LZS Leśnica awansował do finału Pucharu Polski

fot. Sławomir Jakubowski
Obrońca z Leśnicy Michał Piwowar (z prawej) walczy o piłkę z napastnikiem Ruchu Grzegorzem Cesarzem.
Obrońca z Leśnicy Michał Piwowar (z prawej) walczy o piłkę z napastnikiem Ruchu Grzegorzem Cesarzem. fot. Sławomir Jakubowski
LZS Leśnica zrewanżował się Ruchowi Zdzieszowice za ligową porażkę i awansował do finału wojewódzkiego Pucharu Polski.

Przed spotkaniem imponująco przedstawiała się ławka rezerwowych zdzieszowiczan, na której zasiedli podstawowi piłkarze.

- Nie powiedziałbym, ze gramy rezerwami - upierał się jednak trener Ruchu Krzysztof Job. - Grają ci, którzy do tej pory występowali mniej. Może mieli mniej szczęścia? Dzisiaj mają okazję, żeby się pokazać.

Jakby na potwierdzenie jego słów miejscowi zaczęli najlepiej jak tylko mogli. Już w 2. min fantastycznym uderzeniem z przewrotki bramkę zdobył Sebastian Polak. Bramkarz gości jedynie odprowadził wzrokiem futbolówkę, która wylądowała w siatce tuż przy słupku.

- Czasami wychodzą mi takie uderzenia - zdradził Polak. - Dwa dni temu mieliśmy na treningu siatkonogę i trochę punktów w ten sposób zdobyłem. Rywale pomogli mi jednak przy uderzeniu. Zostawili mi miejsce, a żaden z nich nie wyskoczył, ani do mnie, ani do piłki.

Gra była wyrównana i nie widać było, że wśród gospodarzy znajdują się zawodnicy, którzy w tym sezonie nie spędzili wielu minut na boisku. Na pokerową zagrywkę zdecydował się trener Leśnicy Dariusz Kaniuka dokonując po przerwie aż trzech zmian. - Grali słabo, to dlatego ich zmieniłem - stwierdził Kaniuka. - Tylko Grzesiek Kochanowski zrobił swoje, ale on nie ma sił na więcej.
Gdy wydawało się, że potrzebna będzie dogrywka doskonałym uderzeniem z dystansu popisał się Grzegorz Chojnowski.

- Dostałem bardzo dobre podanie od Marcina Głazowskiego - opisywał Chojnow-ski. - Przyjąłem piłkę po koźle, czysto ją trafiłem i wpadła pod poprzeczkę. Bardzo chcieliśmy się zrewanżować za ligową porażkę i drużyna wyszła zdeterminowana.

Porażkę ze spokojem przyjął trener miejscowych. - Druga połowa była słabsza w naszym wykonaniu - przyznał Job. - Zabrakło agresji i zaangażowania, zwłaszcza u tych, którzy wchodzili w drugiej połowie. Widać było, że myślami byli już przy sobotnim meczu, w którym możemy przypieczętować triumf w lidze.
W finale (11. czerwca) LZS zagra z GKS-em Starościn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska