Ludzka pomysłowość nie zna granic

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Grzegorz Marynowicz pół roku śledził różne pomysły biznesowe na całym świecie. Najciekawsze skatalogował w wydanej niedawno książce.
Grzegorz Marynowicz pół roku śledził różne pomysły biznesowe na całym świecie. Najciekawsze skatalogował w wydanej niedawno książce. Robert Lodziński
Hitem rynkowym jest wykrywacz glutenu, a mój ulubiony pomysł to składany kajak origami - mówi opolanin Grzegorz Marynowicz, autor książki o pomysłach biznesowych.

Zamek błyskawiczny, który pozwala na przerobienie butów sznurowanych na zasuwane, reklama na papierze toaletowym, napój na kłopoty z lataniem, portal randkowy dla nosicieli wirusa HIV. To niektóre z pomysłów, które opisał pan w pachnącej jeszcze farbą drukarską książce. Dlaczego 101, a nie 1001 albo 200 pomysłów?
Musiałem przyjąć jakieś ramy. "101" wydało mi się z punktu widzenia marketingowego liczbą przyciągającą uwagę. Książka ma formę katalogu opracowanego na podstawie mojej subiektywnej oceny. Jako założyciel, a obecnie redaktor portalu MamBiznes.pl przez pół roku śledziłem różne przedsięwzięcia biznesowe na świecie. Co ciekawsze zapisywałem sobie w pliku excel z myślą, by kiedyś je zebrać i opisać w książce. Zgromadziłem tam przeszło 200 pomysłów. Wybrałem te, które wydawały mi się najbardziej kreatywne (jak czujnik rzeczy zagubionych czy długopis 3D, którym można np. narysować miniaturę samochodu), które już stały się albo mogą stać rynkowymi hitami (wykrywacz glutenu) albo są śmieszne, jak toster robiący na pieczywie selfie, koszulka imitująca mięśnie czy lody dla psów. Przez e-maila czy Skype'a kontaktowałem się ze wszystkimi pomysłodawcami wymienionymi w książce, a są tam biznesy pochodzące z Bułgarii, Słowacji, Słowenii, ale i Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Tajlandii, ale także z Polski (zamek błyskawiczny do butów na sznurówki czy nakładki na szpilki, które nie niszczą obcasów podczas jazdy samochodem). Opisy okrasiłem zdjęciami zdobytymi od autorów.

Które pomysły zwróciły pana szczególną uwagę?
Hitem rynkowym jest wykrywacz glutenu w potrawach, bardzo cenny dla osób będących na diecie bezglutenowej. Wymyśliła go Shireen Taleghani Yates, która sama potrzebowała bezprzewodowego czujnika glutenu, który prześwietli spożywane produkty. Na jednym z wesel poznała Jonathana Kiela, naukowca zajmującego się inżynierią chemiczną, który prowadził badania nad wykrywaniem glutenu w żywności. Do zespołu dołączył Scott Sundovor, specjalista w projektowaniu i rozwoju produktów, który sam walczył z glutenem. Scott i Shireen założyli firmę 6SensorLabs. Udało im się stworzyć czujnik, który jest w stanie przeanalizować wszystkie rodzaje pokarmu (próbkę żywności umieszcza się w jednorazowej kapsule, którą wkłada się do czujnika. Oczekiwanie na wynik trwa dwie minuty i jak opowiada Shireen właśnie prędkość wykrywania jest największym wyzwaniem. Inne ciekawe projekty to kubek, który sam parzy kawę (dzięki baterii i grzałce) czy samopodgrzewające się dania gotowe (posiłek umieszczony jest w drugiej puszce zawierającej wodę i wapń, w efekcie przebicia i zmieszania tych substancji wytwarzane jest ciepło. Opisałem też kilka pomysłów z branży funeralnej, np. trumny ekologiczne (z bambusa, bananowca, dzikiego ananasa) albo kreatywne (ze słonecznikiem, popcornem a nawet butelką wina na wieku). Jeden z moich ulubionych gadżetów to składany kajak origami, który można złożyć do rozmiarów wielkości dużej torby turystycznej. Kiedy pokazałem go pasjonującemu się kajakarstwem teściowi od razu zapytał, gdzie można go kupić. To pomysł Antona Willisa, który po przeprowadzce do małego mieszkania w San Francisco ledwo zmieścił w nim kajak z włókna szklanego. Zainspirowany artykułem o origami, zaczął szkicować projekt składanego kajaka. Stworzył setki kartonowych modeli i 25 prototypów. OruKayak pojawił się na rynku w 2012 roku i do tej pory kupiło go 3 tysiące osób. Podstawowy model kosztuje 1425 dolarów.

A które pomysły mają szansę na sukces?
Sam za mało osiągnąłem w biznesie, żeby jednoznacznie oceniać i wartościować te pomysły. Jeśli jednak miałbym się pokusić o swoje typy, to biznesowy sukces wróżę takim projektom jak OruKayak, długopis piszący w trójwymiarze 3Doodler, czujnik rzeczy zagubionych Chipolo (umożliwia zlokalizowanie zagubionego przedmiotu dzięki technologii Bluetooth) czy waga licząca kalorie w posiłku. Do grupy najbardziej perspektywicznych pomysłów zaliczyłbym także najcieńszy zegarek na świecie, konsolę do gry dla psa czy telefon dla starszych z przegródkami na tabletki z aplikacją przypominającą o zażyciu lekarstwa. Zresztą wiele z wymienionych w książce projektów już zostało pozytywnie zweryfikowanych przez rynek. Koncentrowałem się głównie na pomysłach tradycyjnego biznesu, bo moim zdaniem mają one większe szanse na przebicie się niż biznes internetowy, choć i takie przykłady pojawiły się również w książce, jak serwis dla szukających romansu czy randkowy dla chorych na HIV.

Założyciel i redaktor internetowego portalu wątpi w takie projekty? To sprzeczność.
Są one łatwiejsze do zrealizowania i tańsze - w najprostszym modelu biznesowym wystarczy wykupić miejsce na serwerze (co kosztuje 200-300 zł rocznie) założyć albo odkupić domenę (ceny są różne, nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych za domenę generyczną, czyli taką, która w nazwie ma wpisany rodzaj przedsięwzięcia np. zabawki.pl) i można działać. Ale też konkurencja w tym obszarze jest bardzo duża, właśnie z powodu niskiej bariery wejścia, jak to się fachowo określa. Jestem dobrym przykładem tego, że w internecie tylko jeden na dziesięć biznesów odnosi sukces. Mój pierwszy - portal MamBiznes.pl - udało mi się po 2,5 roku samodzielnego prowadzenia sprzedać Grupie Bankier.pl i zostać tam współpracownikiem. MamBiznes.pl założyłem na ostatnim roku studiów, gdy szukałem informacji dotyczących zakładania i prowadzenia własnej firmy. Treści z tej tematyki były porozrzucane w sieci i nie zawsze pisane prostym językiem. Tak narodził się pomysł stworzenia pierwszego w Polsce serwisu przeznaczonego głównie dla osób myślących o własnym biznesie. W czerwcu 2007 roku skończyłem studia, a 9 lipca w internecie zadebiutowało moje "internetowe dziecko" - serwis MamBiznes.pl. Data startu wypadła w dniu moich urodzin. Wszystkie treści do niego przygotowywałem sam. Portal spotkał się ze sporym zainteresowaniem nie tylko internautów, ale i podmiotów zainteresowanych jego zakupem. Zgłosiło się kilka firm internetowych. Szczegółów transakcji z Bankierem nie zdradzę, ale dla młodego człowieka to były dobre pieniądze. Poszły na remont mieszkania, resztę odłożyłem. Drugi pomysł na serwis internetowy młodelata.pl, którego byłem współautorem, realizowany rok po starcie pierwszego, nie odniósł już takiego sukcesu. Pomysł, inspirowany Naszą Klasą, był taki, że zbudujemy serwis społecznościowy, w którym użytkownicy będą się dzielić wspomnieniami i zdjęciami z młodych lat. Wprawdzie serwis nadal istnieje, ale ja zbyłem w nim swoje udziały.

Analizował pan, jaka była przyczyna małego powodzenia Młodych Lat?
W Mam Biznes to ja decydowałem o treściach i częstotliwości ich umieszczania. W Młodych Latach byliśmy "zdani" na użytkowników. Doświadczenie było takie, że się tam pojawiali, zachwycali jakimś wpisem, zdjęciem, ale już potem nie wracali. Serwis powoli wygasał. Podobnie było z Naszą Klasa, która kilka lat temu przeżywała boom, a dziś mało kto nawet o niej mówi. Podstawowa trudność przy budowaniu serwisu społecznościowego polega więc na tym, żeby dać w nim coś, co spowoduje, że użytkownik będzie tam systematycznie wracał. To niezwykle trudne zadanie, którego przy Młodych Latach nie odrobiłem. Udało się to Facebookowi, ale to dlatego, że jest to serwis informacyjno-społecznościowy, rola komunikatora, dlatego często odwiedzany.

Czego można nauczyć się ze "101 najlepszych pomysłów na biznes"?
Przykłady tam zawarte potwierdzają, że bardzo często idea, która może być zaczątkiem dochodowego biznesu, jest na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko się dobrze rozejrzeć i w odpowiednim czasie dostrzec swoją niszę. Większość z opisanych w mojej książce pomysłodawców właśnie tak zrobiła. Po prostu obserwowali rzeczywistość i definiowali potrzeby, które jeszcze nie zostały zaspokojone. I to jest najważniejsza nauka płynąca z tej książki dla osób szukających dopiero pomysłu na firmę. Drugi wniosek jest taki, że pomysłowość ludzka nie zna granic także w biznesie. To niesamowite, jakie pokłady pomysłowości uwalniają się w człowieku szukającym swojej biznesowej niszy. W większości są to tzw. firmy garażowe, które zaczynały bez wielkiego kapitału, w małym mieszkaniu. Głównym ich kapitałem były osoby stojące za danym projektem. Dla wszystkich opisanych pomysłów wspólnym mianownikiem jest jednak innowacyjność, która może być inspiracją do nowych idei. Znalezienie pomysłu, który najpierw zapewni godne życie, a następnie przyniesie ponadprzeciętne zarobki, to marzenie każdego młodego przedsiębiorcy. Oczywiście najlepiej, gdy mamy pomysł, którego nikt nigdy wcześniej nie zrealizował, ale też takie projekty wiążą się z większym ryzykiem. Dlatego na początku można skorzystać z inspiracji osób, których pomysły już zostały sprawdzone na rynku. I nie chodzi tu o kopiowanie wszystkiego "jak leci". Katalog 101 pomysłów ma być jedynie źródłem inspiracji do własnego biznesu. Być może, czytając opis danego pomysłu, w głowie młodego przedsiębiorcy zaświta inna idea albo udoskonalenie obecnej. Osoby ze smykałką do handlu mogą też pomyśleć o imporcie i wprowadzeniu niektórych produktów wymienionych w książce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska