Ludzie emigrują i zapominają o mieszkaniu w Polsce

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Urszula Rencz, administrator mieszkań komunalnych w Brzegu, w jednym z pustostanów odzyskanych przez administrację. W niektórych lokalach są ciągle meble i rzeczy lokatorów.
Urszula Rencz, administrator mieszkań komunalnych w Brzegu, w jednym z pustostanów odzyskanych przez administrację. W niektórych lokalach są ciągle meble i rzeczy lokatorów.
W każdym mieście zarządcy budynków komunalnych sądownie odzyskują od kilku do kilkunastu porzuconych lokali.

W Brzegu i Kędzierzynie Koźlu administracje mieszkań komunalnych przeprowadziły specjalną lustrację wyszukując lokale od dawna opuszczone przez rodziny wyjeżdżające na stałe za granicę.

W obu miastach znaleziono po kilkanaście takich mieszkań. Były wolne, ale to nie oznacza, że można je od razu przydzielić innej potrzebującej rodzinie.

Najpierw trzeba rozwiązać umowę najmu z dotychczasowym lokatorem. A jeśli nie ma z nim kontaktu, to sąd musi wyznaczyć mu prawnego przedstawiciela.

Potem trzeba wystąpić do sądu o eksmisję, a wreszcie do komornika o jej przeprowadzenie. Na koniec trzeba dawnych lokatorów sądownie wymeldować. Całość trwa nawet dwa lata.

W tym czasie nikt oczywiście nie płaci za mieszkanie, które zadłuża się przeciętnie na kilkanaście tysięcy złotych.

- W lipcu ubiegłego roku komornik otworzył jedno z takich odzyskanych mieszkań - mówi Anna Dembiecka, naczelnik Wydziału Lokalowego w Nysie. - W środku niczego nie zostawiono. W lokalu przez cztery lata nikogo nie było. Jego remont kosztował miasto kilkanaście tysięcy. Ponieważ chodziło o rodzinę z dziećmi, przez jakiś czas musieliśmy dla nich trzymać mieszkanie socjalne, ale się nie zjawili.

Wcześniej gmina Nysa odzyskała w sądzie 100-metrowe mieszkanie po dziewięcioosobowej romskiej rodzinie, która przed 8 laty bez słowa wyprowadziła się do Anglii.

W Brzegu Zarząd Nieruchomości Miejskich w ciągu ostatnich 2 lat odzyskał kilkanaście porzuconych mieszkań w trybie przyspieszonym.

- Weszliśmy do mieszkań, które mogły stwarzać zagrożenie sanitarne lub gazowe - przyznaje Marek Sidor, dyrektor brzeskiego ZNM. - Komisyjnie, w obecności Straży Miejskiej i pracowników opieki społecznej spisaliśmy mienie w środku, która trafiało potem do magazynu. Wymieniliśmy zamek w drzwiach. Potem mieszkanie dostawało kolejnego najemcę, a my regulowaliśmy jego sytuację prawną w sądzie.

- Kiedyś już wystąpiliśmy o sądowe wymeldowanie lokatora, a on się dowiedział i wrócił do kraju - mówi Stanisław Węgrzyn, szef MZBK w Kędzierzynie-Koźlu. - Zadeklarował, że chce spłacić zadłużenie. Stwierdził, że tu jest jego “centrum życiowe". Sąd w tym przypadku nie się zgodził na wymeldowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska