Lesław Sobieraj, dyrektor zoo w Opolu: - Czy to puma, czy jaguar, lepiej go nie głaskać

fot. archiwum
Od lewej: lampart, irbis, puma
Od lewej: lampart, irbis, puma fot. archiwum
- Może to być ta sama puma, która pół roku temu widziana była pod Krakowem - mówi Lesław Sobieraj, dyrektor opolskiego ogrodu zoologicznego.

Czy na podstawie filmu i śladów znalezionych przy zagryzionej sarnie można powiedzieć co czai się w lasach na południu naszego województwa.
- Historia ta nauczyła mnie jednego: niczego na sto procent nie można powiedzieć. Kiedy to się zaczęło byłem święcie przekonany, że to nie może być drapieżny kot, no bo skąd by się u nas wziął. Potem zobaczyłem film. Zwierzę, które jest jego bohaterem stoi na wzniesieniu, w pobliżu drzewa, więc perspektywa i punkt odniesienia jest idealny. Widać jego sylwetkę, widać jak się czai, jak siada. Oprócz tego mamy ślady pazurów na zabitej sarnie. Żeby mieć pewność poprosiłem o opinię moich pracowników. Każdy z osobna oglądał zdjęcia i każdy mówił to samo - to drapieżny kot.

- A jaki?
- I tutaj dochodzimy do kolejnej niemożliwości. Wszystko wskazuje na panterę śnieżną, ale to wydaje się nieprawdopodobne. Zwierzęta te są bezcenne, w europejskich ogrodach żyje ich zaledwie kilkadziesiąt. Każde z nich ma księgę rodowodową. Nie da się takiego zwierzęcia kupić ani sprzedać. Ale z drugiej strony, jeżeli byłoby przemycane zza wschodniej granicy, to przemytnik po nieudanych próbach sprzedaży mógł się przestraszyć i po prostu go wypuścić. Są też inne możliwości. To może być puma, albo lampart.

- Skąd się wzięła w naszym lesie puma?
- Moim zdaniem może to być to samo zwierzę, które pół roku temu widziane było pod Krakowem. Na zdjęciach wtedy zrobionych widać, że to młody drapieżnik, a na naszych pozuje kot, mający około roku. To by się zgadzało. Poza tym po jego zachowaniu można przypuszczać, że nie jest to drapieżnik, który wydostał się na wolność tydzień czy dwa tygodnie temu. On swobodnie żyje co najmniej kilka miesięcy, bo już się do naszych warunków przystosował.

- Podobno drapieżne koty zabijają tylko kiedy są głodne, a ten nasz dokonał małej masakry w Mokrej.
- Koty żyjące na wolności zabijają rzeczywiście tylko wtedy kiedy są głodne, ale dlaczego? Ano dlatego, że polowanie kosztuje je bardzo dużo wysiłku. A teraz wyobraźmy sobie, że taki drapieżny kot wchodzi do cichej zamkniętej obory, w której widzi kilka świnek. Nie musi nikogo gonić. Dwie zabija i zjada, wystarcza mu 2 do 3 kilogramów mięsa dziennie, a resztą się zwyczajnie bawi. Tak jak domowy kocur poluje na piłkę, tak ten zapolował na warchlaki.
- Krąży też opinia, że "nasz" zwierzak jest zdenerwowany i zestresowany.
- Wręcz przeciwnie. Wygląda na spokojnego i pewnego siebie. Zestresowane zwierzęta kulą się w sobie, chowają po kątach, a ten przecież wychodzi w biały dzień, pręży się na wzgórzu, poluje.

- Jaki może być jego następny krok?
- Pójdzie dalej. Jeżeli skręci w lewo, czyli zacznie wracać, możemy mieć prawdziwy problem. Oznaczałoby to, że właśnie znalazł sobie tutaj swoje żerowisko. Zaznaczył teren i zostanie u nas na dłużej.

- Problem będą miały zwierzęta, czy ludzie także?
- Nie zamierzam nikogo straszyć. Gdyby chciał zaatakować człowieka już dawno by to zrobił, ale on nas na szczęście unika. Oczywiście jeżeli poczuje się zagrożony, to znaczy ktoś wejdzie do obory w tedy kiedy będzie jadł, albo wdepnie w jego legowisko, kiedy będzie spał, kot zacznie się bronić i wtedy ktoś może ucierpieć.

- Pewnie jego obronne zdolności są duże?
- Olbrzymie. W tej chwili waży jakieś 70 kilogramów, a w biegu może przyśpieszyć nawet do 70 kilometrów na godzinę, lepiej więc go unikać. Niech nikomu nie przyjdzie do głowy samodzielne polowanie, albo podchodzenie bliżej żeby zrobić zdjęcie. Z bliska można pumę i panterę zobaczyć w naszym zoo.

- Czy jest więc szansa na odłowienie tego drapieżnika?
- Jeśli sygnał dotrze do nas odpowiednio wcześnie, czyli na miejscu jego żerowania będziemy do godziny po nim, to tak. Jesteśmy na to przygotowani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska