Ludzie skarżą się na dym ze strzeleckiej fabryki mebli

Redakcja
Mieszkańcy, którzy przyszli do starostwa, chcieli wyjaśnić sprawę z właścicielem fabryki. Zawiedli się jednak, bo ten nie pojawił się na spotkaniu.
Mieszkańcy, którzy przyszli do starostwa, chcieli wyjaśnić sprawę z właścicielem fabryki. Zawiedli się jednak, bo ten nie pojawił się na spotkaniu.
Pod protestem podpisało się 125 osób. Teraz szef zakładu grozi mieszkańcom pozwami sądowymi.

Mieszkańcy ul. Jankowskiego i okolic poskarżyli się starostwu, bo jak mówią, mają dość dymu, który wydobywa się z komina stojącego na terenie fabryki mebli. Ludzie twierdzą, że spalane w piecu trociny mogą być nasączone chemicznymi substancjami, które przyprawiają ich o duszności.

- Mamy problemy z drogami oddechowymi, a niektórzy chorują na zapalenie spojówek - mówi Zofia Oliwa, jedna z mieszkanek.

- Szczególnie wieczorami i w nocy to spalanie jest najbardziej uciążliwe - dodaje Dominik Spychała.

Pod skargą podpisało się 125 osób. Na wniosek mieszkańców urzędnicy ze starostwa zorganizowali spotkanie. Żeby wyjaśnić całą sytuację, ludzie poprosili, by przyjechał na nie także właściciel fabryki, ale nie pojawił się on w starostwie.

Urzędnicy wysłuchali więc tego, co mają do powiedzenia ludzie i spisali notatkę ze spotkania. Teraz rozważają kolejny krok.

- Chcemy zlecić przegląd ekologiczny, żeby ocenić, w jakim stopniu zakład wpływa na środowisko - tłumaczy Jolanta Kusińska, która w starostwie odpowiada za ochronę środowiska.

Zapytaliśmy Damiana Pykę, właściciela zakładu, czy podejmie rozmowę z mieszkańcami. Ale on zamiast wyjaśnić sprawę, zaczął grozić pozwami sądowymi. Obrażał przy tym jedną z protestujących mieszkanek, która zbierała podpisy.

- Ta pani jest nienormalna. My do sądu ją oddamy! - stwierdził. - A jak pan chce się znaleźć w sądzie, to niech pan pisze! - wykrzyczał dziennikarzowi nto.

Właściciel stwierdził w rozmowie z nami, że latem w fabrycznym piecu się nie pali. Nasza redakcja dysponuje jednak nagraniem, na którym widać dym unoszący się z komina, o czym poinformowaliśmy Damiana Pykę.

- A co was to interesuje?! Wy się sami sobą zainteresujcie! - uciął rozmowę właściciel zakładu.

Strzelecka fabryka mebli działa na terenie o wielkości 2 ha. Od kilku miesięcy tymi gruntami interesują się koncerny handlowe, m.in. Intermarche.

Nie wiadomo jednak, czy właściciel zdecyduje się sprzedać teren zakładu. Jeżeli to zrobi, problem dymiącego komina sam się rozwiąże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska