Limuzyny skarbu państwa

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Dwa eksluzywne lexusy, warte razem około 600 tysięcy złotych, kupiła Elektrownia Opole do dyspozycji zarządu. Prezes nie widzi w tym nic niestosownego.

Auta są tak luksusowe, że nie można ich kupić od ręki w żadnym salonie Europy. Ściąga się je na indywidualne zamówienie z Japonii. W autosalonie "Szic" w Opolu powiedziano nam wczoraj, że w całej Polsce zamówiono w ubiegłym roku tylko dziesięć takich samochodów.
Lexus ma imponujące parametry i osiągi: pojemność 4,3 tysiąca ccm, moc 282 KM, do stu kilometrów na godzinę przyspiesza w sześć sekund.
- To pierwsze tak drogie samochody, jakie kupiono na Opolszczyźnie - powiedział Jacek Kamiński, sprzedawca. - Z oczywistych względów nie mogę jednak podać nazwy kupca.

Kamiński nie może też ujawnić ceny zakupu, ale wystarczy spojrzeć w ofertę, by wyczytać, że jeden taki samochód (w zależności od wyposażenia), kosztuje od 296 tys. do 355 tysięcy złotych.
- To ogromny samochód - opisuje sprzedawca - ma ponad pięć metrów długości, imponujący rozstaw osi, który sprawia, że wewnątrz jest zadziwiająco dużo miejsca. Lexus ma niezwykle bogate wyposażenie standardowe, chociażby specjalne urządzenie do masażu kręgosłupa. Po prostu całe siedzenie, oczywiście skórzane, wpada w wibrację. To jest bardzo przyjemne, masuje cały kręgosłup.
Pracownicy Elektrowni Opole, którzy dowiedzieli się o ostatnim zakupie, są zbulwersowani.
- Cały kraj oszczędza, szpitale zamykają, a u nas kupują bryki, jak dla szejków arabskich - mówi jeden z robotników (za nic w świecie nie poda nazwiska).
Związkowcy z elektrowni też nie chcą nic oficjalnie komentować.
- Niech pan napisze, że nic o tych autach nie wiem - mówi Jan Gromek, szef zakładowej "Solidarności".
Jeden ze związkowców zgadza się na wypowiedź pod warunkiem, że nazwisko zastrzeżemy do wiadomości redakcji.
- To jest szok dla ludzi - mówi. - W naszej firmie jest mnóstwo pracowników, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, są jedynymi żywicielami rodziny i nie zarabiają nawet tysiąca złotych na rękę. Pomagamy im jak możemy z funduszu socjalnego, ale wiadomo, że nie na wszystko starcza.

TO TYPOWE, NORMALNE LEKSUSY
Z Józefem Pękalą, prezesem Elektrowni Opole, rozmawia Krzysztof Zyzik
- Kto podjął decyzję o zakupie lexusów?
- To była decyzja zarządu.
- Ile te auta kosztowały?
- To typowe normalne lexusy, nie róbcie sensacji, do cholery. Nie pamiętam faktury, chyba w granicach dwustu tysięcy z czymś tam.
- Sprawdziliśmy w salonie, za takiego lexusa trzeba dać co najmniej 300 tysięcy.
- Pamiętam, że 270 tysięcy to na pewno kosztował, no w okolicach 270 tysięcy.
- To ogromna kwota.
- Jak pan kupuje coś porządnego, to pan musi zapłacić. Ja przejeżdżam rocznie 80 tysięcy kilometrów. Do tej pory jeździłem toyotą avalon, sprowadzoną ze Stanów Zjednoczonych. Miała już sześć lat, po przejechaniu ponad 350 tysięcy kilometrów wymieniliśmy stare toyoty na nowe takiej samej klasy. Tylko na lexusy a nie avalon, bo w Europie to auto występuje pod nazwą lexus. No i gdzie tu sensacja?
- Nie widzi pan nic niestosowanego w tym, że w czasie ogromnych wyrzeczeń społeczeństwa spółka skarbu państwa funduje sobie tak luksusowe limuzyny?
- Nie zamawialiśmy ich w okresie zaciskania pasa, bo umowa była podpisana wcześniej. Zamówiłem te auta w zeszłym roku w sierpniu. To nie jest wóz, który stoi w magazynie, to się kupuje spokojnie. A tak powiem na marginesie, że solidnie na te auta zarobiłem.
- Ponowię jednak pytanie, czy nie uważa pan, że można było kupić kilka razy tańsze samochody, ale również wygodne i bezpieczne, np. passsaty, laguny?
- Ja miałem kiedyś volkswagena passata, zrobiłem na nim jakieś 100 tysięcy kilometrów. I, krótko mówiąc, miałem tego dość. Niech pan pojedzie do Warszawy rano z Opola, wróci i następnego dnia przyjedzie o 6.00 rano do pracy. Po passacie... Och! Jeszcze wczoraj wróciłem z Warszawy starą toyotą i też miałem wszystkiego dość.
- Do Dusznik Zdroju jechało się wygodnie?
- Tak, bo kupiłem dobre auta.
- Podobno z wibrującymi fotelami, które masują...
- O Jezus Maria! Bądźmy poważni. Wie pan, gadżety to mają różne samochody. Ja nie kupiłem tego auta dla wibracji.
- Dziękuję za rozmowę.

Sprawdziliśmy, że elektrownia sporo zapłaci również za samo ubezpieczenie samochodów. Zadzwoniliśmy do opolskiego inspektoratu PZU z pytaniem o cenę bezpieczeństwa lexusa.
- Trzysta tysięcy? Strasznie drogi samochód, piękny chyba... - westchnęła Henryka Siepetowska. - Nigdy jeszcze nie ubezpieczałam tak drogiego auta. Miałam wozy za 100 tysięcy, raz pamiętam prawie za 200...
Pani Henryka szybko obliczyła składkę AC, nie uwzględniającą ewentualnych upustów.
- To będzie około 25 tysięcy rocznej składki za jeden taki samochód - stwierdziła.
Elektrownia Opole to spółka skarbu państwa. W skarbie państwa zaś, jak wiadomo, świeci wielka dziura. Chcieliśmy zapytać ministra Wiesława Kaczmarka, czy drakońskie oszczędności, jakie wprowadził rząd, nie obejmują spółek należących do skarbu państwa.
- Wiem, jak wygląda lexus, nie musi pan opisywać - uśmiechnęła się Magdalena Nienałtowska z biura prasowego ministerstwa. Obiecała, że spróbuje uzyskać wypowiedź ministra. Po kilku godzinach oddzwoniła.
- Nie udało mi się skontaktować z ministrem. Proszę spróbować we wtorek.

Późnym popołudniem udało nam się porozmawiać z prezesem Elektrowni Opole Józefem Pękalą. Bawił na dorocznym zebraniu kierownictwa firmy w Dusznikach Zdroju, pojechał tam już nowym lexusem. Prezes dziwił się, że zainteresował nas tak prozaiczny temat, jak zakup firmowych samochodów.
- Po prostu wymieniliśmy stare auta na nowe - stwierdził. - Jeździmy dwa razy w tygodniu do Warszawy i diabli wiedzą gdzie jeszcze. To nie jest mała firma, proszę pana, ja robię zakupy na 300 milionów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska