Majka w Krakowie. Rzeczywistość a popularny serial

Danuta Nowicka
Czy widzieliście, jak się kręci serial? Poznawali kulisy zdarzeń, które przeniesione na ekran sprawiają, że w tajemnicy przed współmałżonkiem włączamy telewizor i śledzimy fikcyjne losy, tak, jak gdyby były prawdziwe? Jeśli odpowiedzi na te pytania brzmią "nie", to... chwała Bogu.

Filmowy tasiemiec, w tym przypadku "Majka", w fazie produkcji to sklejanie obrazków, które nijak mają się do siebie. Poprzedzanych próbami (- Uwaga, próba sytuacyjna - ogłasza reżyser, co tak naprawdę oznacza: Szlaban dla pogaduszek!) jednominutowych scen, widoków za oknem imitowanych za pomocą fotograficznych wydruków, obrazów wnętrz aranżowanych w hali produkcyjnej, lekkich pudełek ucharakteryzowanych na książki, plastikowych jabłek, które się nie psują, i kwiatów, co nie więdną, obiektów dużej i małej architektury z dykty lub sklejki. Albo z granitu, jak w przypadku podwórza przed knajpą "Klisza". Na film składają się także ujęcia prawdziwych elewacji (kamera najeżdża na drzwi, potem penetruje wnętrze, osiem kilometrów dalej), krajobrazów...

- W Krakowie byłam kilka razy, ale większość pięknych miejsc wykorzystanych w serialu poznałam dopiero podczas kręcenia - przyznaje się w przerwie pomiędzy zdjęciami Joanna Osyda, pochodząca z Konopnicy studentka trzeciego roku łódzkiej filmówki. - O zwiedzaniu miasta prywatnie nie ma mowy. Dzień bez zdjęć dla mnie oznacza wyjazd do Łodzi, właśnie zdałam dwunasty egzamin, do zaliczenia zostały cztery.

"Majka" jest adaptacją wenezuelskiej noweli "Juana la Virgen", stąd liczne ograniczenia scenariusza. Od początku było jednak wiadomo, że tłem akcji stanie się dawna stolica Polski. W przewodnikowym, kolorowym i nowoczesnym wydaniu.

Scena na Małym Rynku
Prolog każdego odcinka, ożywiony piosenką z filmu Carlosa Saury "Nakarmić kruki", filmowano dwa dni pod arkadami kamienicy na Małym Rynku. Miejscu cokolwiek martwym do ubiegłego roku, kiedy to rajcy miejscy postanowili uczynić je przestrzenią alternatywną dla imprez na Rynku Głównym. Tak więc kiedy pod kościółkiem św. Wojciecha promuje swoich podopiecznych fundacja Anny Dymnej, spływają dźwięki kolęd i "christmasów" oraz pienia najjaśniejszych gwiazd estrady, drugi sort produkuje się na tyłach Bazyliki Mariackiej. W miejscu ongiś nazywanym Starym Rynkiem i, zgodnie z przeznaczeniem, Rynkiem Rzeźniczym.

Po kolejnych zawirowaniach z Michałem Duszyńskim, współwłaścicielem firmy projektowej, z którym po przypadkowej inseminacji spodziewa się dziecka (prawda, jakie to prawdziwe?!), Majka wraca do filmowego domu garbusem (- Prywatnie jeżdżę rowerem - mówi Joasia. - W Krakowie to znacznie wygodniejsze). Mija jaskrawozielone Wzgórze Wawelskie i wbrew pozorom pewno nie myśli o ukochanym, lecz o czterech jeszcze nie zaliczonych egzaminach (dwanaście już za nią). Akcja trwa, przechodnie w bezpiecznej odległości, ulica zamknięta i pilnowana przez policjantów. W kadrze nie może się znaleźć nikt spoza listy. Taki przypadkowy statysta mógłby gapić się w kamerę i zniszczyć iluzję albo wytoczyć proces o wykorzystanie wizerunku.

Majka podchodzi do kamienicy u zbiegu Bernardyńskiej i Smoczej (od Smoczej Jamy, nieopodal), forsuje drzwi. Za nią widok na Wisłę i zalane bulwary, na Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Mangha na przeciwległym brzegu. Obiekt, wzniesiony z inicjatywy Andrzeja Wajdy, w sporej części za pieniądze japońskich kolejarzy, kształtem nawiązuje zarówno do rzecznych fal rzeki, jak i motywów występujących w japońskich sztukach plastycznych.

