Leonardo Padura: Jestem skazany na Kubę

fot. Sławomir Mielnik
Leonardo Padura gościł w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu na zaproszenie wydawnictwa Znak z okazji Pory Prozy. Oprócz Opola odwiedził Warszawę, Kraków i Poznań.
Leonardo Padura gościł w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu na zaproszenie wydawnictwa Znak z okazji Pory Prozy. Oprócz Opola odwiedził Warszawę, Kraków i Poznań. fot. Sławomir Mielnik
Rozmowa z Leonardo Padurą, kubańskim pisarzem.

- Gdzie my, gdzie Kuba... A jednak polski czytelnik pana powieści czuje się bardzo swojsko. Na ulicach Hawany lat 80. stoją kolejki, ludzie narzekają na reglamentację artykułów spożywczych, porządkiem społecznym rządzą układy...
- To zrozumiałe, ponieważ w obu krajach panowała podobna sytuacja ekonomiczna, ta zaś wymusiła identyczne nastroje i zależności. Akcja czwartej, a zarazem ostatniej części cyklu kryminalnego "Pory roku" kończy się w 1989 r., miesiąc przed upadkiem muru berlińskiego. Następuje moment, kiedy bohater, posępny porucznik z wydziału śledczego, Mario Conde, decyduje się zostawić pracę w policji. Rozpoczyna się huragan nie tylko meteorologiczny, ale i symboliczny. To sygnał zmian, których oczekujemy w Kubie.

- Pana powieści kryminalne, w tym dwie pierwsze, a zarazem jedyne przetłumaczone na język polski, "Gorączka w Hawanie" i "Wichura w Hawanie", powstały krótko potem, pomiędzy rokiem 1990 a 97...
- ... kiedy jeszcze nie wiedziałem, czy "Wichura w Hawanie" będzie opublikowana, a huragan ucichnie. Widzi pani, nasz główny problem to chora ekonomia. Jej funkcjonowanie hamuje biedota, czynnik bezproduktywny. To ludzie, którzy zatracili chęć i potrzebę, by pracować i czegoś się dorobić. Jedynym sposobem ich zaistnienia są manifestacje.

- Wracając do wątku polskiego: w obu książkach są i inne polskie akcenty: zupa grzybowa z dodatkiem buraków - nie mam pojęcia, o jaką chodzi, bo chyba nie o barszcz wigilijny - polski fiat i gitara made in Poland.
- Tak czy inaczej zupa grzybowa z burakami uchodzi na Kubie za specjał polski. Co do pozostałych produktów to już przeszłość. Produkowaliśmy pewne rzeczy niedostępne na Kubie, żeby je eksportować do krajów socjalistycznych, z krajów socjalistycznych importowaliśmy inne. Handel wymienny kwitł do czasu zmiany ustrojowej w Europie i teraz polskie samochody, gitary i inne rzeczy stały się niedostępne. Kiedyś sprowadzaliśmy wiele polskich filmów, ale i to się skończyło.

- Ze swoim dość odważnym opisem rzeczywistości nie jest pan na Kubie osobą non grata? Wielu pańskich kolegów wyemigrowało, głównie do Stanów, gdzie tworzą najsilniejszą diasporę...
- Kubańscy pisarze osiedli w różnych częściach świata, m.in. w Meksyku i Hiszpanii. Stało się to z różnych powodów - rodzinnych, materialnych, politycznych. Zaskakujący jest jednak fakt, że przebywając poza wyspą, psychicznie i duchowo wciąż w niej tkwią, nieustannie o niej piszą. Wielu boleśnie przeżywa rozłąkę z ojczyzną i daje upust nostalgii. Co do mnie - na ich miejscu czułbym się w pewien sposób sparaliżowany, poza Kubą przeżywam rodzaj blokady kreatywności. Zresztą nie tylko ja - mam znajomego, który zamieszkał w Berlinie; jego życie jako pisarza jest ograniczone z powodów językowych, odmiennej kultury i przyzwyczajeń. To jeden z powodów, dla których zdecydowałem się zostać. Muszę tam żyć, żeby pisać, oddychać kubańskim powietrzem, by tworzyć. Nie zerwę kontaktu z tutejszą rzeczywistością, jakakolwiek by ona była.

- Nie tylko nie opuścił pan Kuby ani Hawany, ale i Mantilli, robotniczej dzielnicy, w której się pan urodził. Nie zrobił pan tego, mimo radykalnej zmiany statusu społecznego.
- Lubię mieszkać w domu, który postawiłem na miejscu domu moich rodziców. Nie opuściłem go od 54 lat i chcę tu pozostać do końca. Jest to miejsce położone z dala od centrum, z dużymi oknami, a więc skąpane w słońcu, z ogromną biblioteką. Mamy dwa psy, które są pełnoprawnymi członkami rodziny i wyczyniają, co im się żywnie podoba: Natalia jest bardzo gruba i śpi całymi dniami, Choriso zawdzięcza imię podobieństwu do parówki. Mamy patio, w którym rośnie mango, papaja, banany i inne tropikalne owoce. Mogę tu spokojnie pracować, spotykać się z przyjaciółmi, cieszyć się dobrymi relacjami z sąsiadami.

- Ma pan poczucie bezpieczeństwa w domu, ale czy także w kraju? Już raz został pan usunięty z redakcji za nieprawomyślne poglądy.
- Zapatrywania zachowuję dla siebie. Nie dzielę się z nimi wówczas, kiedy piszę, a przynajmniej nie wprost. Stwarzam czytelnikowi pewne ramy, a on niech je wypełni treściami, zgodnie z tym, co widzi na Kubie lub poza nią.

- Niemniej obraz Kuby, jaki czytelnik wynosi z pana powieści, jest zdecydowanie krytyczny.
- Powtarzam - nie piszę o polityce i nie mam zamiaru tego robić. Jeśli pisarz używa polityki, ona z pewnością zrewanżuje się tym samym. Wszystkie moje książki zostały wydane na Kubie i nie zmieniono w nich ani słowa, z tym że początkowo znalazły wydawcę w Hiszpanii. U nas wiązałoby się to ze zbyt wysokimi kosztami.

- Krytyka ocenia "Cztery pory roku" jako nowe słowo w powieści kryminalnej, nowy rozdział w historii gatunku. Akcja została wpisana w szerokie tło społeczne i codzienne życie dzisiejszej Hawany.
- Na przełomie lat 70. i 80. uformował się nowy sposób pisania powieści kryminalnych, zgodnie z wzorami przeniesionym z innych krajów, także europejskich. Rzeczywiście istotną rolę odgrywa w nich tło społeczne, ale i poziom literacki. Nie ustępują innym, poważniejszym gatunkom. Jestem zwolennikiem takiego pisania i jedynym pisarzem, który w ten właśnie sposób tworzy na Kubie, gdzie przede wszystkim kładzie się akcent na podteksty polityczne. Piszę w sposób bardziej krytyczny, bardziej społeczny i bardziej literacki.

- Mario Conde, porucznik z wydziału śledczego hawańskiej policji, postać przewijająca się przez wszystkie cztery powieści, nie pozbył się aspiracji literackich. Jako podwładny jest niesubordynowany, ma własne sposoby dochodzenia do prawdy, niekoniecznie akceptowane przez zwierzchników. Polega przede wszystkim na własnej intuicji.
- Prawdę mówiąc, Mario Conde nie jest dobrym policjantem. Nie odróżnia Matisse'a od Cezanne'a, nie wie nic na temat technik operacyjnych. Jest zbyt inteligentny, by nie zrezygnować z tego zawodu.

- Podobno Conde to pana alter ego?
- Owszem, posiada wiele moich cech, ale daleko mu do tego, by być moim alter ego. Jest typowym reprezentantem mojego pokolenia, odzwierciedla wszystkie frustracje, niepokoje, nadzieje, które ono przeżywało. Chcę jednak stanowczo podkreślić: ja mam swoje życie, on - swoje. Jestem pisarzem, który miał wiele szczęścia, w przeciwieństwie do Mario zawsze byłem bardzo zdyscyplinowany i ciężko pracowałem na to, by moje książki zostały zauważone i przetłumaczone na 17 języków. Nie uważam się za najlepszego pisarza swojego pokolenia, ale na pewno najbardziej pracowitego.

- W przeciwieństwie do porucznika Conde nie lubi pan rumu, nie pali cygara, nie przepada za kobietami.
- Wszystko to uwielbiam, niemniej rumu prawie nie piję, jestem zwolennikiem jednożeństwa - wciąż mam tę samą żonę, z którą przyleciałem do Polski - i mam zamiar rzucić palenie.

- Conde na Kubie żyje się kiepsko.
- Nigdy nie obiecywał, że z niej nie wyjedzie. Bardzo możliwe, że cały czas o tym marzy, zresztą jak większość Kubańczyków. Trzeba pamiętać, że mieszkając na wyspie, nie mamy sąsiadów, a w tej sytuacji potrzeba poznania świata jest szczególnie mocna. Każdy ma zresztą własny powód do wyjazdu. Ludziom uwiera fatalna struktura ekonomiczna, której skutki wzmaga embargo amerykańskie i światowy kryzys. Dodajmy do tego trzy silne huragany w zeszłym roku.

- Polacy kojarzą Kubę z katastrofą ekonomiczną, jednopartyjnym systemem zarządzania, dyktaturą Castro, emigracją - nawet za bardzo wysoką cenę, plantacjami trzciny cukrowej, rumem...
- Nie wszystko jest jeszcze aktualne. Od 50 lat nie produkuje się rumu, upraw trzciny cukrowej także nie ma.

Leonardo Padura (ur. 1955), jeden z najsłynniejszych pisarzy kubańskich, przez niektórych krytyków oceniany jako najlepszy. Mieszka w Hawanie, pracował jako dziennikarz, był m.in. redaktorem naczelnym najważniejszego pisma kulturalnego na wyspie. Za serię powieści kryminalno-obyczajowych "Cuatro estaciones" ("Cztery pory roku") otrzymał wiele nagród. Po niej powstały powieści o poecie kubańskiego romantyzmu Jose Marii Heredii i "Adios Hemingway". Ostatnia książka została poświęcona zabójcy Lwa Trockiego, Ramonowi Marcaderowi.

- Wiązano jakiekolwiek nadzieje z wymianą na fotelu prezydenckim?
- Ludzi nie interesuje, czy u steru władzy jest Fidel Castro czy Raul, przede wszystkim chcieliby polepszenia bytu.

- Co z pana wyobrażeń o Polsce - zakładam, że pan także je miał - okazało się fałszywe, co się potwierdziło?
- Po trzech dniach pobytu w waszym kraju mam głowę tak pełną wrażeń, że wolałbym się nie wypowiadać, tym bardziej że bardzo mnie drażni, kiedy zagraniczny turysta po kilku dniach spędzonych na plaży zapewnia, że poznał Kubę. Nie lubię, kiedy mówi się o stereotypach.

- Więc stereotypowo spytam: co najbardziej się panu w Polsce podoba?
- Oczywiście uroda Polek. Od zawsze fascynowała mnie wasza kultura, wasza literatura. Ubolewam, że nie ma już bodaj największego pisarza polskiego Ryszarda Kapuścińskiego, brakuje mi Krzysztofa Kieślowskiego. Nie wykluczam, że jest to sąd wynikający z nieznajomości rzeczy, bo w pewnym momencie nasze związki się urwały. Żałuję, że nie wiem, co porabia Wajda i inni wybitni reżyserzy.

- Nad pana powieściami unosi się zapach bazylii, majeranku, octu balsamicznego, delikatnego króliczego mięsa. Gotuje pan czy tylko degustuje?
- Nie gotuję. Mamy tu do czynienia w większym stopniu z grą wyobraźni niż z realiami. Wszystkie przepisy matki przyjaciela Mario Conde, Josefiny, pochodzą z obcych źródeł, m.in. z książek kucharskich, tym bardziej że niektóre z dań są niemożliwe do zrobienia na Kubie z braku produktów. A czy lubię dobrze zjeść? Czy doceniam jedzenie? I to jak!

- Jakieś nowe polskie danie może trafić do pana jeszcze nie napisanej powieści?
- Po dzisiejszym obiedzie w "Starce" mógłbym odpowiedzieć twierdząco i wskazać np. na golonkę, ale zamawiając ją, spodziewałem się kawałeczka mięsa, jak w Hiszpanii, a tymczasem na stół trafiła porcja dla oddziału wojska. Ledwo się ruszam!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska