Łukawiecki: - Możemy być drugim Luksemburgiem

fot. Sławomir Mielnik
Czy tego chcemy czy nie, musimy pokazywać sie w mediach - mówi Kazimierz Łukawiecki.
Czy tego chcemy czy nie, musimy pokazywać sie w mediach - mówi Kazimierz Łukawiecki. fot. Sławomir Mielnik
Na Opolszczyźnie nie ma zadłużonych szpitali, a pacjenci korzystają z najlepszych leków. To dlatego, że mamy województwo.

Kiedy przed 10 laty broniliśmy województwa opolskiego, byłem dziennikarzem telewizji lokalnej. Do dziś przechowuję unikatowe materiały z tego czasu. Oglądam je zawsze ze wzruszeniem. Ale podczas świętowania 10-lecia trochę mi zabrakło refleksji na temat służby zdrowia i usług medycznych w regionie. Nie wiem, czy jesteśmy pod tym względem najlepsi w Polsce, bo nikt takich rankingów ani badań nie prowadził, ale na pewno jesteśmy rozpoznawalni. Opolska służba zdrowia różni się od polskiej. Rozwiązaliśmy wiele problemów, o których w innych regionach ciągle się tylko dyskutuje. Choćby tylko z tego powodu warto było o województwo walczyć.

Jesteśmy mali i to jest atut
A przecież pamiętam dobrze, jak podczas jednego ze spotkań w Warszawie usłyszałem: Co wy tam możecie zrobić, skoro jesteście tak małym regionem jak jeden powiat w województwie mazowieckim. Odpowiedziałem, że Luksemburg jest małym krajem, a przecież jego mieszkańcom nie żyje się gorzej niż obywatelom wielkich Niemiec. Śląsk Opolski ma wszelkie dane, by nie tylko pod względem opieki zdrowotnej być polskim Luksemburgiem.

To, że jesteśmy małym regionem, ma także swoje dobre strony. Na Opolszczyźnie jest wszędzie blisko, a w dodatku mamy dobre drogi i autostradę. Wykorzystaliśmy to, tworząc strategię leczenia chorób serca. Skoro choroby układu krążenia były przyczyną 52 procent zgonów, trzeba było coś na to poradzić. Nasza strategia leczenia zawałów serca metodą inwazyjną jest dziś zalecana przez Polskie Towarzystwo Kardiologiczne dla całego kraju. To jest nasza wizytówka.

A siła naszej strategii tkwi w organizacji. Mamy sieć ambulansów w terenie, które są w stanie szybko dotrzeć do pacjenta, a dzięki temu, że region jest mały, szybko dowieźć go do Opola, Kędzierzyna lub Nysy, gdzie do trzech godzin, a nierzadko już przed upływem jednej godziny pacjent ma zabieg. W innych regionach Polski karetka z chorym na zawał krąży często nawet pięć godzin. Z powodu zawału serca w 2002 roku umarło na Opolszczyźnie 839 osób, w roku 2007 - 396.

W pierwszej dobie po zawale 10 lat temu umierało 34 procent pacjentów, dziś jest ich 2,8 procent. To jest niesłychany postęp i wskaźnik porównywany z zachodnią Europą. Taki wynik jest możliwy, bo dostęp do tej procedury mają nie tylko chorzy z Opola czy Kędzierzyna-Koźla, ale z każdej najmniejszej wioski w województwie.
U nas komornik nie rządzi

Opolszczyzna różni się od reszty Polski także podejściem samorządów do ochrony zdrowia. W wielu regionach myśli się w ten sposób: szpital nie zbankrutuje, więc nie liczymy się z pieniędzmi. Skutek jest taki, że w większości tych szpitali decydujący głos należy do komornika. A wtedy ani dobrze, ani skutecznie leczyć nie można. My mamy inną mentalność. Nasi samorządowcy i menedżerowie starają się wykorzystać jak najlepiej te pieniądze, które są. Dzięki temu nie ma w regionie szpitali zadłużonych. Wszystkie 26 szpitali ma płynność finansową. Dyrektor szpitala, a nie komornik ma decydujący głos - i pacjent na tym zyskuje.

W Polsce trwa zażarta dyskusja o tym, czy szpitale mają być publiczne, samorządowe czy prywatne. My mamy ten problem rozwiązany. Narodowy Fundusz Zdrowia jest gwarantem, że w każdym z tych typów szpitali mieszkaniec Opolszczyzny znajdzie nieodpłatnie pomoc. Bo dla pacjenta forma własności szpitala jest kompletnie nieistotna. On nie wie i nie chce wiedzieć, kto jest właścicielem. Chory chce mieć pewność, że będzie leczony w oparciu o najnowszą wiedzę i najnowsze leki. I to staramy się zapewnić.

To nie zrobiło się samo. Publiczny szpital w Prudniku przed przekształceniem go w placówkę, której właścicielem jest samorząd, był w takiej sytuacji, że byliśmy już przygotowani do ewakuacji tamtejszych pacjentów. 20 września 2005 roku w całym szpitalu była jedna strzykawka jednorazowa, a 1 października groziło mu odcięcie prądu. Dziś ten szpital leczy bezpiecznie i bez strat, a miał kiedyś 14 mln deficytu. Równie dobrze radzi sobie samorządowy szpital w Kluczborku. Gdybyśmy czekali na odgórne rozwiązania z Warszawy, trzeba by dawno obie te placówki zamknąć.
Prywatny szpital w Ozimku należy dziś do najlepszych w województwie, a pacjent tam nie płaci za leczenie. My, czyli NFZ, jesteśmy tego gwarantem. Szpital prywatny wprowadził trochę konkurencji. Oferuje np. zabiegi gastrologiczne w znieczuleniu. Pacjenci chcą z niego korzystać. Szpitale samorządowe i prywatne, które dają sobie radę, są dziś wizytówką Opolszczyzny. Dobrze działa u nas także to, o czym gdzie indziej tylko się mówi, czyli partnerstwo publiczno-prywatne.
Jeszcze osiem lat temu nie mieliśmy na Opolszczyźnie rezonansu magnetycznego, a badań tomograficznych robiło się trzysta rocznie. Dzięki temu, że w najnowocześniejszą aparaturę zainwestował prywatny inwestor, w ubiegłym roku z rezonansu magnetycznego mogło skorzystać 8700 pacjentów, a tomografię komputerową zrobiliśmy 30 tysiącom chorych. W Europie wykonuje się 9 tysięcy badań rezonansem na milion mieszkańców, czyli właśnie tyle co na Opolszczyźnie.

Sylwetka

Sylwetka

Autor od 2002 roku był dyrektorem Kasy Chorych, a potem opolskiego odziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Wcześniej był nauczycielem, dziennikarzem i wicestarostą strzeleckim. Studiował w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, obronił doktorat na temat zdrowia publicznego na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Wkrótce ukaże się jego książka "Ubezpieczenie zdrowotne w latach 1999-2005 na przykładzie województwa opolskiego. Dostępność, jakość i finansowanie świadczeń zdrowotnych". Prywatnie jest pasjonatem filozofii starożytnej i muzyki, zwłaszcza jazzu. Gra na kilku instrumentach. Jest fanem boksu.

Od czasu obrony województwa w ochronie zdrowia zrobiliśmy wielki skok naprzód. W 1998 roku w województwie opolskim wykonano 86 zabiegów koronarografii, w 2007 było ich 5200. To dlatego, kiedy na ogólnopolskich sympozjach mówię, że przyjechałem z Opola, wciąż słyszę: u was jest inaczej niż w całej Polsce.

Istnieje to, co jest w mediach
I to jest szansa województwa w ogóle, żeby u nas było inaczej. Ale musimy tę swoją inność pokazywać na zewnątrz. Chwalić się nią, w dobrym sensie tego słowa. Skoro wizytówką regionu jest przemysł cementowy, to krzyczmy o tym na całą Polskę. Mamy festiwal piosenki, więc Opole powinno się z piosenką i muzyką wciąż kojarzyć. Znajdźmy i pokażmy całej Polsce nasze atrakcje turystyczne. Czy tego chcemy czy nie, musimy się pokazywać w mediach. Żyjemy w świecie, w którym to, czego nie pokazano w telewizji, nie istnieje. Ale żeby się pokazać, trzeba mieć pomysł. Na służbę zdrowia, mamy pomysł. Mogliśmy standardowo płacić tysiąc złotych za wyrostek i dwa tysiące za operację woreczka żółciowego, jak to się robi w wielu miejscach w Polsce. Uznaliśmy, że to za mało.

Wyróżniają nas strategie leczenia zawału i udaru, program "Opolskie szpitale leczą bez bólu" oraz możliwość korzystania z nowoczesnych drogich lekarstw, szczególnie onkologicznych. To jest sukces Opolszczyzny, że pacjenci - dzięki programom terapeutycznym i lekowym - mają dostęp do wszystkich leków znanych w świecie. Zapewniam, że jeśli dziś pojawi się nowy znakomity lek w Stanach Zjednoczonych, to najdalej za miesiąc będzie on do dyspozycji pacjentów w naszym regionie, a NFZ za ten lek zapłaci. Skutecznie leczymy białaczkę szpikową. Dzięki glivecowi żyją i są szczęśliwi pacjenci, których 8-10 lat temu skazano na śmierć. Gdybyśmy nie podjęli w 2003 roku programu leczenia sepsy białkiem rekombinowanym - według pomysłu doktora Bojki - umarłoby na tę chorobę na Opolszczyźnie nie kilka, ale co najmniej 60 osób. Na szczęście myśmy się nie bali zaryzykować.

W dodatku już dawno uszczelniliśmy system korzystania z leków, o czym w Polsce dopiero się mówi. Wydajemy na nie o 20 procent mniej niż inne województwa. Nie dlatego, że gorzej leczymy. Dbamy o to, by ich nie marnować. Bo my wiemy - jak nikt w Polsce - ile wydajemy na leki i na jakie. Wdrożyliśmy program racjonalnego leczenia antybiotykami. Okazało się, że w 40 procentach zakażeń górnych dróg oddechowych antybiotyki nie są konieczne. To dzięki tym oszczędnościom mamy pieniądze na drogie specyfiki dla chorych onkologicznie.

Kolejki do specjalistów
Nie ma na Opolszczyźnie problemu z dotarciem do lekarza pierwszego kontaktu ani do szpitala. Naszą słabą stroną wciąż jest dostępność do specjalistów. Skoro trzeba się do kardiologa zapisywać w styczniu na czerwiec, to coś tu nie gra. Z drugiej strony, rośnie świadomość społeczna, a wraz z nią wymagania i oczekiwania. Dziesięć lat temu była na Opolszczyźnie jedna poradnia kardiologiczna, dziś jest ich 38 i to ciągle za mało. Kiedyś na leczenie specjalistyczne wydawaliśmy 28 mln zł rocznie, dziś wydajemy 90 mln, ale to nie wystarcza. Porad specjalistycznych udzielano kiedyś w regionie milion sto tysięcy, w ubiegłym roku - blisko 2 mln.

Kiedy odzyskiwaliśmy województwo, powiat oleski miał pięć razy mniej specjalistów i zawartych kontraktów niż Opole. Dziś ten poziom jest porównywalny. Olesno wciąż nie ma opolskich numerów telefonu, ale poziom opieki zdrowotnej ma taki sam jak reszta województwa.

Wyzwaniem dla Opolszczyzny jest opieka długoterminowa. U nas jest o osiem procent ludzi starszych więcej niż w innych regionach Polski. Potrzebujemy miejsc w zakładach opiekuńczo-leczniczych i na oddziałach geriatrycznych. Kiedyś mieliśmy takich miejsc 200, dziś jest ich tysiąc, a już trzeba myśleć o tworzeniu nowych.

Coraz częściej słychać, że Opolszczyzna zostanie włączona do sąsiedniego oddziału NFZ. Tylko tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego wszystkie oddziały funduszu powinny być równe i mieć pod opieką 6-7 mln pacjentów. Uratowanie województwa dało nam szansę zorganizowania dobrze naszego systemu ochrony zdrowia i myśmy tę szansę wykorzystali. Opolski WCM jest w regionie pierwszym szpitalem, po ewentualnym dołączeniu będzie najwyżej dwunastym.

Co dwa miesiące spotykamy się w opolskim NFZ ze starostami, by rozwiązywać wszystkie problemy szpitali i przychodni w powiatach. Do Wrocławia tych starostów przyjedzie 60. Trudniej będzie walczyć o swoje racje. Na szczęście ta koncepcja nie jest jeszcze przesądzona. Wierzę mocno, że nasze osiągnięcia nas uratują, a Warszawa zobaczy i doceni, że małe jest piękne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska