Lokatorzy czterech budynków na ulicy Kasprowicza w Opolu odcięci od gazu

fot. krzysztof Świderski
- Pracownicy gazowni wywiesili tylko lakoniczną kartkę, z której nic konkretnego nie wynika - mówi pani Bogumiła (z lewej).
- Pracownicy gazowni wywiesili tylko lakoniczną kartkę, z której nic konkretnego nie wynika - mówi pani Bogumiła (z lewej). fot. krzysztof Świderski
Doszło do tego z powodu pomyłki pracownika wodociągów, który - zamiast zasuwy z wodą - zamknął zawór gazu.

Stało się to już dzisiaj rano, gdy wznowione zostały prace remontowe, prowadzone od pewnego czasu, przy ul. Jakuba Kani. Akurat w tym miejscu znajdują się główne zawory dla całej okolicy.

Pomyłka pracownika wodociągów wyszła na jaw dopiero po południu, gdy lokatorzy budynków wrócili z pracy albo z długiego weekendu. Natychmiast zorientowali się, że nie mają gazu.

- To skandal, co się stało - powiedziała pół godziny temu Bogumiła Hasiak-Walichiewicz, mieszkanka budynku przy ul. Kasprowicza 1. - Jeśli już do tej fatalnej pomyłki doszło, to powinien szybko ktoś ją naprawić. Jak mamy sobie teraz coś ugotować, choćby podgrzać herbatę, nie mówiąc o umyciu. My dopiero co, z bagażami, wróciliśmy od rodziny.

Naprawienie błędu nie jest jednak proste. Bo, żeby został ponownie włączony gaz, wszyscy lokatorzy muszą być w domu. A część z nich jest nadal nieobecna.

- Pracownicy gazowni wywiesili tylko lakoniczną kartkę, z której nic konkretnego nie wynika - denerwuje się pani Bogumiła. - Ani nie podali dnia, ani godziny, kiedy mamy na nich czekać. A jak niektórzy lokatorzy nadal się nie pojawią? Poza tym w naszym bloku na parterze jest gabinet lekarski, który będzie czynny dopiero w czwartek.

Krzysztof Ogonowski, dyspozytor pogotowia gazowego na całe województwo wyjaśnia, że gaz - ze względów bezpieczeństwa - nie może być ponownie podłączony, dopóki wszystkie mieszkania nie będą sprawdzone.

- Nasi pracownicy muszą skontrolować kuchenki, piecyki czy np. coś nie pozostało nie wyłączone - podkreśla dyspozytor. - Nie puszczę gazu wcześniej , bo mogłoby dojść do wybuchu. A ja za to odpowiadam.

Dyspozytor zapewnia, że pogotowie odwiedza bloki na Kasprowicza co dwie godziny i sprawdza, czy lokatorzy już wrócili.

- Nic więcej nie możemy zrobić. My mamy budynki zabezpieczyć, żeby nic się nie stało. Taka jest nasza rola - dodaje Krzysztof Ogonowski.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska