptekach z powodu ich wywozu za granicę. Teraz brakuje, bo aptekarzom nie opłaca się ich zamawiać.

Kilka dni temu przyszedł do nas pacjent z receptą na lek na bardzo rzadką chorobę, akromegalię, spowodowaną nadmiernym wydzielaniem hormonu wzrostu – opowiada Marek Tomków, farmaceuta z apteki „Na Zdrowie” w Oleśnie. – Specyfik ten kosztuje kilkanaście tysięcy złotych. Mężczyzna żalił się, że wcześniej obszedł kilka aptek, ale żadna z nich nie chciała go zamówić. Myśmy jednak ten lek sprowadzili, gdyż nie mieliśmy sumienia choremu odmówić. Ja się jednak aptekarzom nie dziwię, że przyjmują taką, a nie inną postawę.

Zachowawcze podejście aptek przy zamawianiu towaru jest podyktowane tym, że boją się strat i dlatego unikają zamawiania drogich medykamentów.

Cała procedura wygląda bowiem tak, że najpierw muszą wyłożyć na ich zakup własne pieniądze, a potem odczekać 30 dni, aż im NFZ leki zrefunduje.
– W efekcie w wielu małych osiedlowych aptekach brakuje np. leków na białaczkę i na różne nowotwory, dlatego że jest mała szansa, że pacjent przyjdzie je tam kupić – przyznaje Marek Tomków. – Aptekarz z ich zamawianiem woli więc nie ryzykować, żeby nie zamrażać pieniędzy, których szybko nie odzyska. Po drugie, nawet w przypadku bardzo drogich leków marże są małe, wynoszą zaledwie kilkadziesiąt złotych. Często więc ewentualny zysk nie jest wart ryzyka. Po trzecie, zmiany na listach re­fundacyjnych są dokonywane co dwa miesiące, co powoduje, że nikt z nas nie wie, na czym stoi. Aptekarz nagle dowiaduje się, że leki, które wcześniej drogo kupił, właśnie wypadły z listy i dostaje mocno po kieszeni.

Na Opolszczyźnie, według spisu wojewódzkiego inspektoratu farmaceutycznego, działa 328 ogólnodostępnych aptek. To dużo, więc teoretycznie pacjenci nie powinni mieć problemu z realizacją recept. W praktyce tak nie jest, na co wpływa także fakt, że coraz mniej aptek jest w rękach indywidualnych aptekarzy, a coraz więcej z nich trafia do sieci.

Ci pierwsi, ze względu na coraz mniejszy ruch, dysponują skromnymi kwotami na uzupełnianie towaru. Z kolei apteki sieciowe nastawione są głównie na sprzedaż leków bez recepty, suplementów diety, kosmetyków – przede wszystkim na zysk.

W Polsce dopuszczonych jest do sprzedaży prawie 10 tys. farmaceutyków, ale tylko niewielka ich część jest na co dzień dostępna.

Z jednej strony to zrozumiałe, z drugiej – pacjenci mają coraz większy problem z wykupieniem potrzebnych leków na receptę od ręki.
- Na pewno w dużym stopniu uporaliśmy się już z niekontrolowanym wywozem za granicę leków najbardziej poszukiwanych przez pacjentów - podkreśla Marek Brach, wojewódzki inspektor farmaceutyczny w Opolu. - To efekt znowelizowanego prawa farmaceutycznego.

Przewiduje ono, że jeśli na terenie jakiegoś województwa powyżej 5 proc. aptek zgłosi problem z nabyciem pewnych leków w hurtowniach, wówczas ich wywóz do krajów Unii zostanie zablokowany. I od 1 lipca tak się już dzieje.
- Z raportu, który tydzień temu przygotowaliśmy na podstawie meldunków nadesłanych przez opolskie apteki wynika, że ostatnio brakowało u nas tylko jednego specyfiku, na nadciśnienie - mówi Marek Brach. - To nie oznacza jednak, że nie ma żadnych braków w aptekach i hurtowniach.

Jak dodaje jednak, brak leku w jednej aptece nie oznacza, że nie posiada go inna, w tej samej miejscowości. - Zatem to nie jest powód do wszczęcia alarmu - przekonuje Brach. - Asortyment leków jest tak ogromny, iż żadna apteka nie jest w stanie go posiadać w komplecie. Są też „mody” na leczenie, wywołane wizytami przedstawicieli firm medycznych u lekarzy. Trzeba na ten problem spojrzeć z kilku stron.

Aptekarze twierdzą, że starają się jak mogą, ale pewnych barier nie przeskoczą. - Obecnie doszło do sytuacji, że jeden lek ma nawet 10 odpowiedników, trudno byłoby wszystkie pomieścić na półkach - mówi Stanisława Drelich z apteki „Eurofarm” w Opolu. - Uważam, że zbyt dużo odpowiedników leków zostało dopuszczonych do sprzedaży, w efekcie jeden wypiera z rynku drugi, który przestaje być nagle modny i zalega potem na półkach. Powoduje to straszne marnotrawstwo. A koszty tego ponosimy my.

Z obserwacji aptekarzy wynika także, że mimo zaostrzonej kontroli nad lekami nadal trudno niektóre zamówić. - Stale mamy problem z zaopatrzeniem się w jeden z popularnych leków przeciwzakrzepowych - dodaje Marek Tomków, farmaceuta z Olesna. - Nie wiadomo dlaczego.

Leków nie można wywieźć za granicę bez zgody GIF
Lista leków, które znajdują się pod szczególną kontrolą Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, najpierw liczyła 250 pozycji, obecnie zmalała do 180. Znajdują się na niej m.in.insuliny, np. huma­log, preparaty przeciwzakrzepowe, zoladex na raka, salofalk na wrzody dwunastnicy i chorobę Leśniowskiego-Crohna, madopar na chorobę Parkinsona, rispolet na astmę czy keppra na padaczkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska