Mają bilet do Europy

Lina Szejner
Dyrektor Jerzy Osipiak zanim przyjmie pracownika, patrzy jakie miał on stopnie na świadectwie szkolnym.
Dyrektor Jerzy Osipiak zanim przyjmie pracownika, patrzy jakie miał on stopnie na świadectwie szkolnym.
Jerzy Osipiak, właściciel firmy "Omega - Elektro" może dziś mówić, że jest krótką historią polskiego kapitalizmu.

Początek transformacji ustrojowej witał z wielkim entuzjazmem. Właśnie "zjechał z eksportu" w Niemczech. Miał sporo doświadczeń i obserwacji. Doskonale wiedział jak organizuje się pracę w warunkach wolnego rynku. Zsumował atuty: dyplom inżyniera elektryka, doświadczenie w pracy zagranicą i trochę odłożonego grosza. Do tego trzeba było dołożyć młodość i ogromną chęć spróbowania pracy na własny rachunek.

W 1990r założył zrealizował pomysł - założył firmę. Od razu przyjął dwóch pracowników. Zaraz też otrzymał zlecenia: założenie instalacji elektrycznej w obiekcie przemysłowym i w kilku domkach jednorodzinnych.
- Wtedy nie było problemu z otrzymaniem roboty - wspomina Jerzy Osipiak. Z wielkim trudem natomiast zdobywało się materiały. Kabel był na wagę złota. Niełatwo było także pozyskać solidnych pracowników. Przez dziesiątki lat w świadomości ludzi utrwalano obraz prywaciarza - wyzyskiwacza i z takim obrazem kapitalisty weszliśmy w wolny rynek. Zresztą i podejście ludzi do pracy było inne niż dziś. Ja starałem się od początku budować dobrą renomę firmy. Zależało mi na tym, by roboty były wykonane solidnie i w terminie. Ludzie jeszcze wtedy nie bardzo rozumieli taką motywację do pracy. Stworzyłem ją jednak: płaciłem im więcej niż firmy państwowe. Wprawdzie więcej i lepiej musieli pracować, ale im to odpowiadało.

Pierwsze lata we własnej firmie można porównać do zakładania własnego gniazda. - Każda zarobiona złotówka szła na inwestycje - wspomina Jerzy Osipiak. Trzeba było kupić odpowiedni sprzęt, zapłacić za jego magazynowanie, wynająć pomieszczenia na siedzibę firmy. Na początku lat dziewięćdziesiątych nie było przynajmniej problemów ze zdobyciem zleceń na roboty, ale i ten komfort wkrótce się skończył. Zaczęły bowiem powstawać liczne, prywatne firmy. Rosła konkurencja. Wszyscy mieli te same cele. trzeba było być lepszym i tańszym niż inni.
Wtedy też młody właściciel firmy najdotkliwiej odczuwał brak poczucia bezpieczeństwa.
- Kiedy dobiegał końca określony zakres robót i nie wiadomo było, czy będą następne zlecenia - nie sypiałem po nocach - przyznaje mój rozmówca. Znalazłem jednak sposób i na to. Zacząłem tworzyć własny, fundusz rezerwowy, taki na czarną godzinę. Pieniądze leżały na koncie i działały na mnie jak jakiś lek uspokajający. Wiedziałem, że nawet jeśli zdarzy się trudniejszy okres, jeśli wpadnę w dołek, one pomogą mi przetrwać. Widziałam też smutny koniec takich firm prywatnych, które rezerw nie tworzyły. Co zarobiły, to konsumowały.

Po pięciu latach, kiedy wydawało się, że rynek jest rozpoznany i firma zaczyna coś znaczyć, okazało się, że znowu trzeba walczyć o pozycję. Koniec budowy Elektrowni "Opole" prawie zbiegł się w czasie z wejściem w życie ustawy o zamówieniach publicznych. Na opolski wątły rynek inwestycyjny trafiają firmy, które dotąd miały robotę w Elektrowni.
- To było kolejne wielkie wyzwanie dla mnie - wspomina Jerzy Osipiak. Zasady, które wprowadzono mocą ustawy były trudne ale przejrzyste. Do przetargu mogły przystępować tylko te firmy, które nie zalegały z opłatami ZUS i podatku. Ustawodawca słusznie je dyscyplinował. Znowu okazało się też, że fundusz rezerw, który stworzyłem, bardzo się w firmie przydaje. Wtedy, przy tak wielkiej konkurencji, miał on nie tylko znaczenie psychologiczne. Zdobycie zlecenia w przetargu było bardzo trudne, a brak roboty, choćby tylko przez krótki czas mógł być początkiem końca firmy. Należało więc zdobyć zlecenie, nawet jeśli będzie na nim niewielki zysk lub nawet strata, aby tylko utrzymać się na rynku.
Wtedy firma Jerzego Osipiaka zatrudniała już kilkanaście osób, a okresowo nawet powyżej 20. Trudny okres minął, gdy na Opolszczyźnie i w pobliżu naszego województwa zaczęły się duże roboty drogowe. Kolejne wyzwanie wiązało się jednak ze zdobyciem nowych umiejętności. Nie było na Opolszczyźnie firmy, która potrafiła wykonać uliczną sygnalizację świetlną.

- Pomyślałem sobie, że to jest dla mnie kolejne wyzwanie - wspomina Jerzy Osipiak. Żeby mu sprostać należało przeszkolić wszystkich pracowników i wymienić sprzęt. Tak zaczęliśmy nowy etap. Teraz możemy się pochwalić, że światła na opolskiej obwodnicy - to dzieło "Omegi - Elektro". Po tym zleceniu przyszły następne tego typu. Dziś można powiedzieć, że to specjalizacja firmy. Jest ona teraz podwykonawcą największych działających w Polsce przedsiębiorstw.
Równolegle wykonujemy sieci elektroenergetyczne dla Zakładu Energetycznego, dla osiedla ZWM, ponieważ te stare należało wymienić.
Ambicją szefa firmy było stworzenie firmy inżynierskiej, która sama także projektuje sieci. I to zamierzenie zostało zrealizowane.
- Chodziło mi o to przede wszystkim aby wykonać projekt, a potem realizować tę myśl techniczną. Kopanie rowów pod instalację chciałbym zlecać innym. Taki jest mój model docelowy.

Firma zatrudnia teraz ponad 30 osób na stałe a okresowo - więcej. Prawą ręką szefa jest teraz także jego syn. Sześć osób ma wyższe wykształcenie i szef nie patrzy krzywo jeśli któryś z pracowników chce podnosić kwalifikacje. Przy przyjęciu nowego pracownika starannie ogląda świadectwo lub dyplom.
- Przyjmuję tylko tych, którzy mieli dobre stopnie. To jest dla mnie dowód, ze mam przed sobą solidnego człowieka. Jeśli ktoś dobrze się uczył, to będzie dobrze pracował. Nie bardzo wierzę w to, by uczeń który nauczył się sprytnie prześlizgiwać, nagle chciał bardzo dobrze pracować.
Po dziesięciu latach firma ma stabilną pozycję ekonomiczną, zero kredytów, dobrą opinię na rynku, nową siedzibę ( biura oraz zaplecze na sprzęt) a także certyfikat jakości ISO 9001.
- Jeśli Polska wejdzie do UE, każda licząca się firma będzie musiała taki certyfikat posiadać. To będzie bilet wstępu do dużych przetargów. My już ten bilet mamy. Do Europy nie będziemy się skradać kuchennymi schodami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska