List: Badania profilaktyczne to fikcja, a pacjent u lekarza to żebrak

sxc.hu
Jeśli chcemy zadbać o  swoje zdrowie, to na pewno nie za pośrednictwem naszego pazernego NFZ.- napisał czytelnik nto.
Jeśli chcemy zadbać o swoje zdrowie, to na pewno nie za pośrednictwem naszego pazernego NFZ.- napisał czytelnik nto. sxc.hu
Badania profilaktyczne według lekarzy pierwszego kontaktu nie mają racji bytu. Nie kierują na nie, bo muszą za to płacić.

Droga Redakcjo!

Czasem udaje mi się zdobyć w aptece ciekawe pismo "Moda na zdrowie". W styczniowym numerze zainteresował mnie artykuł "Zadbaj o zdrowie", gdzie wyczytałem takie oto porady: "Idź do lekarza pierwszego kontaktu. Poproś o skierowanie na podstawowe badania: morfologia krwi z rozmazem, OB, mocz, poziom cukru, cholesterolu całkowitego, HDL, LDL, RTG klatki piersiowej (powinno się robić je co dwa lata), test na krew utajoną w kale (po 50. roku życia co dwa lata)".
Idę więc do swojego lekarza pierwszego kontaktu i proszę o skierowanie na kolonoskopię, jako że mam swoje lata i ostatnio miałem poważne problemy jelitowe. I co słyszę?
- Nie dam panu skierowania, bo ja będę musiała za to badanie zapłacić. Proszę o skierowanie na badanie prostaty, bo już dawno nie robiłem, i znowu słyszę: - Nie stać pana na te kilkanaście złotych, żeby sobie zrobić badanie? O skierowaniu na RTG klatki piersiowej nie miałem już odwagi wspomnieć, a nie pamiętam, kiedy ostatnio je robiłem. Chyba jeszcze wtedy, kiedy były takie badania obowiązkowe do książeczki zdrowia, czyli pewnie "za komuny".

Czytaj także ile zarabiają lekarze

Badania profilaktyczne według lekarzy pierwszego kontaktu nie mają racji bytu.
- Po co się prześwietlać, jak nic panu nie dolega? - usłyszał mój kolega od swojego lekarza, kiedy poprosił o skierowanie, po 5 latach od ostatniego badania. A w przychodni przed oczami pacjentów wisi duży plakat z apelem: "Mężczyzno, zadbaj o swoje zdrowie".
O profilaktyce dzieci szkoda wspominać. Jeśli zależy nam na tym, żeby miały zdrowe zęby, idziemy prywatnie do dentysty (ten z umową z NFZ najczęściej "nie ma punktów") i płacimy za lakowanie każdego ząbka prawie 100 zł (3 razy po 30 zł).
A jeśli nas nie stać na taką "ekstrawagancję"? Trudno, jest próchnica zębów. Szkolna higienistka, bo teraz już nie ma pielęgniarki, nie ma udzielać pierwszej pomocy, tylko zajmować się profilaktyką, czyli pogadankami (...).
Szkoła pracuje czasem nawet 9, 10 godzin, a pani higienistka ma w niej trzy godzinki. W razie potrzeby nauczyciel ma wzywać pogotowie lub dzwonić do rodziców. Nikogo nie obchodzi, że w wielu zakładach pracownikom nie wolno korzystać w czasie pracy z komórek. I dodzwonić się do nich raczej nie da.
Oprócz lekarzy rodzinnych funkcjonuje jeszcze coś takiego jak lekarz medycyny pracy. Jego praca polega z założenia na kontroli naszego zdrowia i przydatności do pracy, a de facto ogranicza się do wbijania pieczątki do książeczki zdrowia. Choć też nie zawsze.
Jeden lekarz gania delikwenta do różnych specjalistów, którzy tę przydatność mają badaniami potwierdzić, inny wbija tylko pieczątki, nie zawsze nawet widząc klienta (...) i kasuje za to określoną kwotę. Do którego iść?
Skoro do specjalisty można dostać się po skierowaniu od rodzinnego, po kilku miesiącach, a książeczkę podbić trzeba niezwłocznie, idzie się do tego drugiego. I słusznie! Taki lekarz przecież i tak poza zmierzeniem ciśnienia (jeśli ma aparat) nic innego nie zrobi, to po co ma np. 5 osób marnować czas i wysiadywać w poczekalni, jak może to jedna załatwić.
Czy nie rozsądniej by zatem było dać takie uprawnienia lekarzom rodzinnym?! Oni mają kartoteki pacjentów i najlepiej wiedzą, co komu dolega i czy można mu taką pieczątkę wbić, a w razie potrzeby udzielą faktycznej porady.
Lekarz medycyny pracy życzy sobie zapłaty za to, że każe najpierw udać się do specjalisty (traktuje to jako poradę), a potem kolejnej za przybicie pieczątki. Czy to jest w porządku?
Jeśli chcemy zadbać o swoje zdrowie, to na pewno nie za pośrednictwem naszego pazernego NFZ. Kiedy wypełniamy PIT-y, dostajemy z żoną białej gorączki, widząc, jakie sumy nam są potrącane rocznie na tę instytucję, która w zamian nawet nie jest w stanie zmusić lekarzy do profilaktyki.
Badania prywatnie, za własne pieniądze, dentysta dla nas, dla dzieci (także profilaktycznie, bo w szkołach już ich nie ma), specjalista zawsze ma "za mało punktów" i na wizytę trzeba czekać miesiącami albo za nią z własnej kieszeni zapłacić.
A lekarze z wyższych półek mądrze biją na alarm, że społeczeństwo nie dba o zdrowie, że za późno wykrywane są choroby, że "lepiej dmuchać na zimne". To wszystko prawda, tylko nie każdego stać na dmuchanie na zimne w prywatnych gabinetach.
Przecież na każdego z nas są przekazywane lekarzom rodzinnym jakieś kwoty co miesiąc, choć tak często ich nie odwiedzamy.
Czy nie ma sposobu rozliczania lekarzy pierwszego kontaktu z badań profilaktycznych? Może wprowadzić zwrot pieniędzy za badania do kieszeni pacjenta przez NFZ (jeśli musiał za nie sam zapłacić), a kwotę tę potrącać z przydzielanych co miesiąc pieniędzy na tego pacjenta?
W tej chwili, po wysłuchaniu uwag, jakie na początku przytoczyłem, chory czuje się jak żebrak zabierający pieniądze lekarzowi. A może po prostu zlikwidować NFZ, a pieniądze przez tę biurokrację marnotrawione nam wypłacać?
Wtedy wybieralibyśmy lekarzy, do których chcemy chodzić, a nie tych, do których jesteśmy przypisani na rok i nie mielibyśmy do nikogo pretensji, że musimy płacić za wizytę lub badania z własnej kieszeni.
Wiem, że są to rozważania laika, wszak reformy przeprowadzają znakomici fachowcy, obeznani z tematyką ochrony zdrowia, profilaktyki i co tam jeszcze "w tym temacie" da się wymyślić. Za tej nieprawomyślnej komuny był fundusz spożycia zbiorowego, na który też szły nasze pieniądze, ale były szpitale, badania profilaktyczne, bezpłatne szkolnictwo, wczasy, kolonie.
A teraz mamy demokrację.

Jan Kowalski z Grodkowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska