Lepiej iść do psychoanalityka niż na dach

Redakcja
Z policjantem XY, negocjatorem w sytuacjach kryzysowych, rozmawia Zbigniew Górniak

- Wyobraźmy sobie taką sytuację: doznaję zawodu miłosnego, wchodzę na dziesiąte piętro, staję przy rynnie i chcę się rzucić. Na dole tłum gapiów, policja, ja nie reaguje na ich prośby. Pojawia się pan...
- Zacznijmy od tego, że na dziesiątym piętrze nie ma rynny...Ale do rzeczy. Najpierw od dowodzącego akcją staram się dowiedzieć wszystkiego o panu. Jego ludzie do czasu mego przybycia mają przeprowadzić wywiad środowiskowy i zdobyć jak najwięcej informacji o panu. Oczywiście, jeżeli jest to w ogóle możliwe. Uzbrojony w tę wiedzę, przystępuję do pracy. Mam pana skłonić do określonych zachowań...
- Ale do czego innego skłania się samobójce, a do czego innego terrorystę. W tym ostatnim przypadku tym sprowokowanym przez pana zachowaniem byłoby wystawienie na strzał policyjnego snajpera, czy tak?
- Proszę o kolejne pytanie.
- No to wróćmy na dach do naszego zawiedzionego miłośnie samobójcy.
- Podstawowa sprawa jest taka: czy ten człowiek krzyczy, czy jest głośny... Bo jeżeli tak, to od razu mogę mieć pewność, że się z dachu nie rzuci. Że chodzi tylko o demonstrację, o zwrócenie na siebie uwagi. Prawdziwi samobójcy są skryci, nie afiszują się ze swym zamiarem. Przecież nie po to chcą się zabijać, żeby im w tym ktoś przeszkadzał. Natomiast gdy ktoś krzyczy, to często po prostu woła o pomoc. Był taki przypadek, gdy samobójca chciał się po prostu wygadać. Półtorej godziny skarżył się na życie i los, a potem zszedł z dachu.
- Ale trudno przecież prowadzić terapeutyczną rozmowę przez megafon policyjny!
- Owszem, ale proszę sobie podkreślić w notesie, że ja nie jestem terapeutą. Ja nie dociekam przyczyn zjawiska, ja je muszę tylko rozwiązać. Ważne, by ustalić, czy ten człowiek jest pod wpływem alkoholu. To dużo może mi powiedzieć. Alkohol działa jak zapalnik, człowiek jest wtedy bardziej brawurowy, mniej krytyczny.
- A jak na dachu stoi milczek? Stoi i nic nie mówi...
- To mamy do czynienia z desperatem. Takie rozmowy są trudniejsze.
- To proszę coś o nich opowiedzieć.
- Nie opowiem, bo po pierwsze każdy przypadek jest inny, z każdym człowiekiem rozmawia się
inaczej, a po drugie nie mogę za wiele mówić, bo podsunę gotowy samouczek tym, którzy chcieliby wypróbować skuteczność policyjnych negocjatorów z Opola. Mało takich wokół?
- A z kim najtrudniej się rozmawia?
- Z ludźmi, którzy kierują się impulsem. Bo jak ktoś ma motywację wewnętrzną do brania zakładników, straszenia wysadzeniem się w budynku lub skokiem z dachu, to ja mogę z nim o tej motywacji dyskutować. A jak ktoś sam nie wie, dlaczego stanął na barierce mostu, to już jest kłopot.
- A co jest najbardziej stresujące dla negocjatora?
- Gdy terrorysta bierze zakładnika. Według amerykańskiej definicji, zakładnik to osoba, która znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Ważne też, aby zakładnik zachowywał się spokojnie, nic tak nie podnosi agresji napastnika jak opór ofiary.
- To taka rada dla czytelników NTO?
- Tak. Nie szarpać się, nie bronić dóbr materialnych. Pieniądze to tylko pieniądze. Najważniejsze jest życie.
- Czy województwo podzielone jest jakoś pomiędzy lokalnych negocjatorów? Przecież nie macie skrzydeł - jak aniołowie. Trzeba szybko zdążyć na miejsce dramatu.
- Owszem, w wielu komórkach są osoby przeszkolone w negocjacjach. Gdziekolwiek coś się stanie, do godziny negocjator dojedzie.
- Dużo macie roboty na Opolszczyźnie?
- Ja ostatnio miałem dwie interwencje. Facet za Praszką groził, że się wysadzi w domu. Tam były butle gazowe. Obezwładniono go, bo rozmowy nie doprowadziły do sukcesu.
- Dlaczego?
- Człowiek był niechętny do rozmów, po prostu...
- A druga sprawa?
- Chłopak chciał się rzucić z dachu w Górkach. Ale tu właściwie nie ma się czym chwalić, bo on zszedł zaraz po moim przyjeździe.
- Czy w policji jest pan tylko negocjatorem? Siedzi pan w pokoju i czeka na wezwanie?
- Przecież wie pan, że nie... Robię wiele innych rzeczy.

- Pytałem dla wiadomości czytelników. Proszę im też wyjaśnić, dlaczego musi pan pozostać anonimowy.
- Tak stanowią przepisy.
- Jak pan zdobył swe umiejętności?
- Na trzytygodniowym kursie w szkole policyjnej. Dostałem certyfikat i raz na jakiś czas jeżdżę na ćwiczenia i symulacje z oddziałami zwartymi.
- Co to są oddziały zwarte?
- To ci panowie, którzy noszą na twarzach kominiarki.
- I wtedy rozmawia pan z "podrabianymi" terrorystami albo samobójcami?
- Tak.
- Ale jaką wartość ma taka rozmowa, skoro druga strona udaje?
- Ano taką, że wyrabia się umiejętność rozmowy.
- Trzeba mieć gadane?
- Trzeba umieć rozmawiać z każdym.
- To znaczy inaczej z menelem, a inaczej ze zdesperowanym profesorem uniwerku? Raz pan przeklina, a raz używa literackiej polszczyzny?
- Tak jak pan, gdy zbiera materiał prasowy... Powiem tak: trzeba trafić w gust rozmówcy.
- Nie czuje się pan czasem jak właściciel audi kabrio, który w złotym łańcuchu na szyi wciska na dyskotece kit osiemnastolatce, że szuka prawdziwej miłości i obiecuje jej wakacje na Seszelach?
- Od takiego palanta z dyskoteki różnię się tym, że ja nie mogę obiecać niczego, czego by nie można było spełnić. Jeżeli wiem, że nikt mi nie da miliona dolarów, a porywacz żąda na przykład tyle, to nie mogę mu tego obiecać.
- Oglądał pan film "Negocjator" z Travoltą?
- Owszem, bardzo dobry film. Można go nawet wykorzystywać szkoleniowo. Fachowo do tego podszedł scenarzysta.
- Czego pan się w swojej pracy boi?
- Tego, czego wszyscy negocjatorzy. Rozmów ze zdesperowanymi i uzbrojonymi osobami. Ale, odpukać, jeszcze nie rozmawiałem z uzbrojonym.
- To nie miał pan jakichś szczególnie niebezpiecznych przypadków...
- Może czytelniczo jest to nieatrakcyjne, ale nie miałem. I dobrze. Im mniej mam do roboty, tym lepiej chyba, czy nie tak?
- Czy takie osoby, grożące na przykład samobójstwem, ponoszą koszty całej akcji?
- Nie wiem, prawdę mówiąc, ale chyba nie, bo mało kogo byłoby na to stać. A szkoda, bo wtedy niektórzy by się zastanowili i zamiast na przykład iść robić sceny na dachu, poszliby po prostu spokojnie do psychoanalityka.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska