Majowski: - Opolszczyzna musi wspierać rolnictwo

Łukasz Majowski
Łukasz Majowski: - Potęga polskiego i opolskiego rolnictwa będzie tylko wspomnieniem. Niech politycy coś z tym zrobią.
Łukasz Majowski: - Potęga polskiego i opolskiego rolnictwa będzie tylko wspomnieniem. Niech politycy coś z tym zrobią.
Nasze rolnictwo jest potęgą, ale rolnicy w regionie ciągle nie są bogaci. Najczęściej powiększają gospodarstwa na kredyt.

Sylwetka

Sylwetka

Autor ma 29 lat. Jest rolnikiem w Kolonii Biskupskiej w powiecie oleskim. Gospodaruje na 70 hektarach (w tym 40 ha łąk). Hoduje 60 krów mlecznych, razem z "młodzieżą" hodowla liczy 110 sztuk. Jest największym producentem mleka w gminie. Dwa lata temu zajął drugie miejsce w wojewódzkim konkursie "Supermleko".

Podobnie jak większość mieszkańców powiatu oleskiego cieszę się, że udało się nie tylko obronić województwo opolskie, ale także przywrócić ziemię oleską do naszego regionu, choć w tę obronę nie udało mi się, niestety, aktywnie włączyć. Jestem stosunkowo młodym człowiekiem i tego lata, gdy większość Opolan stawała w "łańcuchu nadziei" i podpisywała listy w obronie swojego województwa, dostałem bilet do wojska i mogłem tylko przyglądać się tej wielkiej i pięknej akcji z daleka.

Powody, dla których mieszkańcy powiatu oleskiego cieszą się z powrotu do Opolszczyzny, są na pewno bardzo różne. Pojawiają się też opinie, że lepiej było nam w Częstochowskiem, ale to nie one przeważają, bo powiaty, także powiat oleski, radzą sobie z roku na rok coraz lepiej. Cenię sobie bardzo choćby to, że kiedy jadę do Opola do urzędu, nie muszę się wstydzić, jeśli wymknie mi się jakieś słowo lub zdanie powiedziane gwarą śląską. W wielu urzędach pracują dziś młodzi ludzie po studiach wywodzący się z podopolskich wiosek, Ślązacy. Nie tylko nie śmieją się z gwary, ale starają się pomóc swojakom. Jadąc do Częstochowy, musieliśmy mówić. W Opolskiem możemy "godać" albo "rządzić" i nikogo to nie dziwi, nie śmieszy ani nie gorszy. Choćby tylko z tego powodu warto było obronić swoje województwo i warto być jego częścią.

Potęga i piąte koło
Mówi się, że Opolszczyzna jest rolniczą potęgą. I coś jest na rzeczy. Łatwo się o tym przekonuję choćby podczas kontaktów z Małopolskim Centrum Biotechniki w Rzeszowie. Tam ocenia się mleczne krowy i buhaje hodowane przez rolników z południowej Polski. To centrum - jedno z czterech w Polsce - notuje znakomite wyniki właśnie dzięki osiągnięciom rolników z naszego regionu. Jesteśmy tam w absolutnej szpicy, bo to my mamy najwięcej czarno-białego bydła w Polsce południowej. Trudno zatem nie spytać, dlaczego to centrum mieści się w Rzeszowie, gdzie podobnych osiągnięć nie ma, a nie w Opolu. Dlaczego opolscy rolnicy pracują na dobrą sławę innych, a nie na swoją? Niestety, kiedy po upadku realnego socjalizmu tworzono takie instytucje jak owo centrum, ktoś w Rzeszowie miał więcej zaradności i siły przebicia niż w Opolu. Od upadku komuny upłynęło prawie 20 lat, ale stworzona wtedy struktura trwa. A my nie pierwszy raz, i pewnie nie ostatni, okazaliśmy się piątym kołem u wozu.

Siłą opolskiego rolnictwa jest to, że stale się rozwija. Swój dobry wpływ na strukturę naszych gospodarstw wywarły zagraniczne wyjazdy za pracą. Jeszcze niedawno mieliśmy mnóstwo małych kilkuhektarowych gospodarstw z kilkoma krowami czy świniami. Ale szybko się okazało, że takie gospodarstwa przynoszą straty. Wielu drobnych rolników, którzy uprawiali pole po powrocie z pracy, wydzierżawiło ziemię i wyjechało na Zachód. Powstały duże gospodarstwa mające podobną strukturę jak nowoczesne farmy na Zachodzie. Bo tylko gospodarstwa nastawione na produkcję masową są dziś opłacalne. Więc nasi rolnicy starają się stale powiększać swoje powierzchnie upraw i produkcję. Po opolskich rolnikach widać wyraźnie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Praktycznie prawie nie ma u nas chłopów, którzy mówią: dorobiłem się, mam swoje i na tym koniec. Każdy chce się rozwijać, budować nowe obiekty, a to wymaga pieniędzy. Rolnicy biorą duże kredyty na materiały i opłacenie firm budowlanych. To koło się napędza. Trzeba wziąć kredyt, żeby powiększyć gospodarstwo tak, by było ono konkurencyjne, ale jednocześnie, trzeba je powiększać niemal bez końca, bo bez tego nie da się kredytów spłacić. To jest mechanizm budujący naszą potęgę.

Ten ambitny rozwój opolskich gospodarstw przynosi też, niestety, zjawiska ujemne. Konkurencja między naszymi rolnikami nie zawsze jest zdrowa. Rzadko polega na tym, że ktoś chce się uczyć od tego, kto dokupił pole, ma więcej zwierząt, pracuje intensywniej. Tak jest na Zachodzie. U nas gospodarstwa są coraz większe, ale zazdrość i zawiść też się powiększyły. Im kto sam mniej robi, tym bardziej zazdrości tym, którzy próbują się rozwijać. Tego dawniej na naszych opolskich wsiach nie było. Takie postawy przyniósł i utrwalił dopiero obecny twardy kapitalizm.

Z maszyn używanych na nowe
Z powodu tego intensywnego rozwoju gospodarstw na Opolszczyźnie zapanował w pewnym momencie wielki głód maszyn. Lekarstwem na ten głód okazało się sprowadzanie z Zachodu dobrych, choć używanych maszyn rolniczych. Te wielkie urządzenia, przystosowane do dużych farmerskich gospodarstw zrobiły u nas wiele dobrego i nie mieli racji ci, którzy się podśmiewali z rolników, że ściągają z Niemiec przechodzony sprzęt, zamiast kupować nowy. Z drugiej strony, w ostatnich latach rolnicy powoli odwracają się od tego używanego sprzętu, który jest wprawdzie skuteczny, ale nie jest tani w eksploatacji. Na maszyny sprowadzone z Zachodu nie ma gwarancji, a części potrzebne do ich naprawy kosztują. Coraz częściej nasi rolnicy, zamiast wziąć 80-90 tysięcy kredytu na zakup maszyny używanej, wolą dołożyć kolejne 40-50 tysięcy i kupić nowy ciągnik, na który jest dwa lata gwarancji i jeśli coś się w nim zepsuje, to firma przyjedzie i naprawi go na miejscu. Trzeba bowiem przyznać, że firmy obsługujące rolników bardzo poprawiły u nas jakość swoich usług i starają się być konkurencyjne zarówno pod względem cen, jak i dostępności swoich usług.
Niestety, opolskie rolnictwo nie dość dobrze potrafi korzystać z możliwości, jakie daje Unia Europejska. Z jednej strony w regionie namnożyło się firm, które obiecują rolnikom pomoc w korzystaniu z programów unijnych, np. na sprowadzanie maszyn. Te firmy zapewniają, że Unia zwróci rolnikowi 60 procent nakładu na inwestycję. Brzmi to kusząco, ale w praktyce działa słabo. Sam się o tym przekonałem.

Kto nie ma uskładanej kupki pieniędzy, mnóstwa czasu i jeszcze odrobiny szczęścia, nie skorzysta. Bo żeby dostać z Unii zwrot nakładów na jakąś inwestycję, trzeba najpierw wyłożyć własne pieniądze i samemu zapłacić 22 procent VAT-u. Na to mało kto może sobie pozwolić, bo nasze rolnictwo jest potęgą, ale opolscy rolnicy zwykle nie mają odłożonych zapasów grosza. Więc często lepiej zamiast zabiegać o niepewne pieniądze unijne, łatwiej wziąć nisko oprocentowany kredyt dla młodego rolnika i kupić tę maszynę bez pomocy Brukseli.