Plener na Floriańskiej
Film przypomina urodę Barbakanu i Bramy Floriańskiej, od czasów, gdy oba obiekty były połączone wąskim korytarzem, nazywanych Rondlem. (- Tak, to przy Barbakanie Majka rozmawiała z koleżanką - potwierdza jedna z przewodniczek. - A dokładnie - przy Bramie Kleparskiej, dla potrzeb filmu trzeba było ją uchylić). Barbakan, fragment miejskich fortyfikacji, wzniesiony pod koniec XV w. za Jana Olbrachta, do XVIII uchodził za twierdzę nie do zdobycia. Potem został oddziałem Muzeum Historycznego Krakowa i miejscem wystawowym. Najsłynniejsze wydarzenia przyniosło samo życie. Wystawiono tu wóz Drzymały i złożono prochy Juliusza Słowackiego, na noc przed pogrzebem.

Od Bramy Floriańskiej biegł trakt od Kleparza do kościoła św. Floriana, w którym odbyły się zaślubiny Stanisława Wyspiańskiego z Teofilą Pytkówną, zaś za naszych czasów posługę wikarego sprawował ks. Karol Wojtyła. Dawno, dawno temu stąd także brała początek Droga Królewska na Wawel. Przed stu laty powstał zamysł, by bramę zburzyć i pewno tak by się stało, gdyby nie argument Feliksa Radwańskiego. Profesor przestrzegał, że stanowi ona ochronę przed wiatrami wiejącymi z Kleparza. "Niedobre to wiatry" - tłumaczył - bo smrody i śmieci znosić będą, a także bezbożnie podwiewać spódnice Paniom, Matkom i Żonom".

Majka za bramą, na tle kilkuset obrazów plenerowej galerii na Pijarskiej. W ramach wilki atakujące sanie, kilku Żydów, polskie krajobrazy na XIX-wieczny wzorzec, deszcz maków w okrągłym wazonie. Cena oleju na płótnie pokaźnych rozmiarów przekracza milion zł, mniejsze dzieła są do nabycia za "zaledwie" 400 tysięcy.

Właśnie z tego miejsca można delektować się kolejną sceną, z realu. Floriańska, dokładnie - witryna po zewnętrznej stronie zabytkowej kamienicy. Krakowiaczek jak malowanie w krakowskim stroju rozłożył kram z drewnianymi konikami i glinianymi kogucikami (bez cukrowej waty). Muzeum Farmacji zachęca do obejrzenia tego, "Co nam zostało z dawnych aptek", mim demonstruje pozłocone ciało, nastolatek ledwo dostrzegalnym ruchem zsuwa piłkę z głowy na ramiona i jeszcze niżej, i wyżej. Spektaklowi przygląda się tłum wyspiarzy, przybyszów z Hiszpanii i oczywiście Japończyków w turystycznym wydaniu: w długich prochowcach, z aparatami i kamerami. U wylotu ulicy w niebo wbijają się nierówne wieże Bazyliki Mariackiej, gołębie dziobią precle i obwarzanki, a cyklista z wysokości dwu metrów dyskretnie sprawdza wrażenie, jakie robi na przechodniach.

W filmie i w realu
Majka i Lilka, czyli Magdalenia (Grąziowska), w kolejnej magicznej dzielnicy. - Najgorsze minęło - skrót najnowszej historii Kazimierza przedstawia jakaś kobieta - ale kiedy trwał cały ten szum, związany z odzyskiwaniem mienia pożydowskiego... Starzy ludzie musieli się wyprowadzić, nie stać ich było na wyższy czynsz, wprowadzali się młodzi, którzy byli w stanie zapłacić.
Plac Nowy, nazwany także Żydowskim, do Kazimierza włączono pod koniec XVI stulecia. Wraz z ulicami Estery (od biblijnej Estery lub żydowskiej faworyty króla Kazimierza Wielkiego? - któż to wie?), Izaaka, seniora gminy żydowskiej, a przy tym kupca i bankiera, handlarza złotem, srebrem i jedwabiem, Warszauera (dawna ulica Ubogich, od szpitala i domu starców). Scenariusz serialu wyprowadził przyjaciółki pod Rotundę/Okrąglak, dawne miejsce rytualnego uboju. W dzisiejszym, aczkolwiek historycznym kształcie obiekt trafił do przewodników wraz ze słynnym Endziorem, sprzedawcą kotletów rozmiaru patelni, z zieleniakiem, sobotnimi targami staroci i niedzielną sprzedażą oraz młodzieżową wymianą markowych i byle jakich ciuchów.

Plac Nowy... Festiwal Kultury Żydowskiej, festiwal zupy, tłumy gości przed garami grochowej, barszczu, żuru. Werdykt jury, obwieszczający wyższość cebulowej nad żurem lub na odwrót.
Być na Nowym i nie odwiedzić "Alchemii", nie przekroczyć ceglanej posadzki, wyżłobionej tuż za progiem? Nie usiąść za kamiennym barem z wystawą laboratoryjnego szkła, jak na pracownię alchemika przystało? Nie podziwiać ogromnego jaszczura u powały i stalagmitów stearyny?

Niewybaczalne! W kultowym pubie, otwartym tuż po przemianie ustrojowej, z Zachodu przywiało wystawy, koncerty muzyki jazzowej, filmowej i miejscowej, klezmerskiej. Pojawiła się scena teatralna. Nieco dłuższą przeszłość posiada jedynie "Singer", z trunkami serwowanymi na maszynach do szycia, zaś superzachodni sznyt - "Kolory", z francuską prasą i piosenkami znad Sekwany. Plac Nowy, szczególnie w weekendy i upalne lata, do czwartej nad ranem przypomina wieżę Babel: języki z różnych stron świata zlewają się w jeden jazgot.

Filmowa Majeczka - nie inaczej Joasię Osydę przywołuje ekipa - studiuje fotografię w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Co prawda jej wydział mieści się na Piłsudskiego 38, ale zgodnie ze scenariuszem bohaterka szturmuje gmach akademii na placu Matejki. Jak to wytłumaczyć? Bo okazały, bo znany, bo fotogeniczny, podobnie, jak sąsiedztwo - Bank Polski i Pomnik Grunwaldzki finansowany przez Paderewskiego. A właściwie jego replika z r. 1976. Oryginał zburzyli hitlerowcy.
Bohaterowie serialu nie mogli nie odwiedzić Zaułka Niewiernego Tomasza, pomiędzy kościołami Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty. Zatrzymać się w sąsiedztwie kolejnych magicznych miejsc: "Camelota" i "Cherubino". (W "Camelocie za czasów swoich pięciu minut zwykł bywać niedoszły premier z Krakowa w towarzystwie Nelly i w okiennym wykuszu, na podwyższeniu delektować się szarlotką na gorąco? sernikiem z malinowymi konfiturami? dietetyczną, pyszną sałatką? Nikt im do talerza nie zaglądał). Tu także cieszą liczne "nikifory" i oryginał królewskiego listu na ścianach parteru, a w piwnicznej izbie koncerty, występy, odczyty i wykłady.

Basia-Wojtuś sobie ryczy
Podczas gdy na ekranie dane jest nam śledzić w ukryciu lub nie setny odcinek filmu, na ulicy pułkownika Dąbka, na obrzeżach miasta, dziesięć odcinków dalej, tytułowa bohaterka usypia lalkę, zaś w garderobie na "wejście" czeka kilkutygodniowy Wojtuś w roli jej córeczki Basi. Na nic zdają się kojące słowa Weroniki Rosati, przywróconej akcji, Wojtuś-Basia zanosi się od płaczu, jej kilkuletni braciszek rozrabia jak pijany zając, mama przywołuje chłopca do porządku, co skutkuje kilkuminutową ciszą. Na stelażach rozwieszona garderoba, na ścianach zdjęcia z aktorami w różnych strojach, by przy kręceniu ciągu dalszego sceny nie zapomnieć o niebieskiej koszuli, kapeluszu, niedopiętej marynarce czy czerwonym turbanie Lilki. Odtwarzająca jej rolę Magdalena Grąziowska studiuje w Krakowie, krakowianami są także Anna Tomaszewska, czyli babcia Róża (teatr J. Słowackiego), Ewa Kaim, mama Majki i Katarzyna Gniewkowska, matka Michała (Stary Teatr), Beata Rybotycka, tj. ciotka, mistrzyni intryg (Piwnica pod Baranami, Teatr Stu). Również w Krakowie od 31 lat mieszka dobry wujek, Jakub Bohosiewicz (Bagatela), i kilku innych aktorów.

Podczas godzinnej przerwy, jedynej w ciągu 12 godzin pracy, przy stygnącej zupie Bohosiewicz chwali serdeczne stosunki wśród członków ekipy - oprócz Joanny, która do Anny Tomaszewskiej mówi "pani" - wszyscy są na ty. Za to odrobinę gani filmowy Kraków za nieobecność wielu urokliwych miejsc, w tym Nowej Huty. I Kraków prawdziwy - za chybione plomby.

Najpiękniejszy widok w mieście
Mimo to filmowa panorama miasta imponuje. Można się o tym przekonać, wspinając się po schodkach w hali produkcyjnej, wychodzących prosto na taras przy ul. św. Tomasza. Przed r. 1989 oglądali ją jedynie pracownicy Komitetu Wojewódzkiego jedynej słusznej partii, bo w budynku mieściła się jej siedziba. Po przewrocie ustrojowym przeszła we władanie najstarszej w kraju uczelni artystycznej, Akademii Muzycznej, a za jej przyczyną, dokładnie - dzięki wydzierżawieniu szóstego piętra firmie stołówkowej - wszystkich krakowian i ich gości. Na tarasie Michał z przyjacielem planują tajne misje, a niżej roztacza się widok na wieże Mariackiego i kilkadziesiąt innych kościołów, na Wawel, na Wisłę, na Rynek i dachy, dachy, dachy. Te pokryte niebieską miedzią, czerwoną dachówką i szarą blachą...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska