Na zakupach przed majowym weekendem pewnie wielu z nas miało to samo wrażenie: Ludzie tłoczyli się tak, jakby żadnego koronawirusa nie było, a wprowadzone limity - jeden klient na 15 kwadratowych metrów niektórzy zrozumieli odwrotnie: 15 klientów na metr.
Ludzie najwyraźniej wierzą statystykom: skoro wskaźnik zakażeń jest w Polsce jednym z niższych w świecie i wynosi nieco ponad 300 chorych na milion mieszkańców, to gdy jednocześnie się zapomni, że równie niski, co akurat nie jest dobre, jest wskaźnik wykonanych testów - można mylnie zakładać, że prawdopodobieństwo zakażenia nie jest tak duże.
Jeśli chodzi o liczbę testów oscylujemy wokół ostatniej europejskiej trójki i dopiero co wyprzedziła nas Rumunia. A ludzie zarażają się codziennie, śmiertelność zakażonych jest u nas najwyższa ze wszystkich regionów, więc ten optymizm, jaki wielu z nas ogarnął przed majowym weekendem, jest trochę przedwczesny.
Rząd tymczasem konsekwentnie znosi ograniczenia społecznej kwarantanny. I to nawet nie byłoby złe, pod warunkiem wszak, że te poluzowania byłyby skoordynowane z coraz większymi możliwościami testowania.
Bo im więcej ludzi w przestrzeni publicznej, tym większa musi być pewność, że są to ludzie zdrowi. Bez istotnego zwiększenia liczby testów lądujemy we mgle. To się może źle skończyć.

Kolejna dawka szczepionki już dostępna!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?