Kto pomoże na unijne paranoje
Doskwierają nam też trochę przejawy unijnej paranoi. Osobiście ich doświadczyłem. Nie mogłem wziąć unijnego kredytu na zakup bydła, bo nie mam odpowiednich maszyn w gospodarstwie, ale kredytu na zakup małego ciągnika do wyrzucania obornika też mi odmówiono, bo mam za mało bydła. Ze względu na to, że mam zbyt mało krów, nie pozwolą mi zwiększyć kwoty mlecznej. A kwoty mi nie zwiększą, bo powinienem mieć więcej bydła. Przecież to jest błędne koło. Byłoby dobrze, gdyby w regionie zaczęły działać instytucje, które pomogłyby rolnikowi radzić sobie z tego typu absurdami.

Od władz województwa oczekujemy także aktywnego wspierania małych, zakładanych w naszych gminach i powiatach spółdzielni, np. mleczarskich, a nie wielkich koncernów o zasięgu ogólnopolskim i europejskim, które i bez regionalnego wsparcia mają przewagę na rynku.

Bez wątpienia opolskie gospodarstwa zyskały - jak wszyscy rolnicy - na dopłatach bezpośrednich. Wielu ludzi pracujących za pensję zazdrości nam tych dopłat do każdego hektara gruntu. Niesłusznie, bo wraz z dopłatami przyszły do nas wyższe ceny, na przykład na nawozy sztuczne czy paliwo. Opolscy rolnicy, którzy, jak mówiłem, zabiegają o to, by rozwijać gospodarstwa i wciąż są na dorobku, są traktowani na rynku jak bogaci właściciele mercedesów klasy C, no bo przecież dostają dopłaty z Brukseli. W praktyce rzeczywistość wygląda tak, że wielu z nas sypie tych nawozów o wiele mniej niż to wynika z zaleceń producentów, bo tylko na tyle nas stać.

Kolejną słabością opolskiego rolnictwa jest brak na miejscu zakładów przetwórczych. Te, które istniały w PRL-u, zostały zniszczone. Niestety, wyjazdy za pracą zabiły u nas skutecznie potrzebę inwestowania na miejscu. Pieniądze zarabiane na Zachodzie są przez wielu Ślązaków inwestowane - nie waham się powiedzieć - głupio, w ciuchy, nowe dachy, elewacje czy płoty, ale nie w małe firmy przetwórcze. One funkcjonują poza Śląskiem. Ich właściciele nie muszą jeździć na saksy i mogą się cieszyć bliskością swych rodzin. Na Opolszczyźnie, niestety, bardziej opłacało się wyjechać, niż zakładać przetwórnie warzyw i owoców.

Najłatwiej było wziąć czerwony paszport i z góry założyć, że na miejscu nie opłaci się nic robić. W Częstochowskiem jest zakładów przetwórczych pełno i interes się kręci. Przydałoby się wsparcie władz regionu dla podobnych przedsięwzięć u nas.
Władze województwa powinny także wspierać i propagować powstawanie grup producenckich. Jeśli taka grupa oddaje np. 20 tys. litrów mleka co dwa dni, to mleczarnia liczy się z nimi bardziej niż z pojedynczym rolnikiem. U nas ta współpraca wciąż raczkuje, jakbyśmy nie wierzyli sobie nawzajem. Więc posłowie i radni sejmiku powinni nam w tych przedsięwzięciach pomagać i zachęcać do nich. Niestety, rządzący Polską chętniej zajmują się sprawami drugorzędnymi, na przykład stanem zdrowia prezydenta czy premiera. A od tego siła rolnictwa, także opolskiego, nie wzrośnie.

Jeszcze ważniejsze jest szybkie unormowanie kwestii związanych z produkcją żywności modyfikowanej. Jeśli jej produkcja ma być w Polsce zakazana, to trzeba doprowadzić do podobnego zakazu w całej Unii Europejskiej. W przeciwnym razie nie wytrzymamy cenowej konkurencji i zaleje nas tańsza żywność z Europy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska