Magiczny nastrój świąteczny osiąga się harówką i wielką cierpliwością

Lina Szejner
Magiczne święta. Strasznie mnie wkurza wszechobecny przymiotnik, który jest wielkim nadużyciem. Magia to coś, co dzieje się za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mogą w nią uwierzyć tylko małe dzieci, które rozdziawią dzióbki, gdy rozbłysną światełka na choince. Dorośli jednak muszą wiedzieć, że aby święta miały oprawę do wspominania, trzeba najpierw ostro się naharować i jeszcze wykazać benedyktyńską cierpliwością.

Kobiety, które stanowią najczęściej w rodzinach władzę ustawodawczą i wykonawczą, usiłują trochę tej drugiej oddać domownikom, czyli podzielić prace. Ci ochoczo się nawet na to zgadzają, ale im bliżej świąt, tym bardziej widać, że w powodzi innych bardzo ważnych spraw te domowe schodzą na plan dalszy. Na szybach okien, które miał umyć syn, można wyrysować gwiazdki. Ostatecznie zrobi to w ostatniej chwili, bo przecież ma klasówkę albo uczy się do egzaminu, albo... Niech tam każda mama dopisze, co jeszcze on musi.

Mąż obiecał wytrzepać dywany, ale ma podobno urwanie głowy w firmie

Mąż obiecał wytrzepać dywany, ale ma podobno akurat urwanie głowy w firmie. Jeszcze zresztą zdąży. Córka, która dostała w przydziale obowiązków odkurzanie i porządkowanie domu, tłumaczy, że w tej rodzinnej sztafecie poprzednicy mieli jej przekazać pałeczkę, a przecież są jeszcze „w polu”. Czyż nie ma racji?

Co w tej sytuacji robi „rząd rodzinny”? Ano, robi co sam da radę. I jeszcze nie powinien za bardzo innych poganiać, bo popsuje atmosferę, a ta ma być przecież magiczna. Jaką cierpliwością trzeba się czasem wykazać, niech świadczy ten przykład. Jeden z moich znajomych miał ambicję nie wpuszczać do domu żadnych fachowców, a samodzielnie odnawiać mieszkanie. Wtedy, kiedy ma czas. Mozolnie, po kilka pasów tapetował pokoje. Został mu tylko kawałek ściany za segmentem. W wigilijny poranek odsunął więc go, opróżniwszy z zawartości, i robił swoje. Co na to żona? Zagotowała się jak ten barszcz w garnku, ale zmilczała. On skończył przed pierwszą gwiazdką, więc zrobiło się magicznie czysto i obyło bez afery.

Jeszcze tylko można zepsuć nastrój przy opłatku. Nie życzmy więc nikomu zdrowego rozsądku, nie mówmy przy wieczerzy synowej, że dobrze wygląda, bo pomyśli, że przytyła, a teściowej – że jej się uszka udały. Tym razem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska