Jerzy Dworak, zanim doktorzy posłali go na rentę, był brygadzistą w grupie melioracyjnej w gospodarstwie rolnym w Jakubowicach koło Byczyny. Udrażniał rowy, pielęgnował je, konserwował.
- Ale od trzynastu lat już tego nie robię - wzdycha Dworak. - Od trzynastu lat, kiedy to przyszedł pomór na PGR-y, nikt tego nie robi. Bo i skąd pieniądze? Rowy zamuliło, zaczopowało rozrośniętą darnią, trzcinami, katastrofa. Zamiast trzech zbiorów siana w roku - ledwie jeden pokos. A i to tylko wtedy, gdy Pan Bóg nadarzył lato suche, nie deszczowe. Dobrze, że w końcu ktoś poszedł po rozum do głowy i postanowił przywrócić sprawność zapomnianym systemom odwadniającym.
Powód do zadowolenia ma także 55 mieszkańców podbyczyńskich wiosek, gdzie kiedyś kombinat PGR w Wołczynie miał swe filialne gospodarstwa. Bo ludzie ci, od lat bezrobotni i pozbawieni uprawnień do zasiłku, stanęli przed szansą otrzymania pracy. Wprawdzie dorywczej, na przeciąg nieco ponad czterech miesięcy, ale przecież lepszy rydz niż nic. Leszek Skrzypczyk, kierownik referatu rolnictwa i gospodarki gruntami w Urzędzie Miejskim w Byczynie, przypomina, że ich gmina miała i ma najwyższy wskaźnik bezrobocia w całym powiecie kluczborskim. Do tego ofert pracy ani na lekarstwo. Gdy ludzie dowiedzieli się, że mogą zarobić przy udrażnianiu rowów melioracyjnych, rzucili się do list, chętnych było jeszcze raz tyle co miejsc.
BĘDZIE PROLONGATA
Wacław Landwójtowicz, zastępca dyrektora terenowego oddziału Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w Opolu, potwierdził, iż program aktywizacji zawodowej byłych pracowników PGR będzie funkcjonował także w roku przyszłym. W ogóle działania związane z ograniczaniem bezrobocia w tej grupie zawodowej zaplanowano na dwa lata z możliwością ich przedłużenia.
Obecnie w programie uczestniczy prawie stu pracodawców. Połowie spośród nich agencja refunduje koszty wynagrodzeń w całości, drugiej połowie - w 50 proc. W całym województwie na liście zatrudnionych dorywczo bezrobotnych figuruje 555 osób. Docelowo, według zapewnień Landwójtowicza, ma ich być sześciuset. Program obejmuje swym zasięgiem tylko pięć powiatów: nyski, brzeski, namysłowski, kluczborski i oleski; tam właśnie jest zarejestrowanych najwięcej bezrobotnych mieszkańców wsi.
Wszystko zaczęło się z chwilą ogłoszenia programu aktywizacji zawodowej byłych pracowników PGR i ich rodzin. Jego autorzy - m.in. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych oraz Powiatowy Urząd Pracy w Opolu - zaproponowali powiatom dotkniętym najwyższym bezrobociem na wsiach coś na wzór robót publicznych. Rodzaj tych robót, ich zakres itp. ustalają lokalne samorządy. One też decydują, ilu ostatecznie bezrobotnych można będzie przy tych pracach zatrudnić. Agencja natomiast i jej partnerzy gwarantują pieniądze na wynagrodzenia dla zatrudnionych. Założenia te podpowiedziała i walnie przyczyniła się do wdrożenia programu w regionie Elżbieta Rutkowska, wicewojewoda opolski.
Tomasz Poznański, burmistrz Byczyny i jej komisarz rządowy w jednej osobie, zgłosił do programu trzy zadania. Chodziło o udrożnienie ponad 70 kilometrów rowów melioracyjnych oraz o remont i uporządkowanie 21 km dróg gminnych wraz z przyległościami. Trzecie zadanie to zalesienie prawie 5-hektarowego terenu nad zalewem w Brzózkach. Roboty te pochłoną w tym roku ok. 220 tys zł. Wniosek zaakceptowało województwo.
Wśród byczyńskich bezrobotnych co najmniej siedemset osób to byli pracownicy zlikwidowanych PGR. To właśnie do tych ostatnich - pozbawionych zasiłków, żyjących z zapomóg - była adresowana oferta tamtej dorywczej pracy. Aby dostać tę robotę, chętni sami musieli się zgłosić do Powiatowego Urzędu Pracy w Kluczborku. Ostatecznie listę zwerbowanych uzupełniono w gminie, po konsultacjach z tutejszym ośrodkiem pomocy społecznej.
- Chodziło o to - uściśla burmistrz Poznański - by zajęcie otrzymali najbardziej potrzebujący, najbardziej dotknięci przez biedę.
Tym, którzy ostatecznie znaleźli się na liście, gmina pokryła koszty badań lekarskich, zorganizowała szkolenia bhp-owskie i zapewniła sprzęt. Mija właśnie półmetek od chwili, gdy tak wyselekcjonowani kandydaci podjęli zaoferowaną im dorywczą pracę.
Leszek Marciniszyn, użytkownik dzierżawionego od AWRSP gospodarstwa rolnego w Jakubowicach (jego rzepakowe pole przylega do łąki, na której odtwarzane są rowy melioracyjne), na co dzień obserwuje przy pracy niedawnych bezrobotnych. I nie może się ich nachwalić. Dyscyplina bez zarzutu, żadnej fuszerki czy pociągania na boku z butelki. Marciniszyn twierdzi, że gdyby przepisy tego nie zakazywały, partycypowałby w kosztach, jakie pociąga za sobą realizacja programu. Pokryłby chociaż wydatki na składkę ubezpieczeniową. Na razie jednak przebąkuje, że po wygaśnięciu umowy o tę dorywczą pracę siedmiu spośród tamtych bezrobotnych będzie mogło liczyć na stałe zatrudnienie u niego.
Wspomniana umowa wygasa z końcem września br. Burmistrz Poznański twierdzi, że agencja robi im nadzieję, iż ów program będzie kontynuowany także w roku przyszłym. To jedyna szansa dla tutejszych poszukujących pracy bezrobotnych!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?