Lis kontra Durczok

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
W niedzielę czeka nas wybór dwóch programów wyborczych: politycznego i telewizyjnego. Po raz pierwszy w Polsce dwie stacje wyemitują na żywo konkurencyjne wyborcze show.

To efekt wojny informacyjnej prowadzonej przez TVP S.A. i TVN. Do tej pory na rynku telewizyjnym nie było stacji, która byłaby gotowa podjąć się produkcji tak kosztownego programu jak wieczór wyborczy.
- Ten program będzie nas kosztował tyle, ile produkcja telewizyjnego filmu fabularnego z międzynarodową obsadą - informuje Janusz Cieliszak, rzecznik zarządu TVP S.A.
Polsat, pierwsza i najpopularniejsza polska stacja komercyjna, nigdy nawet nie przemierzała się do takiego projektu. Nie tylko ze względów finansowych, również przez wzgląd na profil programu, nastawiony na niewyszukaną rozrywkę. TVN mocno zaryzykowała, inwestując w kosztowne informacje.
- To element naszej strategii od początku istnienia stacji - mówi Piotr Radziszewski, dyrektor ds. informacji TVN. - Żadna inna komercyjna stacja w tej części Europy nie przeznaczyła tak wielkich pieniędzy na informację.
Na pytanie "dlaczego?", dyrektor odpowiada - "jesteśmy ambitni". Wiadomo jednak, że TVN, startujący z gorszej pozycji niż Polsat, mający dużo mniejszy zasięg, musiał spróbować zawalczyć o bardziej wyrobionego widza.
Radziszewski: - Programy informacyjne są oczywiście koszmarnie drogie, jednak już teraz możemy powiedzieć, że nasza strategia przynosi zyski. Nie mówiąc już o prestiżu, który daje dobra oferta informacyjna.
Wejdą, nie wejdą?
TVP przygotowuje swój wieczór we współpracy z OBOP-em, TVN pracuje z PBS-em. Obie stacje licytują się, która szybciej poda przybliżony wynik wyborów. Najpierw zapowiedziano, że wstępne wyniki będą ok. 20.10, potem - już 20.05. Okazało się też, że programy wyborcze nie zaczną się punktualnie o 20.00, tylko kilka minut wcześniej - każda stacja chce wykorzystać efekt pierwszeństwa. Jednak w ostatnich wypowiedziach TVP nieco hamuje.
- Tak naprawdę nie chodzi o szybkość, ale o dokładność - mówi Janusz Cieliszak. - Przypomnijmy sobie, co stało się na Florydzie podczas batalii Bush-Gore. Stacje CBS i CNN ścigały się, kto pierwszy, potem musiały się z wszystkiego wycofywać. My nie chcemy popełnić tego błędu, dlatego będziemy zwracać uwagę na dokładność.
Piotr Radziszewski z TVN nie obawia się, że nadmierny pośpiech może wpłynąć na rzetelność podanych wyników:
- Informacje z ośrodka badań spływają przecież przez cały dzień, są co pewien czas aktualizowane, już w ciągu dnia wykształtuje się jakaś tendencja. Nie przewiduję wielkiej pomyłki, sądzę, że oba ośrodki badań zmieszczą się w granicach błędu statystycznego.
Problem w tym, że co najmniej kilka partii ma poparcie oscylujące w sondażach wokół progu wyborczego. Tak jest m. in. z Unią Wolności, AWSP, Samoobroną. Może się zatem okazać, że na zakończenie programów wyborczych jedna stacja ogłosi, że Unia Wolności weszła do Sejmu, druga - że nie.
- To bardzo prawdopodobne - mówi Radziszewski. - Tym bardziej, że wahania w sondażach są ogromne. Samoobrona ma jednego dnia 4 procent, innego 9. Z komercyjnego punktu widzenia to tylko dobrze, zwiększy się dramaturgia programów.
Gdzie przyjdzie Miller?
Póki co, na dwa dni przed wyborczym show trwa wielka mobilizacja obu stacji, w studiach gorączkowe próby. Obie stacje w roli gospodarzy wystawiają swoich najlepszych dziennikarzy: TVP - Durczoka i Kraśkę, TVN - Lisa i Olejnik.
Do piątkowego południa trwały też negocjacje, która stacja zaprosi do siebie lepszych komentatorów. Jeśli ktokolwiek zarobi na wieczorach wyborczych, to zaproszeni do studiów goście - konkurencja podbiła ich honoraria.
- U nas w roli ekspertów wystąpią m.in. Andrzej Rychard, Lech Falandysz, Karol Modzelewski, Lech Falandysz, Wiesław Chrzanowski - mówi Cieliszak. - Po 23.00 będziemy gościć czołowych działaczy wszystkich partii politycznych.
TVN organizuje swój wieczór we współpracy z opiniotwórczymi gazetami, w zwiazku z tym w studiu pojawią się m. in. Tomasz Wróblewski (naczelny "Newsweeka"), Maciej Łukasiewicz (naczelny "Rzeczpospolitej" i Janina Paradowska (komentatorka "Polityki").
- Oprócz tego będziemy gościć w naszym studiu liderów partii, m. in. premiera Jerzego Buzka, Andrzeja Olechowskiego, Bronisława Geremka i Andrzeja Leppera - mówi Karolina Jaszczuk z TVN.
Nikt nie wie jeszcze, na którym wieczorze pojawi się prawdopodobny przyszły premier - Leszek Miller.
- Trwają rozmowy - informują przedstawiciele obu stacji.
Ciasno w sztabach
Zacięta konkurencja będzie się toczyć również poza studiem - czyje kamery zajmą lepszą pozycję w sztabach wyborczych, komu uda się zadać pierwsze pytanie przyszłemu i odchodzącemu premierowi.
- Jeśli ktoś chce obejrzeć relację z wyborów, to niech wybierze TVN - mówi o konkurencji Janusz Cieliszak. - Tylko my będziemy wszędzie, tylko u nas przy jednym programie pracuje 300 dziennikarzy. Nasze wozy transmisyjne będą ustawione pod każdym ze sztabów. TVN będzie miał wozy tylko w wybranych sztabach.
Piotr Radziszewski z TVN ripostuje:
- Też będziemy wszędzie. Sęk w tym, że w naszej stacji jeden dziennikarz robi tyle, co dziesięciu w TVP. Dlatego nam do obsługi wieczoru wyborczego z powodzeniem starczy stu dziennikarzy.
"Fakty" kontra
"Wiadomości"
Wieczory wyborcze nie będą pierwszym wielkim starciem konkurujących stacji. TVN zaczął informacyjną wojnę z TVP od próby przełamania monopolu "Wiadomości". Byli pierwszą polską stacją, która zdecydowała się konkurować bezpośrednio z "Wiadomościami", emitując w tym samym czasie "Fakty", prowadzone zresztą przez byłego dziennikarza TVP Tomasz Lisa. Ta próba zamachu na "Wiadomości" nie powiodła się, TVN przesunął swój sztandarowy program na 19.00. Dobry efekt dało dopiero połączenie informacyjnych "Faktów" z publicystyczną "Kropką nad i", prowadzoną przez drugą gwiazdę TVN - Monikę Olejnik.
- "Kropka" nadawana po 23.00 miała trzykrotnie niższą oglądalność niż teraz, kiedy idzie bezpośrednio po "Faktach" - mówi Radziszewski. - "Kropka" zabiera ostatnio połowę klienteli "Wiadomościom", to jest gigantyczny sukces naszej stacji.
Janusz Cielszak z TVP dostrzega wysiłki konkurentów, jest jednak spokojny o prymat serwisu informacyjnego telewizji publicznej.
- "Wiadomości" mają dwukrotnie większą oglądalność od "Faktów" - mówi. - My zauważamy ciekawe eksperymenty, które prowadzi Tomek Lis, ale prawda jest taka, że "Fakty" konkurują z naszą dobranocką.
24 godziny
Analitycy rynku mediów zadają sobie pytanie: kto pierwszy polegnie w tej wojnie informacyjnej. Bowiem konkurencja wymusza na właścicielach stacji coraz wyższe nakłady na i tak już drogą informację.
TVN otwarło niedawno pierwszy w Polsce informacyjny kanał: TVN 24. Pierwszy sukces tego kanału wiązał się z atakiem terrorystycznym na USA. TVN najszybciej rozpoczął transmisję na żywo z Nowego Jorku. Podczas tych relacji do stacji zgłosili się też pierwsi reklamodawcy.
- W ostatnich dniach podwoiliśmy oglądalność TVN 24 - mówi Piotr Radziszewski. - Oczywiście jesteśmy przygotowani na to, że jeszcze przez kilka lat będziemy do tego kanału dopłacać.
Reprezentant zarządu TVP S.A. jest przekonany, że TVN, który łapie teraz drugi oddech po sukcesie "Big Brothera", nie ma dostatecznych rezerw finansowych na długotrwałą wojnę informacyjną.
- Oni podwoili oglądalność TVN 24, ale z 300 tysięcy widzów do 600... - komentuje Cieliszak. - Jest to więc oglądalność śladowa. CNN miał pierwsze zyski dopiero po ośmiu latach. Śpimy spokojnie, bo TVN 24 nie ma pieniędzy, żeby do tej stacji przez tak długi czas dopłacać. Oni żyją na kredyt. Jest to raczej przejaw ogromnych ambicji szefostwa niż rzeczywistych możliwości tej stacji.
Cieliszak dodaje jednak, że i TVP myśli o otwarciu własnego kanału informacyjnego. Będzie to możliwe prawdopodobnie po wyborach, bowiem do tej pory taka decyzja była skutecznie blokowana przez Ministerstwo Skarbu.
- Kanał TVN 24 powinien nosić imię Emila Wąsacza - ironizuje rzecznik TVP. - Telewizja publiczna od dwóch i pół roku usiłuje otworzyć kanał informacyjny. Ministerstwo Skarbu kilka razy odmawiało nam na zasadzie "nie, bo nie". Tymczasem kanały tematyczne to przyszłość telewizji. BBC otworzy w najbliższych latach aż osiem takich kanałów.
Ring wolny?
Niezależnie od tego, jak przebiegnie wieczór wyborczy w jednej i drugiej stacji, Piotr Radziszewski z TVN jest przekonany, że w poniedziałek rano TVP odtrąbi swoje zwycięstwo.
- Liczymy się z tym, że TVP będzie miało wyższą oglądalność - mówi dyrektor TVN. - Przyczyna jest prosta: nasza stacja pokrywa zasięgiem 70 procent kraju. Gdyby zbadać oglądalność wśród widzów, którzy mają faktyczny wybór stacji, to nie byłbym taki pewien sukcesu TVP.
Przedstawiciel TVP narzeka z kolei na ograniczenia wynikające z misji publicznej telewizji. Przykładowo: TVP mogła nadawać wcześniej informacje z tragedii w USA, jednak musiała czekać na zgodę Państwowej Komisji Wyborczej na zdjęcie z anteny wizytówek komitetów wyborczych.
Cieliszak: - Chcieliśmy przerzucić do oddziałów regionalnych transmisje z Sejmu, które kosztują nas kilkanaście milionów, a prawie nikt ich nie ogląda. Nasi politycy tak jednak uwielbiają pokazywać się w telewizji, więc zablokowali naszą decyzję. Komercyjny TVN nie ma żadnych ograniczeń. Nasza konkurencja z nimi przypomina walkę dwóch bokserów, przy czym jeden ma związaną z tyłu rękę.
Piotr Radziszewski: - W informacji najważniejsza jest wiarygodność. A telewizja publiczna w Polsce jeszcze długo nie będzie wiarygodna. Między innymi dlatego z takim optymizmem patrzymy na przyszłość naszych informacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska