Maciej Maleńczuk: - Dziekuję opolskim policjantom

Redakcja
Rozmowa z Maciejem Maleńczukiem, liderem zespołu Psychodancing.

- "Tyle lat gram - co z tego mam, nie dla mnie te wszystkie brawa, jestem sam" - śpiewasz na swoich koncertach i dedykujesz tę piosenkę niespełnionym muzykom. Ty jesteś spełniony?
- W stu procentach na pewno nie. Gdybym był całkowicie spełniony, to mógłbym iść na emeryturę. Pewnie Zbigniew Boniek może o sobie powiedzieć, że jest spełnionym piłkarzem. Ja spełnionym muzykiem jeszcze nie jestem. Ciągle startuję w tych zawodach, mam się dobrze i nie dobiegłem do mety.

- Ale kilka projektów już za tobą, więc o małe podsumowanie mógłbyś się pokusić.
- Jeszcze nie czas na podsumowania. Jeszcze chciałbym na przykład dobrze sprzedać całkowicie awangardowy materiał. Marzy mi się, żeby ludzie wrócili do słuchania ambitnych rzeczy. Razem z Psychodancingiem zrobiliśmy w ostatnich miesiącach nową płytę. Jak się ktoś jej dobrze przysłucha, to będzie wiedział, że to nie są tylko kawałki dancingowe. Tam jest na przykład jazz. W zestawieniu z klimatem damsko-męskim w tekście może się okazać, że nawet kuchta będzie słuchać jazzu...

- Nie nazbyt idealizujesz słuchacza? Masy teraz słuchają raczej Gosi Andrzejewicz czy Dody.
- Ja tego słuchacza próbuję wychowywać. Jestem już chyba na takim etapie, że mogę sobie na to pozwolić. Dlatego rzucam mu wyzwanie: chcesz być ze mną, to posłuchaj tego, co teraz mam do powiedzenia. Nie wymagaj, żebym grał ciągle tę samą płytę, te same piosenki, tę samą muzykę. Ja idę naprzód, chcę przekazać coś nowego, a ty chodź za mną.

- A nie obawiasz się, że jak będziesz wymagał zbyt wiele, to słuchacz pójdzie raczej za wspomnianą Gosią Andrzejewicz?
- Albo na koncert Stachurskiego... Podchodzę do tego idealistycznie i liczę, że to, co jest między mną a publicznością, która mnie słucha, to jednak miłość... A prawdziwa miłość potrafi przecież przekroczyć wszelkie bariery, intelektualne również.

- To wrócę do słów jeszcze jednej z twoich piosenek, utworu, którym wygrałeś tegoroczne Premiery na festiwalu opolskim. Śpiewasz w niej, że tyle jest spraw do naprawienia. Co ty chciałbyś naprawić?
- Przede wszystkim swoje relacje międzyludzkie. Wielokrotnie byłem źle odbierany albo na własne życzenie robiłem sobie bałagan w stosunkach na przykład z publicznością. Teraz chciałbym to naprawić. Szkoda może, że tak późno, ale spróbować zawsze warto.

- No to mnie zaskoczyłeś... Nie obraź się, ale czy to znaczy, że Maciek Maleńczuk się starzeje?
- Mam 48 lat i mogę chyba w tym wieku wymagać od siebie dojrzałości. Ale spokojnie - starzeć się jeszcze na pewno nie starzeję. U nas to w ogóle chyba jest tak, że ze szczenięctwa przechodzi się od razu w wiek emerytalny. Nie ma czegoś takiego jak mężczyzna dojrzały czy kobieta dojrzała. Albo jesteś młody, albo stary. A co w środku? Przecież jest jeszcze coś takiego jak emocjonalna, życiowa dorosłość. I wcale nie osiąga się jej w wieku lat osiemnastu.

- Skoro zapowiadasz poprawianie relacji - parę spraw do naprawienia masz też chyba w Opolu. Ot choćby tę ostatnią, kiedy po festiwalowym bankiecie zamykającym tegoroczne Opole - jak się potem wyraziłeś - dorożkarskim językiem potraktowałeś tutejszych policjantów. W Twoim odczuciu nie pomogli komuś, kto leżał na ziemi, tylko dlatego, że był po alkoholu.
- To prawda, użyłem tam wtedy paru ostrych słów. Ale przyznałem się do tego publicznie w telewizji i zaproponowałem, że poddam się karze. Sprawa ma się wkrótce odbyć i mam nadzieję, że sąd przyjmie moją propozycję. A opolskim policjantom w geście dobrej woli przesłałem dziesięć moich płyt na adres komendy. Wiem, że w tym zajściu było sporo mojej winy i że panowie w mundurach mogli mnie potraktować znacznie ostrzej i urządzić na cacy. Mogłem nawet pójść siedzieć. Uważam, że należą się im z mojej strony podziękowania. I dlatego wysłałem im płyty.

- Tuż po wyjeździe z opolskiego aresztu pojechałeś do Poznania nagrywać nową płytę z Psychodancingiem. Co na niej będzie?
- Robimy na tym krążku niemożliwe rzeczy! Gramy na nim momentami ultrapopowo, a momentami ultraawangardowo. Jest tam nawet trochę metalu. Tym materiałem zdecydowanie poszerzamy pojęcie dancingu. Zakładamy, że może się na nim dziś przecież znaleźć na przykład pięćdziesięcioletni fan Black Sabbath.

- Na poprzedniej płycie Psychodancingu jest kilka coverów, takich standardów jak "Wakacje z blondynką" czy "Absolutnie" Wojciecha Młynarskiego. Na nowej płycie też będą utwory coverowe?
- Tak, będzie na przykład "Pod twoim oknem" Bogdana Łazuki, "Jak to dziewczyna", którą śpiewała kiedyś Irena Santor, czy "Malowana lala".
- Ten ostatni kawałek jest dla fanów Black Sabbath?
- Nie, dla nich będzie coś wśród piosenek premierowych. Na tej płycie będzie w sumie pięć nowych utworów. To w nich dajemy czadu i ostro świrujemy. Ale też zmieniamy standardy. "Pod twoim oknem" gramy jak walca na pięć. Grać to jeszcze można, zwłaszcza jeśli się jest muzykiem jazzowym. Trudniej to zaśpiewać tak, żeby płynęło. Czy popłynie - okaże się, jak wyjdzie płyta.

- A kiedy wyjdzie?
- Niedługo. Materiał jest już zrobiony. Jak zrobią do tego oprawę, okładkę i całą resztę, to jesteśmy gotowi wydać ją w miesiąc. A jak płyta się ukaże, to jestem przekonany, że paru osobom szczęka opadnie.

- Paru osobom szczęka już opadła - jak wygraliście w czerwcu opolskie Premiery piosenką "Niewiele ci mogę dać (na próżno wypłakujesz oczy)".
- Przede wszystkim to mnie ta szczęka opadła! Oczywiście jechałem do Opola z przekonaniem, że utwór jest dobry i powinien wygrać, ale w to nie wierzyłem. Powtarzałem, że przyjechaliśmy po prostu się pokazać. A tu proszę - naród mnie wybrał! Dostaliśmy 120 tysięcy głosów! Byłem kompletnie zaskoczony.

- Wybrał cię ten naród - a propos naprawiania stosunków - o którym mówisz, że jest niewyedukowany i zaspokaja się coverami.
- Naród, głosując na nasz utwór, dał mi sygnał, że chce się edukować. Tym bardziej że jak ktoś naprawdę przysłucha się piosence, to się okazuje, że ona ma bardzo dołujący tekst. To nie jest wesoła, skoczna piosneczka do pośpiewania u cioci na imieninach. A skoro taki kawałek podoba się tak wielu ludziom, to już jest to jakaś edukacja. Mówię w tej piosence, że nie można brać życia takim, jakie jest. Jak nie będziesz ostro torować sobie drogi, wycinając drzewa, które na niej wyrastają, to w nich zginiesz. Jak nie rozdepczesz mrówek, które są wokół ciebie, to w końcu one cię zjedzą. Trzeba walczyć o swoje i pomagać sobie.

- Ty sobie w życiu pomagasz?
- Tak. Ja odwróciłem swoją karmę. Jako dziecko czy młody człowiek nie miałem z górki. W domu się nie przelewało, w niejedno się władowałem, mimo to jakoś mi się udało.

- Dzięki czemu?
- Może dzięki temu, że nie wierzyłem w te całe gadki o karmie, Bogu, diable i tym podobne. Że twardo stałem na ziemi i starałem się sam sobie radzić. Nie brać życia, jakim jest, tylko walczyć o swoje.

- Poprzednia płyta Psychodancingu była dla twojej mamy, która kojarzy ci się z piosenką "Wakacje z blondynką". Komu dedykujesz najnowszą płytę?
- Faktycznie swego czasu moja mama była zakochana w "Wakacjach z blondynką". Słuchała tego w kółko. A w przypadku nowej płyty - mam wrażenie, że zespół zrobił ją po prostu dla siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska