Majcherek: "To nie podziały są złe, to nienawiść jest groźna"

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Prof. Janusz Majcherek.
Prof. Janusz Majcherek.
Prof. Janusz Majcherek, filozof, socjolog kultury i publicysta z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie: "Radykalizm polityczny odradza się w całej Europie, a społeczeństwa się antagonizują. To nie jest tylko polski problem".

- Tylko w Warszawie odbyło się wczoraj 11 demonstracji, 2 marsze i bieg. Osobno Święto Niepodległości obchodziła lewica, osobno PiS, osobno prezydent RP, osobno środowiska narodowe. Jest powód do niepokoju?
- Ta mnogość pokazuje, że jesteśmy podzieleni, ale sam fakt podziału jeszcze nie jest najgorszy. W demokratycznym, pluralistycznym społeczeństwie podział jest czymś naturalnym. Gorsze, że w tych polskich podziałach nie chodzi o to, żeby każdy znalazł dla siebie własne miejsce. One wynikają z przeciwstawiania się innym. Czasem dość radykalnego. W przypadku części opozycji jest to także przeciwstawianie się państwu. Niektóre z wczorajszych manifestacji miały w moim przekonaniu charakter antypaństwowy.

- Czym nam - na dłuższą metę - grozi to, o czym wczoraj w katedrze wawelskiej mówił kardynał Dziwisz, że mur oddzielający Polaków biegnie dziś przez rodziny i serca ludzi?

- Te mury biegną wszędzie na świecie tam, gdzie ludzie mogą wypowiadać się swobodnie. Wtedy różnie patrzą na świat i mają odmienne pomysły na to, jak pokierować wspólnotą polityczną. Różnią się także - i takie święta jak wczorajsze nam to uświadamiają - interpretacje przeszłości. Nie jest to dramat, dopóki każdy z tych punktów widzenia jest możliwy do przyjęcia. Nieszczęście zaczyna się tam, gdzie któraś z grup uważa, że jej pogląd jest słuszny, a wszystkie inne fałszywe, zdradzieckie, podstępne i podszeptywane przez szatana. Wtedy mamy problem. Bo w demokracji narzucanie wszystkim swojego punktu widzenia jest groźne. Równie twardo jak PiS o swoich przeciwnikach myśli w Polsce skrajna lewica. Ma równie roszczeniowe podejście i też swoje racje uważa za ważniejsze lub wręcz jedyne słuszne.

- To dotyczy chyba nie tylko lewicowej i prawicowej opozycji. Każdy ma dziś w Polsce swoją rację, swoją historię, swoją interpretację katastrofy smoleńskiej - bez próby zrozumienia drugiej strony.

- Nie widzę takiej pełnej symetrii. Obecnie rządzące środowiska wywodzą się z liberalnego nurtu w polityce, którego cechą jest jednak pozostawienie obywatelom znacznej swobody w interpretacji świata i poglądach na przyszłość i przeszłość. To nie one nawołują do uprawiania polityki historycznej i tworzenia jednej propaństwowej i pronarodowej wizji historii. To są hasła opozycji. Poglądy narodowców nie są takie same jak myślenie obozu prezydenckiego.

- Będę się upierał, że nie tylko opozycja, ale wszyscy odeszliśmy w Polsce od słów Jana Pawła II, że solidarność to zawsze jeden i drugi. Nigdy jeden przeciw drugiemu.

- Solidarność nie jest kwestią przekonań ani światopoglądu. Jan Paweł II czy ks. Tischner rozumieli ją jako próbę sprostania wezwaniu: Jedni drugich ciężary noście. Chodziło o odruch moralny. Po to, żeby pomóc bliźniemu, żeby tworzyć solidarne społeczeństwo, nie muszę się z tym bliźnim we wszystkim zgadzać.

- Umie pan sobie wyobrazić, że prezes Kaczyński pomaga dziś w czymkolwiek premierowi Tuskowi i vice versa?

- Nie mogę sobie wyobrazić, żeby pomoc innym mogli świadczyć ci, którzy tych innych uważają za swoich wrogów i są zdania, że oponentów trzeba unicestwić. Jeśli rozbieżność poglądów jest tak wielka, że prowadzi do wrogości, to skutkiem wrogości jest gotowość do zniszczenia przeciwnika.

- A przecież wtedy, gdy Polacy wybijali się na niepodległość - w 1918, 1980 i 1989 r. - udawało im się być razem.

- Ale na dłuższą metę było to nie do utrzymania. W Polsce w XX-leciu międzywojennym konflikty przybierały postać walk zbrojnych i zamachów z licznymi ofiarami śmiertelnymi. W walkach wewnętrznych ginęli ludzie, przeciwnicy polityczni trafiali do obozu w Berezie Kartuskiej. Nie idealizujmy zgody narodowej. Zaraz po 1980 roku, gdy dogadaliśmy się jak Polak z Polakiem, stan wojenny przyniósł głębokie podziały w społeczeństwie i w samej "Solidarności".

- Mamy taki zły, niezgodny charakter narodowy?

- Nie. To jest w ogóle cecha społeczeństw współczesnych i ta cecha się nasila. Jeszcze kilkanaście lat temu nie było zjawiska, które dziś wzmacnia się we Francji, na Węgrzech, w Skandynawii itd. Radykalizm polityczny odradza się w całej Europie, a społeczeństwa się antagonizują. To nie jest tylko polski problem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska