Ludzki pan i spółka

Lina Szejner

Słucham dyskusji o nowelizacji kodeksu pracy z coraz większą irytacją. Związkowcy, politycy i minister Hausner przyznają, że dotychczasowe przepisy na pewno nazbyt obciążają pracodawców i - wbrew pozorom - działają też na szkodę pracowników. Bardzo się boję, że po nowelizacji kilka przepisów się zmieni, a problem przerzucony teraz zostanie na barki pracowników. Oczywiście, przy ideologii, że wszystko dla dobra bezrobotnych.
Wydaje się, iż nie będzie sporu o likwidację przepisu, który nakazuje, by po trzech czasowych umowach o pracę przyjąć człowieka "na zawsze". Może też nie będzie dyskusji nad rozwiązaniem proponującym, by pracodawca mógł legalnie zatrudnić na miejsce kobiety, która poszła na macierzyński albo złamała nogę, kogoś innego. Co do reszty przewiduję ostre dyskusje. I nie tylko.
Pracodawcy bardzo się zdziwili, że rząd nie skierował do Sejmu projektu zmian, w którym skasowałby przepis nakazujący pracodawcy płacić chorobowe za pierwszych 35 dni niezdolności pracownika do roboty.
Minister Hausner odpowiedział na ten zarzut w telewizyjnej dyskusji z politykami: - Nie ma zmian w tym punkcie, ponieważ jeśli nie zapłaci tej kwoty pracodawca, to musiałby to robić budżet. A w nim jest przecież monstrualna dziura. Ale - zwrócił się do związkowców - siadajmy do stołu, będziemy się zastanawiać, kto ma to zapłacić.
Myślę, że możliwości nie ma tak znów wiele. Jeśli nie budżet i nie pracodawca, to kto? No, chyba nikt, czyli za chorobowe pracownik nie dostanie pieniędzy. Zatem to on teraz zapłaci. Hausner jakby nigdy nic przełyka słowa krytyki pod swoim adresem. Pracodawcy słusznie narzekają, że dotąd płacili podwójnie - i składkę ZUS, i za pięć tygodni chorobowego. Czyżby po nowelizacji mieli na to samo narzekać pracownicy?
Coraz bardziej się boję, żeby z tą nowelizacją nie wylano dziecka z kąpielą. Platforma Obywatelska w opracowanym i złożonym w Sejmie swoim projekcie zmian w kodeksie proponuje np. pozbawienie pracowników odpraw emerytalnych. Dlaczego? A dlatego, że - zdaniem polityków PO - pracodawcy nie chcą zatrudniać ludzi na kilka lat przed emeryturą, bo nie chcą im tych odpraw płacić. A jak wytłumaczyć to, że nie chcą zatrudniać też takich, co mają kilkanaście lat do emerytury?
Podobna sytuacja jest z anulowaniem układów zbiorowych, które - zdaniem rządu - są już dziś martwymi przepisami. Dają większe uprawnienia określonym grupom zawodowym, gdzie zapisane są premie, dłuższe urlopy itp. Ponieważ pracodawców na to nie stać - nie płacą. Więc trzeba to zlikwidować. Skoro tak jest - po co narażać się na konflikt ze związkami, które grożą strajkiem? Pracownicy dobrze wiedzą, jaka jest sytuacja firmy, w której pracują. W trudnych momentach znoszą wypłaty na raty i z opóźnieniem i nie wymagają za wiele. A skoro układ zbiorowy został wynegocjowany - niech będzie, choćby i w zamrażarce. Jeśli pracodawcę stać, żeby wypłacił zapisaną tam premię - niech płaci. A jeśli nie stać - niech układ czeka na lepsze czasy. Bądźmy optymistami!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska