Łużyczanom dzieje się dobrze

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Strój ludowy jest od dziesięcioleci jednym ze sposobów podkreślania łużyckiej odrębności.
Strój ludowy jest od dziesięcioleci jednym ze sposobów podkreślania łużyckiej odrębności.
W Brandenburgii i Saksonii dwujęzyczne tablice nikogo nie bulwersują. A języka serbołużyckiego coraz chętniej uczą się nie tylko dzieci z mniejszości, ale także rodowici Niemcy.

W miniony weekend Domowina, dachowa organizacja mniejszości serbołużyckiej w Niemczech, obchodziła w Hoyerswerda (Wojerecy) stulecie istnienia. Uczestniczyli w niej premierzy Saksonii, Stanislaw Tillich oraz Brandenburgii Matthias Platzeck. Mniejszość niemiecką w Polsce reprezentował Bernard Gaida, przewodniczący zarządu VdG, a rząd niemiecki dr Christoph Bergner.

W części arystycznej pokazano spektakl teatralny pokazujący 100 lat funkcjonowania Domowiny, łącznie z trudnymi czasami nazizmu i niewiele łatwiejszymi komunizmu w NRD. Zewnętrznej akceptacji mniejszości towarzyszyła wtedy silna inwigilacja i ideologizacja jej organizacji. Po zjednoczeniu Niemiec Łużyczanie mają inny problem. Młodzi masowo opuszczają Brandenburgię i Saksonię i przenoszą się na Zachód.

- Spektakl przedstawili aktorzy Serbołużyckiego Teatru z Budziszyna (Bautzen) - opowiada Bernard Gaida. - Jest to właściwie teatr państwowy utrzymywany przez land Saksonii. Instytucją państwową jest także Instytut Serbołużycki. I to jest zasadnicza różnica. Mniejszosć niemiecka w Polsce może liczyć na siebie i na pieniądze projektowe, jeśli o nie wystąpi. Nie mamy zagwarantowanego żadnego fragmentu budżetu państwa. Serbołu-życzanie otrzymują stałe wsparcie instytucjonalne na swoją działalność.

Siłą Serbołużyczan jest edukacja. Z jednej strony, wiele dzieci z mniejszości przychodzi już do dwujęzycznego przedszkola z wyniesioną z domu znajomością języka łużyckiego. Z drugiej - i z tego tamtejsza mniejszość jest szczególnie dumna - chcą go uczyć dzieci także niemieccy rodzice bez korzeni łużyckich. Bo czują się kulturowo związani z regionem.

- Ale widziałem na uroczystości starsze nieco panie - relacjonuje Bernard Gaida - ubrane w piękne łużyckie stroje ludowe z charakterystycznymi czepeczkami, które jednak podczas przemówień w języku serbołużyckim zakładały słuchawki. Z jedną z nich rozmawiałem. Nie ukrywała, że urodziła się w okresie nazizmu, gdy język ten był zakazany. Przyznała wprost, że tego, co utraciła w dzieciństwie, już nigdy nie zdołała odrobić.

Dwujęzyczność jest w landach zamieszkanych przez Serbołużyczan powszechna. Podwójne są nie tylko tablice z nazwami miejscowości czy ulic. Nie są one zresztą powiązane z żadnym progiem procentowym liczby Łużyczan. Saksonia i Brandenburgia uznały je za swoje dziedzictwo kulturowe. Nazwy niemieckie i łużyckie pojawiają się także na części szyldów sklepowych (w Bautzen powszechnie), a nawet na pokrywach kanałów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska