Majorka - Wyspa miłości Chopina

Redakcja
Majorka kojarzy się ze słońcem, plażami i ciepłym morzem. Mało kto wie, że jest tam też przeurocza Valldemossa, w której nasz kompozytor spędził 6 tygodni ze swoją kochanką George Sand, budząc wśród miejscowych zgorszenie.

Warto tam zajrzeć, choćby w Roku Chopinowskim, który obchodzi cały świat.

Do Valldemossy najlepiej wybrać się samochodem, by móc po drodze podziwiać wspaniałą przyrodę i niepowtarzalne krajobrazy największej wyspy Balearów położonej nad Morzem Śródziemnym.

Wypożyczenie średniej klasy auta kosztuje wprawdzie 50 euro za dzień, ale warto ponieść ten wydatek.
Po obowiązkowym zaliczeniu stolicy wyspy - Palmy - i zwiedzeniu w niej przepięknej, stojącej blisko morza katedry, wyruszamy na północ w stronę Valldemossy. Z Palmy jest to niecałe 20 km, ale trzeba jechać powoli, bo drogi są wąskie, pełne zakrętów, wiją się coraz wyżej i wyżej, więc trzeba uważać. Po drodze mijamy najważniejszy uniwersytet na Balearach. Tu ciekawostka, został on wybudowany na odludziu, a jego tło stanowi jedynie przyroda. Wokół panuje cisza, jakby makiem zasiał. Nigdzie ani żywej duszy. Aż trudno uwierzyć, że gdzieś tam w środku są jacyś studenci. Ruszamy jednak dalej, mijamy plantacje oliwek, pomarańczy, cytryn, których drzewa uginają się od niesamowitej ilości owoców. Kolory pomarańczy są tak intensywne, jakby je ktoś pomalował. Aż rażą w oczy.

Wjeżdżamy jeszcze wyżej i oto jesteśmy w Valldemossie. Jej widok zapiera z wrażenia dech w piersiach. Miasteczko leży u stóp gór Sierra de Tramuntana. Liczy niespełna 2 tys. mieszkańców, którzy mieszkają w malutkich domkach, otoczonych kwitnącymi tarasami. Przypominają one miniaturowe poletka, na których ludzie uprawiają warzywa, rosną drzewka oliwkowe i owocowe. Miejscowi utrzymują się jednak głównie z turystyki. A na brak zwiedzających nie mogą narzekać. Podobno rocznie odwiedza Valldemossę ponad 300 tys. turystów. Przeważnie po to, by zobaczyć miejsce, gdzie Fryderyk Chopin i jego ukochana George Sand, pisarka, kobieta ekscentryczna i (jak na tamte czasy) mocno wyzwolona, spędzili zimę na przełomie roku 1838 i 1839.

W miejscu, w którym w 1399 r. powstał klasztor, mieścił się najpierw pałac króla Sancho I. Król chorował na astmę, uznał, że pobyt w górach dobrze mu zrobi, dlatego kazał w nich zbudować swoją rezydencję i tak powstała Valldemossa. Król nie miał potomków, więc po latach jego pałac został przekazany kartuzom z Tarragony. To oni urządzili w nim klasztor. A dopiero w roku 1917, z inicjatywy Anne-Marie Boutroux oraz wnuczki George Sand - Aurory Lauth-Sand, powstało tam muzeum
Wchodzimy do środka. Bilet wstępu dla dwóch osób kosztuje 8,50 euro. W muzeum warto najpierw obejrzeć wszystkie udostępnione dawne pomieszczenia klasztorne. Można m.in. zwiedzić aptekę, gdzie wystawione są różne przyrządy i naczynia, w których mnisi mieszali lecznicze mikstury, a także zapoznać się ze starymi recepturami, sporządzanymi na bazie roślin, owadów i minerałów. Zachowały się nawet ich zasuszone resztki, po których nietrudno się domyślić, że kartuzi gustowali w homeopatii. Duże wrażenie robi ascetyczna cela, w której spotykamy niesamowitą postać (jest to kukła, na pierwszy rzut przypominająca żywego człowieka) w jasnym habicie, z kapturem zasłaniającym twarz. Obok stoi trumna, w której mnich sypiał, dzbanek na wodę i... to wszystko. Skromne jedzenie dostawał przez otwór w drzwiach.

Celnicy nie chcieli wydać fortepianu
Chopin mieszkał na stałe w Paryżu, gdy latem 1838 r. związał się z George Sand. Był nią zafascynowany, ale nie mógł się jej poświęcić bez reszty, gdyż już jesienią mocno się przeziębił. Nie mógł się pozbyć męczącego kaszlu, dlatego lekarze zalecili mu wyjazd w słoneczne miejsce. Wybór padł na Valldemossę. Kochankowie postanowili wyjechać na Majorkę razem. George Sand zabrała ze sobą 10-letnią córkę Solange i 5-letniego syna Maurycego oraz pokojówkę Amelię. Wsiedli 1 listopada na statek i popłynęlli, po czym 8 listopada znaleźli się w Valldemossie.

Długi, szeroki korytarz Stajemy przez autentyczną celą, w której kompozytor mieszkał od 8 listopada 1838 r. do 11 lutego 1839. Obok wisi tablica upamiętniająca to wydarzenie, a nad nią napis: Celda (to po hiszpańsku cela) Chopin. W środku są trzy niewielkie pomieszczenia, do których przylega taras przypominający miniogród. Wystrój wnętrz doskonale oddaje klimat epoki, w której żył kompozytor. Trzeba pamiętać, że wtedy, gdy Chopin przekroczył próg klasztoru, już od 2 lat nie było w nim mnichów. Został tylko zakonnik, który wcześniej prowadził aptekę oraz mnich, który pełnił rolę dozorcy. Jeśli ktoś oglądał fim "Chopin. Pragnienie miłości" w reżyserii Jerzego Antczaka z Piotrem Adamczykiem w roli głównej, to ma o tym miejscu pewne wyobrażenie, bo część scen była tam kręcona. W celi, oprócz odlewu dłoni Chopina, pukla jego włosów (znaleziono go w książce należącej do George Sand) i maski pośmiertnej, można zobaczyć inne pamiątki po niezwykłej parze: listy, notatki, rękopisy muzyczne, portrety, szkice, obrazy. Jest też piękna biblioteka.

Bicie serca wywołuje jednak widok oryginalnego pianina Pleyel, na którym Chopin, będąc na Majorce, dopóki zdrowie mu pozwalało, komponował.

Przywieziono go artyście z Paryża dopiero w styczniu 1839 roku. Wcześniej Chopin korzystał z pożyczonego fortepianu (jest też wyeksponowany), na jakość którego strasznie narzekał). Bo oryginalny instrument przetrzymali celnicy w porcie w Palmie. Żądali ogromnej zapłaty, na którą Chopina nie było stać. Podobno domagali się połowy wartości instrumentu. Aż w końcu pianino zostało przemycone przez... dziurę w murze miasta. Właśnie na nim, jak twierdzą znawcy, artysta skomponował kilka najpiękniejszych utworów, m.in. Poloneza C-moll (op. 40.2), Poloneza "Militarny" czy Balladę F-dur, nazywaną też Balladą Majorkańską (op. 38).

Obok fortepianu jest zatknięta polska flaga. Można sobie przy instrumencie zrobić zdjęcie, można fotografować każdy salonik. Do kupienia jest też książka George Sand "Zima na Majorce" w polskim tłumaczeniu. W przeliczeniu na złotówki kosztuje ponad 80 zł. W opolskiej księgarni można ją kupić za 24 zł.

Pobyt w Valldemossie nie był dla Chopina miły. Mieszkańcy patrzyli na artystę i jego towarzyszkę ze zgorszeniem, traktowali ich wrogo. Bo nie dość, że para mieszkała ze sobą bez ślubu, co w tamtych czasach dla mieszkańców wyspy było nie do przyjęcia, to na dodatek jeszcze pisarka prowokowała ich swoim zachowaniem: paliła cygara, nosiła męski garnitur. Podobno miejscowi zdzierali z nich pieniądze za żywność, a nawet rzucali przed kościołem w dzieci pisarki kamieniami. Dawali gościom z klasztoru na każdym kroku odczuć, że nie są na wyspie mile widziani.

Spalili rzeczy kochanków
Ale Chopinowi pobyt w Valldemossie i tak nie służył. Przez cały czas lało, było nieznośnie zimno. Jego stan mocno się pogorszył. Wezwany lekarz, poza puszczeniem choremu krwi i udzielaniem wskazówek co do diety, niewiele mu pomógł. Gdy podejrzenie, że Chopin ma gruźlicę przerodziło się w pewność, nikt z miejscowych nie chciał się do niego zbliżyć. Fryderykiem opiekowała się kochanka i jej córka. 11 lutego 1839 r. para postanowiła opuścić wyspę na zawsze. Ale nikt w Valldemossie nie chciał im wynająć powozu, by mogli dotrzeć z bagażami do portu i wyruszyć w drogę powrotną do Francji. Ludzie obawiali się, że powóz trzeba będzie potem spalić. Z tego samego powodu spalili potem dużo rzeczy z celi, w której mieszkał artysta. Zaskakujące, że w ogóle się coś zachowało. Chopin, będąc jeszcze na wyspie, zawarł w listach do przyjaciół wiele gorzkich uwag pod adresem jej mieszkańców. Również Sand ukazała ich w książce w bardzo niekorzystnym świetle. Drwiła z nich. Jednak współcześni mieszkańcy wyspy dawno już im to wybaczyli. Wszak Chopin to magnes dla turystów. Tym bardziej teraz, kiedy cały świat obchodzi Rok Chopinowski w związku z 200. rocznicą urodzin artysty.

Opuszczamy dawny klasztor i rozpoczynamy wędrówkę malowniczymi uliczkami Valldemossy. Zatrzymujemy się w jednej z licznych kawiarenek, by obowiązkowo zjeść lokalny przysmak: coca de patata. Są to ziemniaczane bułeczki. Ale niech nazwa nikogo nie zmyli. Są słodkie i delikatne w smaku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska