Do wypadku doszło o 5.20 na 259. kilometrze autostrady.
- To był na pewno łoś, miał charakterystyczne dla tego zwierzęcia poroże - mówi podinspektor Mirosław Kutynia, zastępca komendanta Powiatowej Komendy Policji w Strzelcach Opolskich. - Byliśmy zaskoczeni, skąd w tych okolicach znalazł się łoś i w dodatku na ogrodzonej autostradzie. Policjanci w pobliżu nie stwierdzili żadnych dziur w płocie. Łoś uszkodził najpierw ciężarówkę, a potem kompletnie roztrzaskał renaulta na angielskich tablicach. Anglicy będą mieli co opowiadać po powrocie do domu.
Żadnemu z kierowców nic się nie stało. Łoś nie miał szans na przeżycie. Zepchnięto go na pobocze, a potem jego usunięciem zajął się zarządca autostrady - Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Opolu.
Bolesław Pustelnik, dyrektor opolskiego oddziału GDDKiA:
- Gdy projektowano opolski odcinek autostrady i jej zabezpieczenia, w ogóle nikt nie mówił, że tu są łosie. To zwierzę na Opolszczyźnie przecież nie występuje! Poza tym chyba nie przeskoczyłby płotu, który ma 2,20 m wysokości. Oczywiście wydam polecenie dokładnego sprawdzenia ogrodzenia.
Według mł.inspektora Jacka Zamorowskiego, naczelnika wydziału ruchu drogowego KWP w Opolu, opolski odcinek autostrady jest bardzo dobrze zabezpieczony przed wtargnięciem zwierząt na jezdnię.
- Mimo to zdarzają się wypadki z udziałem zwierząt. Ostatnio słyszałem o dziku, który szarżował po autostradzie w okolicy Prądów. Ale łoś??? Pierwsze słyszę.
Według Zamorowskiego, zwierzęta mogą dostać się na jezdnię albo niedomkniętą bramą awaryjną, albo gdy część ogrodzenia jest zniszczona.
- Łoś na Opolszczyźnie to faktycznie pewna sensacja - mówi Ryszard Miler, nadleśniczy Nadleśnictwa Strzelce Opolskie. - To zwierzęta wędrowne, mogą przez nasz teren przechodzić. Dziesięć lat temu łosie zamieszkiwały nawet lasy w okolicy Górażdży oraz Miedzianej. Nawet się tam rozmnażały, ale potem zniknęły. W sierpniu zaś słyszałem, że ktoś widział łosia w nadleśnictwie w Zawadzkiem i to mógł być ten sam zwierz, który pojawił się na autostradzie.
Łoś to wielki wędrownik, przemierza setki kilometrów. W ciągu jednego dnia mógł z Zawadzkiego przejść pod górę św. Anny. Potrafi też wysoko skakać.
- Dwumetrowa przeszkoda nie musiała go zatrzymać. Gdy już znalazł się na jezdni autostrady, był w potrzasku, wypadek był tylko kwestią czasu. To ogromne zwierzę, waży co najmniej 300 kilogramów. Zderzenie rozpędzonego auta z takim kolosem jest bardzo groźne. Ci kierowcy mieli szczęście - mówi Miler.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?