Miejscem w szóstej setce na mecie biegu trudno zrobić na kimś wrażenie. Chyba, że trasa prowadziła po ulicach Nowego Jorku, zawody ukończyło 43 tys. ludzi, a szybciej pobiegło tylko czterech Polaków.
Nowojorski maraton to obok Paryża, Rzymu, Barcelony, Budapesztu czy Berlina kolejny z ukończonych przez Łukasza największych biegów na świecie.
- Wyjazd do Nowego Jorku kosztował mnie dwie pensje - mówi Łukasz Tymków. - Ale muszę przyznać, że nie spodobało mi się. To ogromna impreza i jeszcze przed startem byłem zmęczony.
Nic dziwnego - Łukasz musiał wstać o 4 rano, żeby promem dostać się na start. Potem, razem z innymi zawodnikami musiał czekać, trzy godziny. - I tak miałem dobrze, bo mając niezły czas z maratonu w Barcelonie dostałem wysoki numer (3196) i mogłem siedzieć pod dachem, kiedy inni marzli na dworze - wspomina brzeżanin.
Potem jeszcze oczekiwanie w boksie startowym i wreszcie bieg ulicami Brooklynu, Bronxu, Queens czy alejkami słynnego Central Parku. Wynik: 2 godziny 53 minuty 15 sekund.
- W tych warunkach nie mogłem szybko pobiec - podkreśla Tymków, którego życiówka to 2:34:16.
W Brzegu naszego maratończyka najłatwiej spotkać na 20-kilometrowej pętli prowadzącej w kierunku Zwanowic, którą pokonuje niemal codziennie.
Albo w karetce pogotowia, gdzie Łukasz zarabia na swoją pasję. Teraz marzy mu się występ w Dubaju lub Pekinie. A między maratonami przywozi medale i puchary z biegów na krótszych dystansach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?