Mała Madzia z Sosnowca zginęła 9 lat temu z rąk matki. "To była trudna i psychicznie wyczerpująca sprawa". Mama Madzi siedzi w więzieniu

Katarzyna Kapusta-Gruchlik
Katarzyna Kapusta-Gruchlik
Sprawą Madzi z Sosnowca żyła cała Polska, a proces Katarzyny Waśniewskiej, którą uznano za winną zabójstwa córki, śledziło 75 dziennikarzy z 70 redakcji. W niedzielę, 24 stycznia minęło 9 lat od zabójstwa sześciomiesięcznej dziewczynki. Katarzyna może wyjść z więzienia za 12 lat. Jedną z najbardziej wstrząsających kryminalnych historii ostatniej dekady przypomina Katarzyna Kapusta-Gruchlik, dziennikarka Newsroomu "Dziennika Zachodniego".
  • 9 lat temu komunikat o porwanej w Sosnowcu sześciomiesięcznej dziewczynce postawił na nogi policję w Zagłębiu i na Śląsku
  • Małej Madzi szukali też mieszkańcy Sosnowca i sąsiednich miast, a zdjęcia dziewczynki były we wszystkich mediach w Polsce
  • "Wyślizgnęła mi się, ten kocyk był taki śliski" - mówiła Katarzyna Waśniewska, matka dziewczynki
  • W jaki sposób śledczy dowiedli, że kobieta działała w sposób wyrachowany, oszukując rodzinę i policjantów?
  • Przypominamy eksperyment procesowy, który uśpił czujność matki, a śledczym dostarczył dowodów na jej winę
  • Obrońcą oskarżonej o zabójstwo kobiety był mec. Arkadiusz Ludwiczek. "Grożono mi między innymi przestrzeleniem kolan"

***

We wtorek, 24 stycznia 2012 roku do wszystkich redakcji na Śląsku i w Zagłębiu trafił komunikat o porwanej w Sosnowcu sześciomiesięcznej dziewczynce. Jej matka, Katarzyna, miała zostać napadnięta, uderzona w głowę, a dziecko porwane z wózka tuż przed blokiem, w którym mieszkali dziadkowie dziewczynki, przy ul. Lwowskiej.

Postawiono na nogi cały garnizon policji, rozpoczęły się poszukiwania maleńkiej Magdy. Mieszkańcy Sosnowca i innych miast byli bardzo zaangażowani. Plakaty z wizerunkiem dziewczynki wisiały na każdym słupie. O zaginięciu Madzi mówiły wszystkie stacje telewizyjne i radiowe. Zdjęcia dziewczynki były na pierwszych stronach gazet i portali internetowych. Liczył się czas. Nikt wówczas nie przypuszczał, że Katarzyna Waśniewska zagrała na nosie policji i oszukała wszystkich - nawet swojego męża i najbliższą rodzinę. Ta sprawa ogromnie wpłynęła na życie nie tylko tej rodziny.

Adwokat Waśniewskiej: To była bardzo trudna i psychicznie wyczerpująca sprawa

- To była bardzo trudna i psychicznie wyczerpująca sprawa, bo chodziło przecież o sześciomiesięczne dziecko. Opinia publiczna była bardzo zbulwersowana, myślę, że ludzie nie rozumieli, że jestem adwokatem - obrońcą z urzędu, który nie mógł, ot tak, po prostu zrezygnować - wspomina adwokat Arkadiusz Ludwiczek, który bronił w sądzie Katarzyny Waśniewskiej.

Ostatecznie sąd skazał kobietę na 25 lat pozbawienia wolności. Prokuratura udowodniła, że zaplanowała zbrodnię i zabiła córkę, bo chciała zmienić swoje życie. Katarzyna nie przyznała się do winy, nie wyraziła też skruchy. Zarówno prokurator, jak i obrońca złożyli apelację od tego wyroku. W 2014 roku sędzia Sądu Apelacyjnego Bożena Summer-Brason podtrzymała wyrok. Skazana złożyła wniosek do Sądu Najwyższego o kasację, by proces mógł ruszyć od początku. Sąd Najwyższy jednak nie przychylił się do niego. Katarzyna Waśniewska może się ubiegać o warunkowe zwolnienie po 20 latach. Czyli najwcześniej w 2032 roku.

Sprawę zaginięcia dziewczynki na początku prowadziła Komenda Miejska Policji w Sosnowcu i tamtejsza Prokuratura Rejonowa. Już wtedy było wiadomo, że Katarzyna jest bardzo wyrachowana. Przedstawiła historię, w której wykorzystała prawdziwą osobę. Mężczyznę, który szedł za nią w beżowej kurtce z szarym paskiem. Powiedziała policjantom, że to on ją napadł, uderzył w głowę i porwał dziecko. Policjanci istotnie widzieli na monitoringu miejskim opisywanego mężczyznę. Odnaleźli go po dwóch dniach. Miał on jednak żelazne alibi. Ta informacja nigdy nie przedostała się do mediów. Śledczy wiedzieli, że Katarzyna może próbować zacierać ślady, mataczyć lub obrócić opinię publiczną przeciw nim. Grała wymyśloną przez siebie rolę w historii z porwaniem dziecka.

Apel matki: Oddajcie mi dziecko. Sprawą małej Madzi żyła cała Polska

W pierwszych przekazach medialnych nie pokazywała swojej twarzy, nawet wtedy, gdy wraz z mężem Bartłomiejem Waśniewskim prosiła porywacza, by oddał im dziecko - jej twarz pozostawała zaciemniona. O tym, jak wygląda mama Madzi, po raz pierwszy dowiedzieliśmy się podczas konferencji prasowej. Zorganizował ją detektyw Krzysztof Rutkowski, którego biuro detektywistyczne włączyło się do sprawy.

„Staram się nie myśleć o najgorszym. Oddajcie mi Magdunię!"- apelowała do porywaczy Katarzyna. - To jest taki cios, taki ból i gdyby nie leki, to pewnie opiekowałaby się mną służba zdrowia - mówiła dziennikarzom.

W tym czasie policjanci przeczesywali śródmieście Sosnowca, zatrzymywali samochody na ulicach, przesłuchiwani byli wszyscy mieszkańcy bloków z osiedla. Za pomoc w odnalezieniu Magdy wyznaczono nagrodę w wysokości ponad 100 tys. zł. 16 tysięcy złotych oferował sosnowiecki samorząd, komendant policji i osoby prywatne dla człowieka, który wskaże porywacza.

Oficjalnie policjanci szukali Madzi, operacyjnie jednak zbierali dowody, które obalały wersję o porwaniu. Śledczy z pamiętników matki Madzi dowiedzieli się, że Waśniewska nie chciała dziecka. Gdy dowiedziała się o ciąży, myślała o aborcji. Była rozczarowana małżeństwem z Bartłomiejem, nie było takie, jak to sobie wyobrażała. Jej znajomi mówili, że nie była emocjonalnie związana z córką.

W końcu śledczy postanowili przeprowadzić kolejny dowód procesowy. Waśniewska miała jeszcze raz przejść trasę od drzwi kamienicy, w której wynajmowała wraz z mężem mieszkanie, do miejsca napaści i porwania. Sprawę już wtedy prowadził wprawny prokurator Zbigniew Grześkowiak. Wcześniej prowadził śledztwo w sprawie katastrofy w kopalni Wujek w Katowicach. W 2009 roku doszło tam do wybuchu metanu, wskutek czego zginęło 20 górników.

Katarzyna przyznaje się przed kamerą. Ale do czego? "Wyślizgnęła mi się"

W wywiadzie z dziennikarzem śledczym „Gazety Wyborczej” Marcinem Pietraszewskim, Grześkowiak mówił: - „Pewnie pan nie uwierzy, ale jak tylko usłyszałem w radiu, że w Sosnowcu ktoś porwał dziecko, w luźnej rozmowie z kolegami z pracy, tak trochę cynicznie rzuciłem, że to pewno jakaś banalna sprawa dzieciobójstwa”.

Prokurator nie zdążył tego dowieść. Do sprawy włączył się Krzysztof Rutkowski, a wraz z nim powstał ogromny szum medialny. To jemu Katarzyna wyznała, że Magda nie żyje, a historię z porwaniem wymyśliła, bo się bała.

Cała rozmowa Waśniewskiej z detektywem Rutkowskim została nagrana, a nagranie trafiło do mediów. Stało się to po 10 dniach poszukiwań dziewczynki. Na 3-minutowym nagraniu przekazanym przez detektywa Rutkowskiego stacji TVN24 widać matkę Magdy siedzącą na podłodze, która łamiącym się głosem opowiada o tym, jak doszło do nieszczęśliwego wypadku.

- Wyślizgnęła mi się, ten kocyk był taki śliski - mówiła.

Śledczy zebrali mocne dowody. Matka zakopała ciało dziewczynki

Dziewczynka miała uderzyć główką w próg. Wskazała Rutkowskiemu miejsce, w którym miała ukryć ciało dziecka. Policjanci znaleźli je 1,5 kilometra od miejsca, które wskazała. Ostatecznie doprowadziła policjantów do zrujnowanego budynku przy torach kolejowych. Ciało Madzi było ubrane w kombinezon, opisywany wcześniej przez jej matkę. Zwłoki były przykryte kamieniami. Leżały w wyłomie ceglanej ściany. Kilka lat później ruiny zostały wyburzone. Ciało przez 11 dni było na dworze, na silnym mrozie. Przy Madzi znaleziono różowy kocyk, z którego - według wersji matki - miała się jej wyślizgnąć. Waśniewska została zatrzymana. Usłyszała zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka.

Śledczy w śniegu znaleźli niedopałek papierosa. Nie zamókł i dzięki temu z ustnika udało się wyizolować DNA Katarzyny. Znaleźli także zasypane rękawice robocze, które wykorzystała do ukrycia ciała córki. Dzięki temu za paznokciami nie miała śladów ziemi, nie pokaleczyła też dłoni o gruz. Później identyczne włókna, jak te z rękawic, śledczy znaleźli na ubraniu Madzi. To były twarde dowody przeciwko matce dziewczynki. Opinia publiczna chciała niemal zlinczować matkę Madzi. Ludzie nie wierzyli, że dziecko umarło przypadkiem.

Pogrzeb dziewczynki odbył się 15 lutego 2012 roku. Przyszło ok. 1500 osób. W ostatniej drodze nie towarzyszyła Madzi matka. Choć na godzinę przed pogrzebem opuściła areszt.

W marcu 2012 Prokuratura Okręgowa w Katowicach postawiła Katarzynie zarzut: zawiadomienia organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie i wprowadzenia w błąd policji oraz tworzenia fałszywych dowodów w sprawie porwania. Wtedy jeszcze nie dysponowała raportem z sekcji zwłok dziewczynki. Zwłoki były zamarznięte na kamień, patolodzy musieli je delikatnie rozmrozić.

Sekcja zwłok dziewczynki wymagała czasu. Wynik: uduszenie

Wstępne oględziny wskazały tylko, że dziecko doznało urazu, ale nie potwierdziły, co było przyczyną jego zgonu. Badania tomograficzne nie wykazały uszkodzenia rdzenia kręgowego. Potrzebne były szczegółowe badania histopatologiczne pobranych tkanek, a to miało zająć kilka tygodni. Prokurator Zbigniew Grześkowiak musiał zdecydować, czy biegli mają rozciąć niezwykle ważny dla śledztwa szyjny odcinek kręgosłupa, ryzykując utratę dowodu lub poczekać, by ten fragment mógł zostać zakonserwowany do dalszych badań. Zdecydowano się poczekać na wyniki. Jak się okazało później, była to słuszna decyzja. Biegli ustalili, że dziewczynka została uduszona.

Po raz drugi Katarzyna została zatrzymana 12 lipca 2012. Po otrzymaniu opinii biegłych prokuratura zmieniła zarzuty. Dowiedzieliśmy się, że Katarzyna Waśniewska będzie odpowiadać za zabójstwo córki. Wówczas obrońcą z urzędu kobiety był jeszcze mecenas Maciej Imieliński. To on złożył zażalenie na trzymiesięczny areszt, a sąd przychylił się do wniosku. To była szokująca informacja, nawet dla samych śledczych pracujących przy tej sprawie. 1 sierpnia decyzją sądu Waśniewska została zwolniona z aresztu. Katarzyna była jedyną podejrzaną osobą w Polsce, która z zarzutem zabójstwa opuściła areszt.

- Nie możemy się wypowiadać w kwestii decyzji sądu, jednak z takim przypadkiem nie mieliśmy jeszcze do czynienia. To precedens - podkreślał prokurator Mariusz Łączny, wówczas pracował w zespole prasowym w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach.

Informacje te potwierdzał wówczas sędzia Jacek Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach: - Sąd wydał taką decyzję, ponieważ nie zachodzi groźba matactwa. Prokuratura zgromadziła niezbędne dowody - mówił.

Oskarżona o zabójstwo, zwolniona z aresztu, przestała stawiać się na komendzie

Ale Katarzyna Waśniewska przestała stawiać się na komendzie w ramach dozoru policyjnego. W listopadzie 2012 roku sąd zdecydował o aresztowaniu kobiety, wydano za nią list gończy.

Zatrzymano ją dwa dni później, we wsi w pobliżu Białegostoku. 31 grudnia 2012 roku do Sądu Okręgowego w Katowicach trafił 80-stronicowy akt oskarżenia. Adwokatem Waśniewskiej z urzędu został Arkadiusz Ludwiczek. Przekonywał, że kobieta działała pod wynikającym ze sprawy naciskiem społecznym, a także związaną z nim „nagonką mediów”.

Zapewnił, że jego klientka wie, co zrobiła, i wyciągnęła z tego wnioski. Choć przyznał, że w profilu psychologicznym oskarżonej określono jej „skłonność do ucieczki przed problemami”, odrzucił też zagrożenie ew. matactwem. Zaznaczył m.in., że w śledztwie Waśniewska nie próbowała dotąd manipulować materiałami ani nakłaniać świadków ws. treści składanych przez nich zeznań. Obrońca wniósł także do sądu o wyłączenie jawności procesu - ze względu na możliwe naruszenie interesu prywatnego oskarżonej, a także rodziny jej oraz jej męża. Sędzia Adam Chmielnicki nie uwzględnił wniosku obrony. Ostatecznie proces był jawny, z wyłączeniem niektórych jego części.

Złość społeczeństwa na „zabójczynię” dziecka przelała się także na jej obrońcę.

- Dostałem nawet kilka listów z pogróżkami do kancelarii - wspomina Arkadiusz Ludwiczek. - Grożono mi między innymi przestrzeleniem kolan. Wiem, że do sądu w tej sprawie też wpływało bardzo dużo listów. Dużo hejtu wylało się także pod moim adresem w internecie, a ja po prostu jako obrońca z urzędu miałem swoje zadanie do wykonania - mówi mecenas Ludwiczek.

Proces Katarzyny Waśniewskiej ruszył 17 lutego 2013 roku. Śledziło go 75 dziennikarzy z 70 redakcji. Helikopter jednej ze stacji telewizyjnych śledził drogę więziennej furgonetki z oskarżoną do budynku sądu przy Koszarowej.

Psychologowie o matce Madzi: patologicznie kłamie i nie ma uczyć wyższych

Psychologowie stwierdzili, że matka Madzi jest patologiczną kłamczynią i nie ma uczuć wyższych. W trakcie procesu wyszło na jaw, że na krótko przed śmiercią córki sprawdzała w internecie informacje, jak zabić bez śladu, ile kosztuje pogrzeb dziecka, ile dostaje się zasiłku. Była to poszlaka, której prokuratura nie mogła zignorować. Z zeznań i ustaleń wynikało także, że przed śmiercią matka oglądała film „Kolor zbrodni”. To opowieść o kobiecie, która zgłasza porwanie syna i oskarża o to niewinnego człowieka. Okazuje się, że sama zabiła dziecko.

Zebrany przez prokuratora Grześkowiaka materiał dowodowy był bardzo mocny. Opinia biegłych była nie do podważenia. Grześkowiak stał się najbardziej rozpoznawalnym prokuratorem w Polsce. Jednak obrońca także był zdeterminowany. Mecenas Ludwiczek próbował udowodnić, że dziecko zmarło w wyniku skurczu krtani, czyli laryngospazmu, choć zostało to wykluczone przez biegłych w trakcie badań.

- Jednym z najtrudniejszych momentów w całej sprawie był ten, gdy przygotowując się do obrony, musiałem wielokrotnie obejrzeć i przeanalizować zarejestrowaną sekcje zwłok dziewczynki. Widok dziecka na stole sekcyjnym i cała procedura z tym związana - to było niezwykle obciążające psychicznie. Do tej pory mam te obrazy przed oczami. Wstrząsnęło mną to bardzo, mimo że nie była to przecież pierwsza sprawa o zabójstwo jaką prowadziłem, ani pierwsza sekcja, jaką widziałem - wspomina adwokat Ludwiczek.

Prokurator żądał dla Waśniewskiej dożywocia. Wyrok sądu: 25 lat więzienia

Prokuratura domagała się dożywocia. Psychologowie ocenili, że w przypadku Waśniewskiej nie ma mowy o resocjalizacji. Mimo to, sąd skazał ją na 25 lat pozbawienia wolności. Choć prokuratura udowodniła przed sądem, że kobieta zaplanowała zbrodnię i zabiła córkę, bo chciała zmienić swoje życie, Katarzyna nie przyznała się do winy. Nie wyraziła też skruchy. Zarówno prokurator, jak i obrońca złożyli apelację od tego wyroku. Bez skutku. Także Sąd Najwyższy nie przychylił się do wniosku o kasację.

Jeszcze w trakcie procesu Bartłomiej Waśniewski wyjechał za granicę. Osiadł pod Londynem i rozwiódł się z Katarzyną. Został zawodnikiem MMA. 19 sierpnia 2017 w Bournemouth w Anglii 28-latek stanął na ringu jako Bart Wasnyewski w amatorskich zawodach mieszanych sztuk walki.

Nie wiadomo dokładnie, gdzie wyrok 25 lat pozbawienia wolności odsiaduje Katarzyna Waśniewska, bowiem kobieta zastrzegła, że nie pozwala na udzielanie informacji w tej sprawie. 16 września 2013 Kapituła Konkursu „Prokurator Roku” przyznała tytuł „Prokuratora Roku 2012” Zbigniewowi Grześkowiakowi, który obecnie jest prokuratorem w stanie spoczynku. Mecenas Arkadiusz Ludwiczek w dalszym ciągu prowadzi swoją prywatną praktykę w Katowicach.

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska