Ludzie nie chcą wybierać doktora

Redakcja
Na Opolszczyźnie ponad 120 tys. osób nie ma swojego lekarza. Przychodnie otrzymują więc mniej pieniędzy.

KLIENT NASZ PAN
Dr Jarosław Bochyński, dyrektor ZOZ ZWM-Malinka:
- To już nie są czasy, gdy pacjenci sami przyjdą,- bo muszą. Nam udało się ich przyciągnąć dzięki ciężkiej pracy. Pacjenci to zauważają, że chcemy dla nich coś więcej zrobić, i nie ograniczamy się tylko do podstawowych obowiązków.

Rekordy pod tym względem biją trzy miasta: Kędzierzyn-Koźle, w którym nie jest zaoptowanych 22 tys. 594 mieszkańców (na 106 tys. 461 zameldowanych w mieście i powiecie), Nysa - 11 tys. 934 (zameldowanych 149 tys. 618) i Opole - 8334 (zameldowanych 129 tys. 40). Te ostatnie dane pochodzą z wydziału zdrowia Urzędu Miasta Opola. Według kasy chorych - w stolicy województwa nie wybrało lekarza aż 21 tys. osób.

Lekarza pierwszego kontaktu w przychodniach wybieramy od stycznia 2000 r. Nie jest to obowiązek, jednak przychodnie na tej podstawie ustalają wysokość kontraktu z kasą chorych.
- Brak pacjentów na listach aktywnych przychodni oznacza pozbawienie ich pieniędzy, które mogłyby dostać - mówi Henryka Napierała, naczelnik wydziału zdrowia Urzędu Miasta Opola. - Na pewno część tych osób przebywa za granicą lub pracuje w innym mieście, choć jest tu zameldowana na stałe. Reszta uważa, że jest to jej niepotrzebne. Tymczasem dzisiaj ktoś jest zdrowy, a jutro może zostać pacjentem. Otrzyma wtedy pomoc od przychodni, do której się zgłosi, ale kosztem innych chorych. Bo kasa, podpisując kontrakt na dany rok bierze pod uwagę tylko pacjentów zaoptowanych.
Przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej otrzymują od kasy chorych tzw. stawkę kapitacyjną na każdego pacjenta średnio ok. 85 zł na rok. Z tego lekarz otrzymuje 55 zł, a reszta idzie m.in. na opłacenie pozostałego personelu.
- Jeśli tylu ludzi nie zapisało się - do lekarza, to ci z kolei dostają wtedy mniej pieniędzy za tzw. gotowość. Bo czy ktoś zaoptowany choruje, czy nie, to my i tak płacimy stawkę kapitacyjną - wyjaśnia Stanisław Łągiewka, dyrektor Opolskiej Regionalnej Kasy Chorych.

Do opolskiej kasy należy 870 tys. ubezpieczonych. Według Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych powinno ich być 934 tys. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika natomiast, że mamy 1 mln 90 tys. mieszkańców. Gdyby wziąć te dane pod uwagę, doliczając członków kasy branżowej (jest ich ponad 100 tys.), to okaże się, że zniknęło gdzieś ponad 120 tys. osób.
- Nasze dane pochodzą z lutego 2001 roku, ale do tej pory chyba niewiele się zmieniły - uważa Jerzy Kucharski, naczelnik wydziału zdrowia Starostwa Powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu. - Wiem, że część osób nie przywiązuje do tego większej wagi i lekarza wybierze dopiero wtedy, gdy zachoruje. Większość tych ludzi, zwłaszcza dotyczy to młodych mężczyzn, wyjechało do pracy za granicę.
Mieszkańcy województwa, którzy są zatrudnieni w Niemczech, przeważnie nie są zainteresowani wyborem lekarza. Opłacają sobie indywidualnie ubezpieczenie.
Niektóre zoz-y próbują w różny sposób pozyskiwać sobie nowych pacjentów i wciągać ich na listy aktywne. Podobno w Opolu najlepiej się to udaje ZOZ-owi "ZWM-Malinka". Organizuje on tzw. akcje otwartych drzwi, bezpłatne profilaktyczne badania, szczepienia, co działa jak magnes.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska