Łokieć nie lubi operacji

Ewa Kosowska-Korniak
Dzieci na ulicy wołają za Kacprem "krzyworęki". Są okrutne, ale przynajmniej szczere, w przeciwieństwie do lekarzy, którzy od 6 lat wmawiają rodzicom, że ręka ich syna jest w porządku.

Mama Kacpra wierzyła w zapewnienia lekarzy od chwili, gdy syn złamał rękę w łokciu (wrzesień 1996 rok) do 8 marca 2002 roku. Tego dnia zobaczyła w "NTO" zdjęcie 6-letniego Kamila, którego ręka jest wykrzywiona w taki sam sposób, jak ręka jej syna. Przeczytała tekst "Czekajcie, aż się wyprostuje", o trwającej przeszło rok walce rodziców chłopca, by lekarze zechcieli zoperować syna, czyli naprawić to, co zepsuli.

- Dopiero w tym momencie zrozumiałam, jaki błąd zrobiłam, że nie walczyłam o wyleczenie swojego dziecka - mówi pani Renata. - Nie widziałam, że można skarżyć lekarzy i żądać naprawienia ewidentnego błędu. Od sześciu lat chodziłam z synem do przyszpitalnej przychodni, różni lekarze oglądali rękę Kacpra i uspokajali mnie, że trzeba cierpliwie czekać i obserwować rękę, a sama się wyprostuje. Nie powiedzieli, że coś jest nie tak, nawet nie zasugerowali, że rękę syna można zoperować. A ja naiwnie im wierzyłam.
Mama dwunastoletniego Kacpra skontaktowała się z rodzicami Kamila, chłopcy podwinęli rękawy swetrów i porównywali swoje ręce. Nie ma wątpliwości, to ten sam rodzaj skrzywienia.
Kamil złamał lewą rękę, spadając z leżanki, Kacper - rękę prawą podczas zabawy z dziećmi w przedszkolu. Kamil trafił na ortopedię w WCM w Opolu, Kacper do Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Kośnego. Dalej historia leczenia wyglądała identycznie. Obydwaj mieli złamania nadkłykciowe, obydwu założono gips i zatrzymano ich na kilkanaście dni w szpitalu. Po zdjęciu gipsu ich rodzice usłyszeli, że wszystko jest w porządku, a drobne skrzywienie ręki wyprostuje się samo z upływem czasu.
- Przypadek Kacpra wytrącił z rąk lekarzy naszego dziecka koronny argument, iż ręka sama się wyprostuje - mówi dziadek Kamila. - Skoro nie wyprostowała się do tej pory, nie wyprostuje się także przez sześć najbliższych lat.

Kamil od wczoraj przebywa w Klinice Chirurgii Ręki we Wrocławiu, przechodzi kompleksowe badania. Od ich wyniku zależy to, czy lekarze, wybitni specjaliści, podejmą się zoperowania chłopca. Bliscy Kamila wierzą, że tak się stanie.
- Po opublikowaniu w "NTO" historii Kamila skontaktowała się z nami pani, która poleciła nam tę klinikę i pomogła załatwić pierwszą wizytę oraz Rzecznik Praw Pacjenta z Okręgowej Kasy Chorych - mówi dziadek chłopca.
- Na życzenie rodziny Kamila sprawdziłem fachowość wskazanej przez nich kliniki, dowiedziałem się, że przeprowadzają podobne operacje i robią to bardzo dobrze. Dlatego szybko pomogłem im załatwić promesę na leczenie w tym ośrodku - dodaje Tadeusz Kaczmarek, rzecznik praw pacjenta.

Niestety, Kacper jak na razie ma mniej szczęścia niż jego młodszy kolega.
Wczoraj pani Renata otrzymała odpowiedź na skargę na sposób leczenia syna, złożoną w Okręgowej Izbie Lekarskiej. Była to odmowa wszczęcia postępowania przeciwko lekarzom, którzy leczyli Kacpra.
- Mógłbym wszcząć postępowanie w sprawie nieodpowiedniej dbałości diagnostycznej czy terapeutycznej, ale... trzy lata temu - mówi dr Jacek Mazur, okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej OIL w Opolu. - Nie mogłem rozpatrywać tej sprawy merytorycznie, gdyż uległa przedawnieniu. Fakt, że rodzice chłopca dopiero teraz dowiedzieli się, że mogą skarżyć lekarzy, niczego nie zmienia. Nieznajomość prawa nie usprawiedliwia.
Zgodnie z ustawą o zawodzie lekarza takie sprawy ulegają przedawnieniu po trzech latach.
Również Sławomir Janus, zastępca dyrektora ds. medycznych Opolskiej Regionalnej Kasy Chorych nie pozostawił rodzicom chłopca cienia wątpliwości.
"Syn uległ wypadkowi w 1996 roku. Zgodnie z art. 442 kodeksu cywilnego roszczenie takie przedawnia się z upływem 3 lat od momentu, jak poszkodowany dowiedział się o szkodzie i osobie obowiązanej do jej naprawienia".
- Ja dowiedziałam się, że doszło do wyrządzenia szkody dopiero miesiąc temu, dlatego moim zdaniem sprawa się nie przedawniła - podkreśla pani Renata.
Zdaniem dra Jacka Mazura z OIL odmowa wszczęcia postępowania przeciwko lekarzom nie zamyka mamie chłopca możliwości dochodzenia swoich praw. Może złożyć w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie albo złożyć pozew cywilny przeciwko lekarzom, którzy źle wyleczyli chłopca. Prawnicy ostrzegają jednak, że udowodnienie w sądzie, iż dopiero teraz dowiedziała się o szkodzie, wyrządzonej 6 lat temu, będzie trudne.
- Nie zależy mi na żadnym odszkodowaniu. Chcę tylko, by lekarze naprawili to, co zepsuli. Dlaczego wtedy nie zoperowali ręki? Dlaczego z czyjejś winy moje dziecko ma być oszpecone przez całe życie i cierpieć?

Okaleczona ręka to nie tylko cierpienie fizyczne (bóle reumatyczne przy zmianie pogody), ale także katusze psychiczne. Te w przypadku wrażliwego dziecka są dużo gorsze.
- Jak tylko robi się ciepło, wiem, że znowu będę miał przykrości - stwierdza ze smutkiem Kacper. - Nie chcę zakładać koszulek z krótkim rękawem, bo zaraz usłyszę na ulicy wyzwiska. Ciągle słyszę "koślawiec", albo "krzyworęki". Poza tym dzieci śmieją się ze mnie na wuefie, że nie mogę robić niektórych ćwiczeń. Przez tę rękę wszyscy zwracają na mnie uwagę, a to nie jest przyjemne.
Kacper był zawsze bardzo sprawnym, żywym dzieckiem. Dziś wielu ćwiczeń fizycznych nie jest w stanie wykonać. Na przykład pompek - krzywa ręka po prostu mu ucieka.
- Ta ręka jest krótsza o 6 centymetrów od lewej i mniej władna - dodaje mama Kacpra. - Byłoby jeszcze gorzej, gdybyśmy z synem sami nie zaczęli jej ćwiczyć. Od początku wykonujemy dużo ćwiczeń, między innymi przy pomocy gumy do ściskania. Żaden lekarz nie dał nam nigdy nawet skierowania na rehabilitację. Leczenia syna w przychodni ograniczało się do ustalania kolejnych terminów wizyt. Tylko tyle lekarze mogą mi zaoferować. Nie mam pewności, czy po 6 latach od złamania, jakikolwiek lekarz zechce w ogóle zoperować moje dziecko.

- Na leczenie nigdy nie jest za późno - zapewnia Rafał Swaton, wojewódzki konsultant ds. ortopedii i traumatologii, a zarazem ordynator oddziału ortopedii w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu (tam Kacper był leczony).
- Wiem, że był u nas hospitalizowany taki pacjent, ale ja dziecka nie widziałem, więc trudno mi się wypowiadać na temat możliwości jego dalszego leczenia - mówi lek. med. Rafał Swaton. - Wszystko zależy od stopnia dysfunkcji tej kończyny, a także od tego, dlaczego do niej doszło. Musimy się cofnąć do momentu złamania i umieszczenia ręki w opatrunku gipsowym. Trzeba ocenić, czy doszło wówczas do błędu, czy też nie było innej możliwości leczenia.
Przypadki Kamila i Kacpra nie są odosobnione, a to dlatego, że złamania nadkłykciowe kości ramiennej u dzieci są trudne do leczenia.
- Są szalenie częste i szalenie groźne, o czym mało kto wie - dodaje wojewódzki konsultant ds. ortopedii. - Niebezpieczne, ze względu na możliwe powikłania w zakresie unaczynienia i ukrwienia. Jeśli do nich dojdzie, ręka wygląda jak porażona.
Z tego powodu dzieci z takimi złamaniami muszą być hospitalizowane, a nastawianie ręki jest w tym przypadku bardzo trudne i może nie dać efektu.
- Wybór metody leczenia należy do lekarza. Każda metoda jest dobra, która prowadzi do celu, czyli do wyleczenia dziecka - mówi Rafał Swaton. - Jeśli rodzice Kacpra zgłoszą się do mnie do przychodni, spróbuję ocenić, czy w tym przypadku można i czy warto przeprowadzać operację. Łokieć nie lubi być operowany. Może się zdarzyć tak, że po operacji ręka będzie prosta, ale jej ruchomość, w znacznym stopniu ograniczona.
Jeśli ktoś żyje ze szpotawym łokciem i nie ma z tego powodu żadnych innych problemów poza estetycznymi, trzeba się zastanowić, czy warto podjąć ryzyko operacji.
- Moje dziecko jest oszpecone, okaleczone i cierpi. Musimy tę rękę wyleczyć, a żadnych argumentów o przedawnieniu nie przyjmuję i nie przestanę walczyć o zdrowie dziecka. Na dzisiaj umówiłam się z Rzecznikiem Praw Pacjenta. Liczę na to, że on nam pomoże - podsumowuje pani Renata.

- Bardzo często spotykam się z przypadkami dzieci mających problemy po złamaniu ręki w łokciu i udaje mi się im pomagać. Wierzę, że tak będzie również w tym przypadku - zapewnia Rzecznik Praw Pacjenta. - Każdy obywatel ma prawo do leczenia, a fakt, że do uszkodzenia ręki doszło 6 lat temu nie ma moim zdaniem znaczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska